Donald Tusk podczas obchodów rocznicy kontraktowych wyborów z 4 czerwca 1989 wygłosił przemówienie, w którym nie pozostawił żadnych wątpliwości, że zamierza wrócić do polskiej polityki. Jak zwykle jątrzył i "błyskotliwie" atakował obecny rząd. 

"Polska to wielki naród, nawet jeśli nie zawsze mamy szczęście do władzy"-stwierdził na początku.

"Z ręka na sercu muszę powiedzieć, że w Gdańsku to ja witam serdecznie, bo to jest moje miejsce na ziemi. I witam serdecznie gdańszczan i wszystkich, którzy przyjechali z całej Polski. Jesteście dzisiaj wszyscy gośćmi Pawła Adamowicza. Paweł Adamowicz jest tutaj dzisiaj, jest tutaj z nami"-podkreślił przewodniczący Rady Europejskiej. 

Polska to wielki naród, nawet jeśli nie zawsze mamy szczęście do władzy

"Lech Wałęsa dał nam przykład, jak zwyciężać mamy. Nie dzielcie się wtedy, gdy nie ma potrzeby. Nie wierzcie tym, którzy mówią, że prawie 40 proc. to nic"-apelował były premier do zwolenników opozycji. Jak przekonywał Tusk, jesienne wybory do parlamentu mogą być "powtórką" tych samorządowych, w których urzędy prezydentów zwłaszcza największych miast wywalczyli w większości kandydaci Koalicji Obywatelskiej. 

"Wyciągnijcie kilka wniosków. Dla wszystkich Polaków, którzy chcą ponownie poczuć smak zwycięstwa. Lech Wałęsa nie ma już 20 lat, a nie ma tygodnia, bym nie widział go gdzieś w terenie, w Polsce, gdzie przekonuje ludzi w koszulce z napisem, z którego tak niektórzy się śmieją. Śmieją się ci, którzy faktycznie nie lubią konstytucji!"-stwierdził Donald Tusk. 

"Z Gdańska znów pójdzie ten sygnał. Na mnie możecie zawsze liczyć"-powiedział szef RE. Jak zaznaczył, wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego również go nie ucieszył, jednak "trzeba być zdeterminowanym i odważnym" oraz ciężko pracować na zwycięstwo. 

"W roku 1988 i 1989 nikt nikogo nie wykluczał. Fenomen polskiego zwycięstwa polegał na tym, ze Polacy nie podzielili się: na wschód i zachód, czy miasta i wsie. Wszyscy walczyli razem. Jesteście dzisiaj trochę przygnębieni. Gdyby ci ludzie w 1989 roku byli przygnębieni, to gdzie bylibyśmy teraz? Smutasy nigdy niczego nie wygrają. Uwierzcie w to, że to o co walczycie, to to, o czym mówił polski papież"-apelował Donald Tusk. 

"Wasza Telewizja Publiczna, a nasz internet. Naprawdę, nie musimy czekać na łaskę pana Jacka Kurskiego. Dał nam przykład Lech Wałęsa, jak zwyciężać mamy"-stwierdził przewodniczący Rady Europejskiej. Jednocześnie "był łaskaw" przypomnieć, że również Śp. prezydent Lech Kaczyński był w Magdalence. 

"Kiszczak, Jaruzelski, Wałęsa i Kaczyński pili wódkę. Teraz go nie ma na tych zdjęciach, ale wierzcie mi, że widziałem te prawdziwe zdjęcia. (…) a co mieli robić? Strzelać do siebie?"-powiedział były premier, najwyraźniej powątpiewając w wiedzę historyczną i zdolność logicznego myślenia u swoich sympatyków. Każdy bowiem, kto cokolwiek wie na temat negocjacji w Magdalence, wie również, że brał w nich udział także Lech Kaczyński. Wie o tym również większość zwolenników PiS, bo- wbrew oczywistemu kłamstwu byłego premiera, Lech Kaczyński jest na zdjęciach. Tylko... Co z tego? Czy nie ważniejsze jest to, jaką rolę tam pełnił i jak te wydarzenia oceniał? Zdjęcia śp. prezydenta z Magdalenki krążą również na stronach typu Sokzburaka, których twórcy i "fani" traktują je jako szokujący i w jakiś sposób dyskwalifikujący dla PiS fakt. Innymi słowy, przewodniczącemu Rady Europejskiej tylko powinszować retoryki...

Jedno jest pewne: Tusk rozpoczął kampanię, dlatego też można się spodziewać. Nasuwa się tylko pytanie, czy zaczepki rodem z Sokuzburaka: "A widzicie? Kaczyński też pił w Magdalence" i porównanie Lecha Wałęsy do Bonaparte, to na pewno wszystko, na co Tuska stać.

yenn/Fronda.pl