Wobec upadku sensu, sceptycyzmu i pokusy zaniechania stawiania sobie pytania o sens, które prowadzą do popadnięcia w zupełne zobojętnienie, wierzący są wezwani nade wszystko do postawienia w centrum swojego życia i refleksji Boga Jezusa Chrystusa[1].

Świat, w którym żyjemy potrzebuje piękna, by nie zatonąć w rozpaczy[2].

Głoszenie Ewangelii odbywa się w konkretnej rzeczywistości, w konkretnym czasie i przestrzeni głosi się Jezusa jako Zbawiciela świata. Adresatem tego orędzia zbawienia jest człowiek, żyjący w odpowiedniej kulturze, zanurzony w morzu rozmaitych opinii, obyczajów, ideologii i rytuałów. „Kościół jest obecny w świecie ludzkiej historii i kultury, jego instytucje, sakramenty i sama wiara jako ludzkie działanie należą do tego świata, chrześcijanie wespół z wszystkimi innymi ludźmi współtworzą kulturę”[3]. Więcej, nie sposób oddzielić człowieka, któremu głoszona jest Ewangelia, od kultury, w której przyszło mu żyć. Ta kultura (we współczesnym świecie funkcjonująca pod nazwą postmodernizmu) nie jest jakimś rodzajem balastu, który współczesny Syzyf zrzuci z siebie, gdy pobożny kaznodzieja i święty katecheta powiedzą, iż jest to kultura głupia, zła lub bezbożna. Wprost przeciwnie, współczesny człowiek odwrócił się od tego, co mądre, dobre i pobożne… ponieważ jest współczesny! Taka wersja „kultury”, nawet jeśli nazwiemy ją kulturą na opak, kontrkulturą albo negacją kultury, stała się częścią człowieka – aby objawić mu orędzie zbawienia należy poznać i zrozumieć świat, w którym żyjemy i z otwartością podjąć dialog z kulturą, która wychowała właśnie takiego człowieka i która w nim żyje.

W niniejszej refleksji (jest to rodzaj głośnego namysłu, a nie referat z gotowymi receptami) spróbuję wskazać na osiem wyznaczników kultury postmodernistycznej, wobec których orędzie chrześcijańskie nie może przejść obojętnie[4]. To wydaje się charakteryzować współczesnego człowieka: być może nigdy nie słyszał o Ośmiu Błogosławieństwach, ale doskonale posługuje się regułami gry w postmodernistycznym świecie. Kościół – zamiast narzekać na pustkę i nihilizm współczesnej kultury – powinien śpieszyć na ratunek tym, którym odebrano wiarę w Boga, a poprzez to również wiarę w siebie i sens własnego życia.

Początkowo miałem zamiar przedstawić znaczenie kultury wysokiej w procesie katechizacji dzieci, młodzieży i dorosłych. Ponieważ Bóg przychodzi do człowieka poprzez świat kultury, zaś sama kultura jest warunkiem sine qua non ewangelizacji, trudno przecenić jej rolę w dziele katechizacji. Bez większych problemów można wskazać artystów i dzieła, które odrywają wielką rolę w dialogu człowieka z Bogiem, stanowią świadectwo wiary i duchowości poprzednich pokoleń. We wszystkich dziedzinach kultury (literatura – malarstwo – architektura – muzyka) duch ludzki zdaje się poszukiwać Boga, objawiać Jego wielkość i składać modlitewny hołd. W takim ujęciu symbolem kultury byłaby gotycka katedra, w której rozbrzmiewają dźwięki muzyki organowej, zaś w otoczeniu obrazów i rzeźb słychać stare i nowe psalmy. Kultura jest zatem ogromną księgą, poprzez którą człowiek odpowiada Bogu na Jego Księgę stworzenia (świat) oraz Księgę Objawienia (Biblia).

