Fronda.pl: Prezydent Andrzej Duda powiedział, że „w relacjach między narodami polskim i ukraińskim trzeba szukać porozumienia, ale nie można go szukać poza prawdą historyczną”. Jednocześnie prezydent podał przykład stosunków polsko-niemieckich, które obecnie są dobre dzięki pracy obu narodów i ich władz nad pojednaniem. Czy w relacjach między Polską a Ukrainą analogiczną pracę nad pojednaniem wykonały obie strony?

Tak naprawdę nie chodzi o pojednanie, czyli o symboliczne gesty. Kto dziś miałby sie jednać i z kim? Ofiary przecież nie żyją, zamordowane w najbardziej okrutny sposób, jaki można sobie wyobrazić. Sprawcy - na skutek upływu już kilkudziesięciu lat od tamtego ludobójstwa - również, poza niewieloma przypadkami, nie żyją. Nie byli ścigani i postawieni przed sądami. Wprawdzie jeszcze dziś można, ba, należy ścigać tych, którzy popełnili straszliwe zbrodnie, ale zarówno w miejscu ich zamieszkania, czyli na dzisiejszej Ukrainie, jak również w Polsce, nie widać woli dania zadość elementarnej sprawiedliwości. III RP przez prawie trzy dekady żadnego z nich nie postawiła w stan oskarżenia, żadnego z nich nie osądziła, choć mieszkali (i zapewne w niektórych przepadkach nadal mieszkają) między nami. Rodzi to tragiczne konsekwencje. Powstaje bowiem przekonanie, że kolejne ekipy rządzące nie są zainteresowane tym, na co liczą rodziny ofiar i szerzej - polskie społeczeństwo. Co więcej, organizacje mniejszości ukraińskiej gloryfikują sprawców (również we własnej prasie, obficie dotowanej z naszego budżetu), ich potomkowie sięgają po najwyższe funkcje państwowe i samorządowe, buńczucznie głosząc, że to byli ukraińscy patrioci...

Do tego czasu, aż państwo, które swą politykę historyczną opiera na kulcie ludobójców, nie uzna faktów historycznych, nie nazwie ich po imieniu i całkowicie ich nie potępi, nie może być mowy o normalności. Dla masowych, okrutnych zbrodni ludobójstwa nie ma usprawiedliwienia. Ani upływ czasu, ani bieżące interesy polityczne nie mogą mieć na to łagodzącego wpływu.

Ukraina obchodzi swoje 25-lecie. Jakby Pan podsumował stosunki Polski i Ukrainy na płaszczyźnie polityki historycznej? Osiągnięto dużo przez ostatnie ćwierć wieku?

Tak naprawdę jest to dreptanie w miejscu. My wykazujemy dobrą wolę, cierpliwość, wolę porozumienia, z drugiej zaś strony mamy puste gesty, które tak naprawdę nic nie znaczą (czyli np. obietnice, że "się zobaczy", "się zbada"). Jest to gra obliczona na to, że upływ czasu i zmęczenie strony polskiej zrobi swoje i będzie można nad tym wszystkim przejść do porządku dziennego. Bardzo przykre jest to, że w Polsce są siły polityczne i medialne, które za każdym razem uwzględniają wyłącznie "interesy" strony ukraińskiej, czyli popierają usilnie politykę braku jakichkolwiek rozliczeń. Patrząc z tej perspektywy na minione ponad ćwierćwiecze, widać to aż nadto wyraźnie. Rodziny ofiar - i szerzej - polska opinia publiczna (która w tym zakresie jest zupełnie inna niż wola i działalność kolejnych ekip rządzących) nadal czekają na sprawiedliwość.
Olbrzymia część ofiar ukraińskiego ludobójstwa nie jest w ogóle upamiętniona, nie ma śladu po zbrodniach i proces degradacji miejsc pamięci nadal trwa...

Jakie są przyczyny tego, że tak opornie Polakom przychodzi rozmawiać z Ukraińcami o historii? Czy któraś z tych stron wykazuje złą wolę?

Ukraińcy arbitralnie przyjęli, że nie mają innej tożsamości historycznej niż Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (która do 1929 r. nazywała się przecież inaczej: Organizacja Ukraińskich Faszystów, co jest bardzo znamienne!) i Ukraińska Powstańcza Armia. OUN i UPA dla Polaków, po tym, co się stało w latach wojny i okupacji a następnie trwało - choć już nie na tak straszliwą skalę również w pierwszych latach powojennych - przez kilka lat powojennych, zawsze pozostaną organizacjami zbrodniczymi. Odpowiedzialność za ludobójstwo nie przedawnia się i nie przemija. Bardzo źle więc wróży to Ukrainie na przyszłość. Nie można przecież budować nic zdrowego i trwałego na kłamstwie i krwi niewinnych ofiar.

