,,Ja na pojednanie jestem gotowy. Ale dopóki on się nie przyzna, że to on całego „Bolka” zrobił, to nie mogę się pojednać. Bo przecież on to zrobił! Gdy wypieprzyłem braci Kaczyńskich, wzięli sobie tego Cenckiewicza, dobrali Gwiazdę i Wyszkowskiego, dopasowali papiery, zapakowali w kartony i powieźli do Kiszczakowej. Babę nastraszyli i kazali jej nagadać, że to było w domu Kiszczaka. Niech powie prawdę, to się pojednam! Bo bez tego to ja zostaję agentem. To coś pan, zwariował?'' - powiedział Lech Wałęsa w rozmowie z ,,Wirtualną Polską''.

Były prezydent tłumaczył też, że nigdy nie wygrywał w zwykłego totolotka, ale w piłkarskiego, gdzie obstawiało się 13 meczów. ,,Jak na mnie szukali różnych rzeczy i doszukali się tych wygranych, to nawet tego dobrze nie napisali. Bo napisali, że wygrałem dwa razy w zwykłego totolotka. A przecież to nie był zwykły totolotek, tylko piłkarski'' - powiedział.

Pytany, czy ma sobie coś do zarzucenia, odparł:

,,Nic. Nie zdradziłem, nie donosiłem. Miałem wybitne szczęście. Proszę pana! Pierwszy dzień strajku w 70 roku, a ja wchodzę na komendę i przemawiam z okna. Zrobiłby pan to? No właśnie, a ja zrobiłem''.

Jak dodał, jego czyny nie mieszczą się przeciwnikom w głowie, stąd tłumaczą je agenturalnością. ,,Żadnych zdrad'' - powiedział Wałęsa w wywiadzie, dodając, że pozwalała mu na to wszystko odwaga, szczęście i przemyślność.

bb/wp.pl