Jednak szybko porzuciłem pomysł przedstawienia kultury wysokiej, aby… I tutaj pojawia się problem niniejszej pracy. Zamiast ewidencjonować znane powszechnie dzieła kultury i wskazywać na ich praktyczne zastosowanie w katechizacji, pragnę wypowiedzieć, i w pewnym sensie postawić pytanie, w jaki sposób katecheza powinna rozmawiać ze współczesnym człowiekiem[5]. Z tym człowiekiem, który nie słucha Beethovena i Bacha, nie czyta Dantego i Cervantesa, nie chce oglądać dzieł Giotta i Caravaggia. Człowiekiem, który zamiast do katedry wędruje w kierunku McDonalda. Albo – bardziej współcześnie i po polsku: człowiekiem, którego nie interesuje Penderecki i Kilar, Brandstaetter i Kamieńska, Duda Gracz i Nowosielski (co najwyżej poczyta Hołownię i Grzegorczyka), ponieważ najchętniej porozmawia o meczu Barcelony z Realem Madryt i – pijąc piwo marki PIWO – odnajdzie szczyt artystycznych przeżyć w najnowszym teledysku disco polo lub reklamie Media Markt z rozebraną „do rosołu” artystką o pseudonimie „Doda”. Jak Kościół powinien podjąć dialog z człowiekiem postmodernistycznym, wychowanym w erze popkultury? W jaki sposób katecheta (począwszy od rodzica, który wprowadza w świat wiary swoje dziecko – kończąc zaś na biskupie, odpowiedzialnym za zbawienie wielu tysięcy wiernych) powinien zmierzyć się ze współczesną wizją kultury (albo może kontrkultury)? Nie można tej kwestii pominąć albo udawać, iż nie istnieje – tak naprawdę we współczesnym świecie nie istnieje inna wersja człowieka poza człowiekiem postmodernistycznym. Właśnie ten człowiek stanowi cel katechizacji i to do niego skierowane jest orędzie Ewangelii. Dlatego w podtytule niniejszego opracowania umieszczam: instrukcja obsługi.

Romans z kiczem

Patrząc na współczesną cywilizację postmodernistyczną[6], bez trudu dostrzegamy rozmaite niepokojące zjawiska i nurty światopoglądowe, które nie liczą się z duchową sferą człowieka: „racjonalizm, indywidualizm łączący się z hedonizmem, subiektywizm, liberalizm i relatywizm moralny. Chyba największym niebezpieczeństwem i formą destrukcyjną jest pragmatyzm w teorii i praktyce”[7]. Niestety, współczesna kultura nie jest nastawiona na to, co duchowe, głębokie i wieczne. Raczej posługuje się prowizorycznością, nastawiona jest na chwilowość i ulotność swoich produkcji. Skoro neguje wartości wieczne, w zamian proponuje coś, co jest wartością na niby albo wartością przez chwilę. Stąd prawdziwe dzieła sztuki zastąpił kicz, a kultura została wyparta przez kult tandety[8]. Życie, które należy przeżywać z zegarkiem w ręku, ciągle szybciej i szybciej, nie zostawia czasu na modlitwę, adorację i kontemplację. Stąd płytkie dzieła kultury (a właściwie lepiej: „produkty pseudokultury”), w których nie ma miejsca na głęboką refleksję nad prawdą, pięknem i dobrem. Nie oznacza to jednak, że na obecny kryzys kultury nie wolno patrzeć z nadzieją i optymizmem – „może obecny kryzysowy stan sztuk jest konieczną fazą kolejnego przewartościowania, przygotowaniem gruntu pod coś nowego?”[9]

W katechezie należy podkreślać znaczenie dzieł kultury, które mają wymiar ponadczasowy. Arcydzieła ducha ludzkiego, ich wielcy i genialni twórcy, nie zabiegają o ulotną popularność. Należą do świata elity, którego nie stara się zrozumieć kultura masowa, często dbająca jedynie o zaspokojenie mniej lub bardziej prymitywnych gustów publiczności. Katecheza powinna trzymać się mocno klasycznej kultury, kanonu dzieł artystycznych, swoistej arystokracji ducha, ponieważ hołdowanie zmieniającym się modom i kaprysom współczesnego świata do niczego nie prowadzi. Bohaterem, o którym podczas katechizacji dowiaduje się dziecko lub młody człowiek, jest sam Bóg. Jego uczniowie są sługami prawdy i miłości, więc często w świecie fałszu i gniewu bywają zepchnięci w cień. Ich miejsce zajmują gwiazdy i gwiazdeczki, celebryci znani z tego, że są znani, osoby, które tylko pozornie zasługują na uwagę.

Ewangeliczna przypowieść o domu budowanym na piasku (Mt 7, 21-29) znajduje swoje wypełnienie we współczesnej kulturze kiczu. Świat pustych wartości, słowa bez żadnego znaczenia, nieustanne pragnienie rozrywki i zabawy, które nie pozwalają na głębszy i dłuższy namysł nad sensem życia, wreszcie wypędzenie Boga, aby „nie przeszkadzał” ze swoim wezwaniem do wiary i życie w moralności – wszystko to przynosi kiczowaty obraz człowieka i świata, który pozbawiony jest fundamentu. Tym bardziej należy wobec takiej wizji życia świadczyć o tym, że prawda istnieje. Że objawiła się w historii w osobie Jezusa Chrystusa.

Niech żyje komercja

Współczesna kultura zrezygnowała z etyki i estetyki na rzecz ekonomii. Hasło wszystko jest na sprzedaż wydaje się stanowić główną myśl ludzi XX i XXI wieku. Kultura również dostała się w szpony pieniądza. Artyści tworzą nie tylko z myślą o sukcesie artystycznym, ale i o zyskach finansowych. Sztuka stała się biznesem, w którym gra toczy się o milionowe stawki. Im większa rzesza konsumentów, którzy chcą kupić towar (w takim świetle dzieło artysty stało się towarem), tym większy zysk. Stąd upadek twórczości, która w założeniu nie zważa na osiągnięcie zysku i sukcesu marketingowego. W świecie wyzutym z wartości duchowych, kultura chrześcijańska przeżywa trudny czas.