Oczywiście, należy mieć na uwadze, że nie wszyscy Ukraińcy byli za to odpowiedzialni i dziś nie wszyscy z nich akceptują do końca nową-starą ideologię swego państwa. Ale dało ono sobie narzucić okrutną wolę mniejszości, wywodzącej się z b. ziem II RP, czyli tzw. Galicji Wschodniej. Znaczną rolę odegrała w tym procesie również ukraińska diaspora, przede wszystkim kanadyjska, wywodząca się z ukraińskich formacji kolaboracyjnych, walczących po stronie Niemców. A skoro tak, to odpowiedzialność polityczna i moralna przenosi się na wszystkich.

Dzisiejsza Polska, niezależnie od tego, kto nią aktualnie rządzi, wychodzi z założenia, że w imię wspólnie pojętych aktualnych "interesów politycznych" należy te sprawy maksymalnie wyciszyć. Jest to droga donikąd, rosną bowiem na Ukrainie pokolenia wychowane w straszliwym kłamstwie, co więcej, w Polsce również wychowuje się kolejne roczniki młodzieży w atmosferze ignorancji i tolerancji dla zbrodni.

Jakie tematy z naszej wspólnej polsko-ukraińskiej historii wymagają w dalszych latach dobrej woli obu stron, by dojść do porozumienia? Czy porozumienie w kwestiach historycznych jest Pana zdaniem w ogóle możliwe w ciągu najbliższych powiedzmy 20 lat?

Rozmawiać należy o wszystkim, zawsze na to jest dobry czas. Mamy sporo rzeczy wspólnych w historii, choć będziemy je różnie oceniać. To naturalne i zrozumiałe. Ale rozmawiać trzeba otwarcie i szczerze aż do bólu. Nie może być jednak tak, że wielu polityków, historyków i publicystów w Polsce robi odniesienia do zmierzchłej przeszłości, aż do XVII wieku, uzasadniając i usprawiedliwiając niedawne zbrodnie ludobójstwa ukraińskiego tym, że "polscy panowie" gnębili i wykorzystywali wówczas lud pochodzenia ruskiego. W ten sposób usiłuje się wyrobić przekonanie, że owa "zemsta" po wiekach ma jakiekolwiek uzasadnienie... Czemu byli winni ludzie, żyjący w latach 40-tych XX wieku na ziemiach polskich , zagrabionych przez Niemców i Sowietów?

Nie tylko jednak te sprawy wymagają dobrej woli i szczerości. Są jeszcze inne sprawy, praktycznie przemilczane. To np. postawa części elit i prostego ludu ukraińskiego we wrześniu 1939 roku, masowe wystąpienia zrewoltowanych band, mordowanie oficerów i żołnierzy WP, księży, urzędników państwowych...
Również do tego, co działo się po 22 czerwca 1941 roku, należy się jednoznacznie odnieść. Było współdziałanie jednostek ukraińskich, utworzonych po stronie III Rzeszy Niemieckiej w ludobójstwie na Polakach i przede wszystkim Żydach - obywatelach polskich.

Inny temat, to pokazanie roli ukraińskiego aparatu okupacyjnego: policji, miejscowej administracji w służbie niemieckiej itd.
Analogicznie, wszystkie sprawy, jakie będą podniesione przez stronę ukraińską, muszą być potraktowane z powagą i bez oporów z naszej strony, z usilną wolą ich wyjaśniania.

Historia to jest to, co już było. Nie należy się jej bać i nie da się jej zmienić. Bać się należy przyszłości, budowanej na fałszywym obrazie przeszłości, bo wówczas historia może się powtórzyć. Biorąc jednak pod uwagę obecny stan stosunków polsko-ukraińskich, odmiennej polityki historycznej w obu państwach, można być wyłącznie pesymistą, że coś się może w tym zakresie zmienić. Konieczne są zdecydowane i radykalne posunięcia, dla dobra obu stron. Jeśli po drugiej stronie widać ewidentny brak dobrej woli, pewne sprawy należy po prosu wymuszać, nie zgadzając się na kłamstwa w imię fałszywie pojętej polityki. Bo nad polityką powinna być zawsze moralność, na krótką metę również.

Dziękuję za rozmowę.