- Ja zapowiadałem, że przez pół roku wstrzymam się z krytyką, by dać tym ludziom szansę. Jednak po słowach, jakie padły z ust Andrzeja Dudy podczas obchodów 45. rocznicy Grudnia‘70 muszę stwierdzić, że zaczynam się wstydzić za tego prezydenta. Niech to wystarczy za cały komentarz - powiedział Lech Wałęsa w rozmowie z Wirtualną Polską.

Chodzi o słowa prezydenta Dudy, który powiedział, że wstydzi się za III RP, w której po 1989 roku nie potrafiono skazać winnych za zbrodnię Grudnia’70, a komunistycznych bandytów nazywano ludźmi honoru.

- Obiecałem że 6 miesięcy nie będę komentował niekorzystnych uwag do obecnie panującej w Polsce władzy, ale to się nie da. Po dzisiejszej wypowiedzi Prezydenta Dudy w Gdyni muszę powiedzieć, że zaczynam się wstydzić za ten dar demokracji i przy każdej sposobności publicznej będę to powtarzał tak w kraju jak i na zagranicę. Zmienię zdanie jeśli publicznie przeprosi - napisał na swoim blogu Lech Wałęsa, który jest współodpowiedzialny za brak rozliczeń.

- W przeszłości podczas uroczystości pod Stocznią Gdańską sam, ze łzami w oczach, wykrzykiwałem podobne hasła. Jestem bardzo zadowolony z tego, że ktoś w końcu nas zauważył i za nami stanął. Nie wiem tylko czy nie za późno. 45 lat czekaliśmy na ukaranie zbrodniarzy i wciąż to nie nastąpiło - relacjonuje w WP Waldemar Brygman, uczestnik Grudnia‘70 oraz członek „Stowarzyszenia Społecznego Grudzeń70”.

- To my ryzykowaliśmy swoje życie i zdrowie. Ja do dziś jestem kaleką, po tym, jak kula przeszła przeze mnie na wylot - podkreśla.

Z kolei przewodniczący gdańskiej „Solidarności”, Krzysztof Dośla, mówi:

- Nie chodzi mi tu o kary więzienia, ale o zwykłe nazwanie katów po imieniu i oddzielenie ich od ofiar, by przestano relatywizować tamte wydarzenia. Przykre jest, że żadna z tych osób nie zostanie już ukarana. Mam jednak nadzieję, że słowa prezydenta Andrzeja Dudy są zapowiedzią dokonania osądu tamtego czasu - zaznacza.

- Nie dziwię się, że mu wstyd, gdyż w okresie, o którym mówił prezydent Duda, to m.in. on sprawował władzę w państwie. Ja rozumiem, że jest to odruch obronny i nic innego panu prezydentowi [Wałęsie] nie zostało do powiedzenia. Po ludzku jest to oczywiste, natomiast po drugiej stronie są fakty, którym nie da się zaprzeczyć. Są ofiary i ludzie, do których strzelano, a teraz są kalekami i żyją z zatrważająco niskich rent. Nikt się nimi nie zajął - dodaje Dośla.

- Są rodziny zabitych, które nie dostały żadnej rekompensaty za zbrodnie na ich bliskich oraz cierpienie. Dopiero 10 grudnia br. prezydent Andrzej Duda nadał im „Krzyż Wolności i Solidarności”. Wcześniej nikt nie pomyślał o tym, by choć w ten symboliczny przecież sposób, uhonorować tych ludzi. W międzyczasie zbrodniarze żyli sobie spokojnie i równie spokojnie poodchodzili, w ostatniej drodze mając asystę żegnających ich wybitnych polityków. Dla mnie to było żenujące, że ludzie, którzy byli bandytami i mieli krew na rękach spoczęli na głównych cmentarzach w Polsce. Nawet takiej prostej rzeczy nie potrafiliśmy do tej pory dopilnować. - zauważa.

Lech Wałęsa tak zupełnie odjechał, że nie dostrzega, że role bohaterów i katów w historii III RP zupełnie się odwróciły, że nie było rozliczeń, a ofiary zostały skazane na zapomnienie. To jest dopiero WSTYD!

bg/wp.pl