W katechezie należy podkreślać darmowość zbawienia, które daje Bóg, dobry Ojciec. Zamiast chciwości i pazerności Boży plan zbawienia zaprasza do życia, w którym bardziej liczy się to, kim jestem niż to, ile posiadam. Zwłaszcza wśród ludzi młodych uwidaczna się wiara w ideały, entuzjazm, nonkonformizm, stąd właśnie młodzież należy wspierać w dążeniu do szlachetnych celów i w poszukiwaniu prawdziwego sensu życia[10]. Wydaje się, iż w epoce komercji i konsumpcjonizmu człowiek tym bardziej szuka bezinteresownych gestów przyjaźni i miłości, postaw, którym można być wiernym do końca, uczciwości, która nie poddaje się korupcji i wygodnictwu. W głoszeniu Ewangelii wypada wskazywać przykłady wiary, która nie ogląda się na świat i ułudę jego bogactwa, ale wszystko powierzyła Bogu.

Jezus do wszystkich swoich uczniów kieruje wezwanie: „Nie możecie służyć Bogu i mamonie” (Łk 16, 13). W świecie reklam, promocji i obligacji wydaje się to nierealne. Pieniądz stał się fundamentem ludzkiego życia. A jednak Ewangelia w kazaniu na Górze przypomina: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo Boże” (Mt 5, 3). Warto w katechizacji ukazywać piękno prostego i pokornego życia, w którym człowiek pozostaje wolny od nieustannej walki o karierę, sukces, stanowisko, zaszczyty, tytuły. Godność i wartość człowieka nie zależą od stanu posiadania. Praktyczny materializm jest poważną przeszkodą w spotkaniu z Bogiem, zaś opisana w Starym Testamencie „przygoda” ze złotym cielcem stanowi przestrogę również dla współczesnych. Nie oznacza to, iż wierzący mają żyć w biedzie, bez żadnych środków finansowych. Wydaje się, iż – poza przykładami radykalnego i bezkompromisowego naśladowania Jezusa w jego ubóstwie – warto rozważyć tezę, iż wierzący powinien mieć ambicję: „pragnę stać się najbogatszym człowiekiem na ziemi – aby pomagać najbiedniejszym!” Dzieła miłosierdzia, pomoc potrzebującym i wszelkiego rodzaju działalność charytatywna, powinny zostać wszczepione w nowe pokolenie chrześcijan. Tej wrażliwości nie wolno zatracić w świecie, w którym rządzi kult pieniądza.

Precz z oryginałem

W kulturze ponowoczesnej zanika pojęcie oryginalności. Wszystko staje się wtórne, powtórzone, imitowane. Każda rzecz zdaje się być rodzajem falsyfikatu, mniej lub bardziej tandetnej podróbki. Także w dziedzinie idei panuje posucha nowych i odkrywczych tez, wydaje się jakby dziś, w epoce postmodernistycznej, wszystko zostało opatrzone słowem post. „Żaden gatunek nie występuje już w formie czystej, klasycznej. Wszystko staje się pastiszem, cytatem, nawiązaniem do czegoś, co było, obróceniem kota ogonem”[11]. Ten brak nowości i oryginalności, zanik prawdziwej twórczości na rzecz masowego kopiowania wrzuca „konsumentów kultury” w pustkę i jałowość. Postmodernizm po pewnym czasie staje się inną wersją nihilizmu, naznaczony brakiem nadziei „pozostawia człowieka samemu sobie, niejako zawieszonego w próżni, gdzie musi on dźwigać na swoich barkach ciężar własnej wolności, skazany na ryzyko i targany wyrzutami sumienia. Kształtuje człowieka skłóconego z otoczeniem i kulturą, bardzo często wyobcowanego i samotnego”[12]. Nade wszystko w dziedzinie antropologii przynosi to opłakany skutek. Wszak autentyczna kultura to „odkrywanie swego sensu bycia człowiekiem poprzez żmudne działanie (…) kierowane rozumem”[13]. Skoro człowiek – tak uczy wiara chrześcijańska – został stworzony na obraz Boga, celem jego życia jest ocalenie tego jedynego w swoim rodzaju podobieństwa. Wszelkie deformacje i zmiany uderzają w godność i tożsamość istoty ludzkiej. Jak naucza papież: „Nie wolno oddzielać Boga od człowieka”[14]. Nie wolno zabierać człowiekowi – również w wymiarze kultury – Boga.

