Belgijskie prawo od 2002 r. dopuszcza uśmiercanie ludzi. Po tym, jak uśmiercono matkę Toma Mortiera, tylko dlatego, że stwierdzono u niej „nieuleczalną depresję” lekarz zdecydował się na wystąpienie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka o zakazanie w jego kraju tej haniebnej praktyki. Nikt nie kontaktował się z mężczyzną przed zabiciem jego matki. Motywy pracowników służby zdrowia są dla niego tym bardziej niezrozumiałe, że depresja matki miała być spowodowana głównie rozstaniem z mężczyzną, a na kilka miesięcy przed śmiercią doświadczała poczucia osamotnienia, gdyż rzadko kontaktowała się z rodziną, która mieszkała daleko.

Nasz rząd ma obowiązek chronić życie, a nie asystować przy promocji śmierci – powiedział reprezentujący doktora Mortiera w Strasburgu prawnik Robert Clarke. – Ktoś może twierdzić, że ma prawo robić to, na co tylko ma ochotę, jednakże to nie zwalnia władz z obowiązku ochrony słabych i podatnych na zranienia. Zamierzamy wezwać Europejski Trybunał, aby jeszcze raz zaakcentował tę zasadę, która jest całkowicie zgodna z Europejską Konwencją Praw Człowieka – podkreślił.

Godelieve De Troyer została uśmiercona w kwietniu 2012 r. Po uzyskaniu wymaganej opinii trzech lekarzy, którzy nigdy wcześniej nie zajmowali się pacjentką, jeden z onkologów podał jej śmiertelny zastrzyk. Lekarz, który zajmował się kobietą w 2011 r. odmówił jej, gdy poprosiła o eutanazję. W toku postępowania wyjaśniającego okazało się, że lekarz który wstrzyknął kobiecie truciznę, w pierwszej chwili też nie chciał przystać na eutanazję z powodu depresji, ale zmienił zdanie, gdy De Troyer wpłaciła 2500 euro darowizny na konto fundacji promującej eutanazję. To organizacja pod nazwą „Life End Information Forum”, której jednym z założycieli jest ów lekarz.

Ra/Nasz Dziennik