Totalna opozycja i jej lewackie zaplecze medialno-propagandowe lansuje od kilku dni tezę, że Stefan W., zabójca Pawła Adamowicza, jest duchowym dzieckiem Jarosława Kaczyńskiego. To właśnie inspirowany tezami Prawa i Sprawiedliwości miałby dokonać swojego zamachu, biorąc na cel znienawidzonego i oczernianego przez prawicę prezydenta Gdańska.

Kryminalna przeszłość Stefana W. i jego narkotyczne skłonności znacząco osłabiały tę narrację, ale jej jeszcze nie obalały; ostatecznie nawet przestępca mógłby dać się sprowokować politycznej nagonce. Oczywiście lewica nie dostrzegała, że oskarżając Jarosława Kaczyńskiego sama kręci na siebie bicz. Jeżeli Stefan W. miałby działać ,,zatruty'' przez PiS, to co powiedziedzieć o mordercy Marka Rosiaka, Ryszardzie Cybie? Zresztą to od przedstawicieli opozycji totalnej słychać wciąż ,,żartobliwe'' apele o fizyczną wręcz likwidację Kaczyńskiego. 

W każdym razie najnowsze doniesienia całkowicie obalają lewackie klamstwa. Najpierw współwięźnień Stefana W., diler narkotyków, zeznał, że morderca od dawna pragnął sprawdzić ,,jak to jest kogoś zabić'', nie wykazywał żadnej szczególnej niechęci wobec Adamowicza.

Teraz podano, że Stefan W. próbował wedrzeć się po wyjściu z więzienia na teren Pałacu Prezydenckiego, żeby dokonać ,,rzeczy wielkiej i głośnej''. Wygląda więc na to, że chciał zabić kogoś... z PiS. 

Mówiąc krótko, mordercy było obojętne, kogo zabije - byleby był to znany polityk. 

I tak kolejny raz okazało się, że lewica ględzi, co jej ślina na język przyniesie, nie zwracając żadnej uwagi na fakty i rzeczywistość. Czy idzie o Stefana W., czy o rzeź dzików, przeciwko której protestowano dopóki nie okazało się, że zabijają je też Niemcy - lewactwo nie myśli zachowywać żadnej uczciwości intelektualnej.

Tylko ,,bić w Kaczora''. Oto jedyny ich cel, którego wyjaśnić wszakże nie potrafią...

kol