Katecheza powinna przypominać i wyjaśniać biblijną definicję istoty ludzkiej. Człowiek jest jedyny i niepowtarzalny, stworzony na podobieństwo Boga i obdarzony nieśmiertelną duszą. Nade wszystko jest chciany i umiłowany przez Boga (nie jest kolejnym numerem w wielkim mrowisku świata, w którym miliardy istnień błąkają się bez celu). Człowiek poprzez tajemnicę Wcielenia został obdarzony niezwykłą godnością, bowiem Syn Boży stał się człowiekiem dla zbawienia wszystkich ludzi[15]. Należy odpowiednio wprowadzać dzieci i młodzież (nie zapominając o formacji katechetycznej dorosłych) w życie sakramentalne Kościoła. Przez chrzest stajemy się dziećmi Bożymi i otrzymujemy łaskę, która towarzyszy nam przez całe życie. Natomiast pokuta i Eucharystia wyznaczają rytm życia chrześcijańskiego, w którym trwamy w komunii z Bogiem i ludźmi.

Hybryda

W kulturze późnej nowoczesności spotykamy wyjątkowe upodobanie do łączenia rozmaitych gatunków. Pluralizm i różnorodność, rozmaite konteksty, korespondencja wielorakich głosów – w sumie dają kolaż, który odbiorcę bawi i zaciekawia. Dzieło postmodernistyczne jest najczęściej hybrydą, czyli stanowi połączenie różnych elementów – im bardziej kontrastowych, tym większy wywoła efekt. W sferze duchowej takie praktyki znane są od dawna. Synkretyzm religijny i próba stworzenia nadreligii, która scali wszystkie możliwe wierzenia, nie zasługują jednak na większą uwagę. W wieku XX i XXI próbę takiej fuzji religijnej podejmuje New Age, na który składa się wiele różnych nurtów. Charakteryzuje go duchowość alternatywna ze swoją postawą indywidualnego, prywatnego odczuwania sacrum, oraz tzw. „nowa duchowość”, którą tworzy zlepek rozmaitych doświadczeń z dziedziny sztuki i natury, popularne wierzenia (często pogańskie i magiczne), idee psychoterapeutów, ekologów, feministek, mniejszości seksualnych i etnicznych[16].

Przykładem takiej synkretycznej twórczości jest pisarstwo Paolo Coelha. Brazylijski autor bestsellerów często przywołuje fragmenty Ewangelii, jednak w sąsiedztwie wielu innych tradycji i szkół filozoficznych. Podobnie jak nie można połączyć pięciu różnych narządów pięciu różnych istot, tak nie sposób z różnych tradycji stworzyć nowej super-religii. W teorii wygląda to interesująco, ale w praktyce nie prowadzi do prawdy i okazuje się zwyczajnym oszustwem. Z połączenia lwa, orła, słonia, karpia i kota Mruczka nie powstanie genialny kot, Mruczysław Wspaniały. Wprost przeciwnie, w ten sposób zlepiona istota będzie kaleka i chora, niczym hybris bytujące w swoim wyzutym z sensu świecie na niby.

Katecheza nie może zadowolić się podawaniem listy cytatów na zadany temat. Wprost przeciwnie, zamiast postmodernistycznej techniki kolażu należy uczyć głębokiej analizy oraz wyciągania wniosków. Uczyć myślenia w kategoriach wiary. Prawdziwy przekaz wiary nie polega na oglądaniu kolejnych prezentacji multimedialnych z życia Kościoła (niczym kronik filmowych w czasach komunizmu), ale na spotkaniu z żywym Chrystusem, na prawdziwym przeżyciu i interioryzacji prawd wiary. Na tym właśnie polega „wielka przygoda religijnego wychowania”[17]. Dlatego prawdziwy katecheta jest nie tylko nauczycielem, ale nade wszystko świadkiem Chrystusa.

Nihil novi (kultura wyczerpania)

Współczesny człowiek bardzo często uskarża się na lęk i depresję. Wydaje się, iż wszystko wokół niego zostało wyzute z sensu, cała rzeczywistość zamieniła się w pustynię, na której samotny człowiek ginie pozbawiony pomocy. Ten kryzys człowieka jest spowodowany odrzuceniem duchowości, wskazującej człowiekowi powołanie, które jest poza nim. Człowiek nie istnieje sam dla siebie, ale swoim życiem ma służyć większym wartościom. Nade wszystko powinien doświadczyć epifanii sensu, którym jest spotkanie z Bogiem osobowym. To autentyczna i głęboka potrzeba sacrum jest siłą, która potrafi wyrwać człowieka (i całą ludzką cywilizację) z nihilistycznej pustki.

W poszukiwaniu spójności i szczęścia, komunii i pojednania, mądrości i ocalenia, człowiek ery informatycznej, tak samo jak człowiek jaskiniowy, w doświadczeniu religijnym odkrywa sacrum fundujące jego istnienie, transcendujące jego skończoność i zapewniające jego ziemskiej odysei wieczne zakotwiczenie i wieczną przyszłość. Sacrum funduje celowość, która nadaje sens człowieczeństwu. Kryzys kultury współczesnej zakorzenia się w amnezji i wyraża w afazji. Chrześcijańska odpowiedź daje jej nową nadzieję, ukazując jej, że tragizm istnienia nie wyczerpuje się w duszącym horyzoncie immanencji, ale prześwietla się światłem Słowa, które stało się ciałem w łonie Dziewicy Maryi, ukrzyżowanym i zmartwychwstałym[18].

Recepta na zbawienie świata pozostaje ta sama. Jest nią dialog z Chrystusem zmartwychwstałym, który przychodzi mimo drzwi zamkniętych (por. J 20, 24-29). Potrafi pokonać mury naszych ograniczeń, lęku i zła, którymi odgradzamy się innych. Współczesny indywidualizm, jaki wydaje się być szczytem rozwoju ludzkiego „ja”, zamienił się w kult egoizmu i hedonistycznej samotności, z pozorami wspólnoty w postaci imprez techno lub rave culture. Tak skonstruowany świat stał się niezdolny do twórczego i płodnego działania, a wraz z potęgującą się wizją wyczerpania zasobów naturalnych planety, narasta apokaliptyczna wizja kresu rodzaju ludzkiego, który utracił wolę życia. Kultura śmierci to panowanie człowieka, który sam ogłosił się bogiem w swoim pustym i okrutnym królestwie.

W taki świat świadkowie Chrystusa posłani są z orędziem zbawienia. Prawdziwa wiara rodzi kulturę, zaś – jak powiedział Jan Paweł II – „wiara, która nie tworzy kultury, jest wiarą nie w pełni przeżytą”[19]. Można by nawet zapytać, czy aby nie jest wiarą martwą? „Kościół wie, że kultura, która rodzi się z tego spotkania z Ewangelią, jest ludzka i uczłowieczająca, zdolna dotrzeć do głębi serca i dobroczynnie promieniować we wszystkich środowiskach społecznych, w dziedzinie myśli, sztuki, techniki, wszystkim, co stanowi prawdziwą kulturę”[20]. Właśnie Ewangelia stanowi antidotum na wszelkie trucizny nowoczesnych ideologii, których proweniencja często sięga do starożytnych kultów pogańskich. Podobnie można oceniać idee późnej nowoczesności, konglomerat rozmaitych teorii i doktryn, tworzących rodzaj pseudofilozofii – taka właśnie jest „nowa kultura” postmodernizmu:

odrzucająca wiele tradycyjnych i podstawowych wartości, negująca między innymi istnienie absolutnego i hierarchicznego systemu wartości i norm. Hołduje ona postawie życiowej „otwartej” na wszystkie wzorce i sposoby zachowania, bez traktowania któregokolwiek z nich jako wyróżnionego; jest to często pogoń za nowością, oryginalnością, pochwała każdej odmienności, skrajnie pojęta wolność człowieka (indywidualizm) w myśl zasady: Jedyną granicą mojej wolności jest wolność drugiego człowieka. Jest to również taka postawa, gdzie obiektywną prawdę i jej poszukiwanie próbuje się zastąpić dialogiem, w którym każdy powinien posiadać prawo do wyrażania swojej własnej opinii (niemalże kult pluralizmu, ale bez dociekania obiektywnej prawdy). Jest to także próba odrzucenia dobra jako celu ludzkich działań moralnych, bo cóż to jest dobro?, wszystko jest przecież względne[21].

Relatywizm dotyczący wszelkiej formy działalności człowieka oraz bierność i apatia, które przechodzą w ironiczny negatywizm, zabijają w człowieku zdolność do odkrycia obiektywnej prawdy i szukania sensu życia.

Katecheta powinien czuwać na przekazem ortodoksyjnej nauki, jednocześnie uwrażliwiać na rozmaite formy starych herezji i błędnych nauk, które w nowych dekoracjach próbują omamić człowieka. Przydatne w tym jest studium apologetyki, jak i uważna i mądra lektura nieustannych polemik na temat wiary i religii. Wiele krytyki i antyklerykalnych opinii może stanowić doskonały punkt wyjścia do formułowania zdrowej nauki i ukazania miałkości postawy antychrześcijańskiej. Należy przy tym zachować właściwe proporcje: nie wolno ciągle zwalczać i polemizować, ponieważ najważniejsze jest głoszenie Ewangelii i nie wypada tracić czasu na analizę pustych i kłamliwych ideologii.

Ironia

Skoro wszystko można zakwestionować (relatywizm) oraz odrzucić (negatywizm), więc nic nie ma większego znaczenia. „Wszystko można skarykaturować: moralność, mistykę, posłuszeństwo, wiarę, religię, pobożność”[22]. W kulturze postmodernistycznej śmiech stał się okrutną bronią. Skądinąd naturalna postawa ludyczna (szukanie rozrywki, okazji do zabawy) zmieniła się w pełen nienawiści i cynizmu styl życia (jego maksymą zdają się być słowa: ten drugi istnieje tylko po to, by go wyśmiać, ośmieszyć, upokorzyć, poniżyć). Wobec machiny cynizmu i drwiny chrześcijanie często zamykają usta. Gorzkie doświadczenia uczą, iż najlepszy cel dla szyderców stanowi to, co święte. Im bardziej coś zasługuje na szacunek, a zostanie dotknięte chłostą śmiechu, tym większe zwycięstwo współczesnego ironisty. Dlatego wierzący starają się chronić wiarę przed ośmieszeniem. To naturalna postawa, chociaż pamiętajmy, iż oprawcy lżyli Jezusa na Golgocie, a On przyjmował w milczeniu całą nikczemność zła (por. Mk 15, 30). Dlatego zamiast z lękiem myśleć, jak ochronić swoją wiarę przed opluciem (chociaż często wydaje się, iż taką postawę dyktuje troska o własny egoizm, a nie względy religijne), należy mieć otwarte oczy na różne okazje, w których można świadczyć o wierze w Boga, który jest Miłosierdziem. Warto trzymać się w tym wypadku zasady H. de Lubaca: „Wiara dyskretna: tak. Wiara wstydliwa: nie”[23].

Ironia stała się sposobem życia dla współczesnego człowieka. Towarzyszy mu niejako od urodzenia do śmierci. Przyjmuje formy od pozornie niewinnej złośliwości, wobec której (i to najbardziej absurdalne) nie wolno się „obrażać”, bowiem to tylko żart, nie wolno być tak ważnym – aż do barbarzyńskich i niegodziwych profanacji, z udziałem wielotysięcznych rzeszy (jak w przypadku profanacji krzyża smoleńskiego na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, 5 sierpnia 2010 r.). Największe nieszczęście ironii (nie idzie o mądrą i celną krytykę, w której celował intelektualista w sutannie, biskup Ignacy Krasicki) polega na tym, iż powoli zabija wrażliwość na sferę sacrum. Skoro wszystko można wyśmiać, nie ma żadnych świętości[24]!

Podczas katechizacji nie wolno unikać problemów związanych z odrzuceniem wiary chrześcijańskiej. Wszelkie formy profanacji wzywają do modlitwy ekspiacyjnej oraz modlitwy w intencji tych, którzy nienawidzą Boga i religię. To w skali makro, natomiast w skali mikro wypada przypominać o codziennej praktyce unikania plotek, obmowy, wulgaryzacji języka w postaci powtarzania „dowcipów”, praktykowania chamstwa i cwaniactwa. Śmierć ze śmiechu także jest śmiercią. Dużo bardziej istotną kwestią (w porównaniu z troską o kulturę języka) jest rezygnacja z patosu i kościelnego „nadęcia”, z którymi Kościół kieruje do wiernych swoje nauczanie. Zasada ewangelizacji jest w tym wypadku dość prosta: orędzie miłości głośmy ludziom po ludzku, to znaczy w prosty i zrozumiały sposób.

Anarchia ponad wszystko

W epoce liberalizmu wolność stała się podstawową wartością[25]. Nade wszystko wolność artystyczna wydaje się nie mieć granic i – jak widzimy w polskich realiach – prawo jest bezradne nawet wobec bezczeszczenia Pisma świętego (jeśli tylko autor profanacji zadeklaruje się jako „artysta” i stwierdzi, iż jego działania stanowią element ekspresji artystycznej). W ogóle całość kultury współczesnej cechuje zapomnienie o klasycznej triadzie (dobro – prawda – piękno) w imię totalnej wolności, która często staje się promocją zła, kłamstwa i brzydoty. Epatowanie brutalnymi i obscenicznymi obrazami, oswajanie z tym, co wstrętne i ohydne, niszczy subtelność i wrażliwość w odbiorcy takich produktów pseudokultury. Ponieważ jest to kultura masowa, zniszczenia dokonuje się w milionach serc ludzkich. Wydaje się, iż w świecie artystycznym nastąpił zanik ambicji, by tworzyć wielkie i natchnione arcydzieła. A może po prostu artyści cierpią na zwyczajne ludzkie kompleksy: nie wierzą, iż potrafią stworzyć arcydzieło, więc uciekają w kicz, w żart, w karykaturę. Skoro dobro i miłość straciły swoją magnetyczną siłę, może współczesny widz „kupi” dzieło pełne zła i nienawiści. Może potrzebuje „gęsiej skórki” i wrażeń, od których krzepnie krew w żyłach. „Jest jednak niebezpieczeństwo, że artysta zasmakuje w złu i sztuka stanie się wyrazem cynizmu i pogardy dla człowieka. Można też się zapytać, czy pogarda dla piękna w sztuce nie płynie z głębszego i tragiczniejszego źródła: zaprzeczenia, że dobro jest rzeczywiste”[26]. Prof. Janusz A. Ihnatowicz stwierdza jednak, iż prawdziwe dzieło sztuki posiada ogromną moc, której odbiorca nawet nie jest świadomy: „zniszczy w nim nieczułość na dobro i fascynację złem, które jak mur stoją między człowiekiem i jego zmartwychwstaniem[27]. I nawet zwycięski ateizm – da się pomyśleć tylko na krótki czas, gdyż człowiek nie może żyć bez Boga[28].

Ta wiara powinna towarzyszyć dziełu ewangelizacji – rzeczywiście trzeba ewangelizować współczesną kulturę, być może trzeba ją dzisiaj egzorcyzmować. Ponieważ jaka kultura – taki człowiek, a celem Kościoła jest „pomagać człowiekowi w stawaniu się coraz bardziej człowiekiem[29]. Jeżeli – z różnych przyczyn – Kościół nie zaangażuje się w dzieło odnowy kultury, wówczas jak najbardziej realna pozostaje wizja nowej apokalipsy, kolejnego aktu ludobójstwa na naszej planecie. Zdaniem wielu myślicieli współczesna cywilizacja zgromadziła już dostateczny arsenał duchowy zła, aby nastąpiła kolejna katastrofa[30]. Należy przywrócić Boga człowiekowi, przypomnieć o jego duchowej tożsamości i o świecie sacrum, który jest jego naturalnym środowiskiem[31]. Człowiek zanika, „kiedy następuje rozbrat między kulturą a sacrum, kiedy pierwiastek duchowy w kulturze zostaje osłabiony lub wręcz zanika, kiedy następuje uśpienie etyczne w społeczeństwie, w którym wrażliwość na pustkę i zło została osłabiona, stłumiona, uśpiona”[32].

Również do ateistów i agnostyków ma zastosowanie fundamentalna zasada: dla każdego człowieka „być człowiekiem – to jego pierwszy obowiązek”[33]. Nie ma wolności od człowieczeństwa! Warto w tym miejscu przywołać refleksję kard. Paula Pouparda, który podczas Kongresu Kultury Chrześcijańskiej w Lublinie (w roku 2000), kreśli wizję antyhumanistycznego sekularyzmu, wolności od Boga i upadku kultury duchowej, jednak podaje również wzory wierności chrześcijańskiej kulturze: „religijna wizja świata całego pokolenia poetów i pisarzy, dramaturgów i myślicieli, filozofów i teologów przynosi nam prawdziwe szczęście bycia, po prostu szczęście istnienia i dumę z bycia chrześcijaninem: Péguy, Claudel, Bernanos, Mauriac, Maritain, Marcel, Daniélou, Congar i de Lubac, Guardini i Urs von Balthasar, by tylko kilku przytoczyć”[34]. Zamiast krytykować i tropić bluźnierców, stańmy się autentycznymi świadkami Ewangelii.

Katecheta powinien być znakiem sprzeciwu wobec świata. Współcześnie „walka o dusze” – autor Dramatu humanizmu ateistycznego nazywa ją „grą, która aktualnie rozgrywa się w głębi dusz”[35] – rozgrywa się w przestrzeni mediów, Internetu, kina. Warto reklamować wartościowe i głębokie duchowo dzieła, chociażby poprzez sprawdzoną formę dyskusyjnych klubów filmowych[36]. Warto słuchać, bowiem wiele przejawów zła nie jest manifestacją przynależności do świata profanum, ale wołaniem o pomoc. Wołającemu o ratunek, współczesnemu „wychowankowi” postmodernizmu, należy wyjść na spotkanie, pochylając się nad całą jego duchową nędzą, rozpaczą i lękiem, i pamiętając – jak uczył ks. prof. Józef Kudasiewicz – że „miłość chrześcijańska albo obejmuje wszystkich bez wyjątku ludzi, nawet wrogów i nieprzyjaciół Mt (5, 43-48), albo jej w ogóle nie ma”[37]. Katecheza jest najlepszym miejscem, aby podjąć trud odnowy wiary w sercu współczesnego człowieka.

Cóż to jest prawda?

Szczególnym znakiem rozpoznawczym epoki postmodernistycznej jest relatywizm. Odrzucenie obiektywnej prawdy i samego sensu jej poszukiwania, pozwala na reprodukowanie kolejnych dowolnych wersji i interpretacji. Zabrania się zabraniać – jak głosi hasło rewolucji seksualnej 1968 roku. Skoro prawda nie istnieje – wszystko jest dopuszczalne. Nie ma dobra i nie ma zła, nie istnieje prawda i nie istnieje fałsz (fikcja). Pytanie o prawdę, spór o istnienie prawdy, należy do fundamentalnych zagadnień współczesności. „Cóż jest prawda – pytał Piłat, a wraz z nim pytanie to stawiały i stawiają całe rzesze intelektualistów i zwykłych, zastanawiających się nad światem ludzi”[38]. Postmodernistyczny lęk przed prawdą jest lękiem przed odpowiedzialnością, przed przyjęciem kategorii sumienia i szukaniem sensu. Warto żywić nadzieję, że „człowiek nie może długo zadowalać się egzystencją byle jaką, gdzie zanikają punkty orientacyjne, gdzie człowiek posuwa się po omacku, we mgle, która zakrywa metafizyczne pewniki, gdzie gubi się znaczenie życia i miłości, pracy i rozrywki, ekonomii i polityki, cierpienia i śmierci. Śmierć Boga rodzi śmierć człowieka jako osoby i wartości transcendentnej, a także przerażającą zatratę nadziei”[39]. A zatem zmartwychwstanie klasycznej, humanistycznej kultury, z mocno postawioną kategorią prawdy, przywraca człowieka człowiekowi.

Skoro – jak nauczał Jan Paweł II – nie ma powodu unikać prawdy, nie ma powodu bać się prawdy. Prawda i wszystko, co jest prawdziwe, jest wielkim dobrem, ku któremu powinniśmy zwrócić się z miłością i radością[40]. W świecie fikcji, oszustwa i kłamstwa, wartość prawdy tym bardziej rośnie. Jak światło w ciemności wskazuje drogę zagubionym wygnańcom w drodze do Tego, który jest Prawdą (por. J, 14, 6). Należy jednak pamiętać, iż prawda powinna być nie tylko słowem głoszona, ale całym życiem świadczona[41]. Zdaniem współczesnego etyka, Alisadira MacIntyre`a, w dzisiejszym świecie obserwujemy filozoficzną katastrofę, której skutkiem jest moralny chaos. Wielości wypowiadanych opinii i słów towarzyszy zanik działania na rzecz obiektywnie definiowanego dobra. Zachodnia kultura pogrążyła się w niekończących się debatach i zaciekłych sporach, które stanowią dla niej cel i wartość samą w sobie – nie prowadząc do żadnych trwałych i etycznych ustaleń. Zamiast poważnego, racjonalnego poszukiwania odpowiedzi na istotne zagadnienia, jesteśmy świadkami histerycznego i demagogicznego forsowania własnych – często dziwacznych, wyzutych z jakiejkolwiek racjonalności – ideologii i pozbawionych wszelkiej moralności tez[42]. W takim świecie większość społeczności ludzkiej występuje w roli biernych obserwatorów, natomiast na scenie współczesnej kultury dominują (głównie za sprawą wszechobecnej telewizji) trzy typy postaci:

bogaty esteta (jego podstawowy cel to „walka z nudą” ; zaspokojenie własnych pragnień, w których nie zastanawia się dobrem innych),

biurokratyczny menadżer (najważniejsza dla niego jest ekonomiczna skuteczność, postępuje według zasady „cel uświęca środki”),

terapeuta (spełnia funkcję „kojącą” wobec dwóch poprzednich: neutralizuje problemy związane z wątpliwościami, wyrzutami sumienia, depresją; pomaga osiągnąć doskonały stan przystosowania do społeczeństwa)[43].

W takim modelu człowiek przestaje szukać prawdy i służyć prawdzie, ale zamienia się hedonistyczno-oportunistycznego turystę, który przemierza świat (wkrótce może i kosmos) w poszukiwaniu kolejnej zabawki, którą zajmie się przez chwilę.

Katecheza postrzega człowieka jako pielgrzyma, który idzie w stronę królestwa Bożego, a nie jako turystę zmierzającego w kierunku nicości. Katecheta zatem powinien kształtować osobowość katechizowanego. Nie tylko przekazywać doktrynę chrześcijańską, ale uczyć praktyki modlitwy i miłości do bliźnich. Aby te postawy były prawdziwe, katecheta powinien nie tylko nauczać innych, ale sam prowadzić życie głęboko chrześcijańskie. Nie uczy tylko słowami, ale całym sobą, własną osobą, a jeśli jest dla swoich wychowanków osobowością – to również poprzez autorytet, który otrzymał od Tego, który powierzył mu misję głoszenia Dobrej Nowiny.

* * *

Jakie wnioski można wyprowadzić z powyższego opisu sytuacji katechezy we współczesnej postmodernistycznej kulturze? Jaki powinien być status katechezy w dzisiejszej cywilizacji? Wydaje się, iż zamiast wielostronicowych elaboratów na temat związku wiary z kulturą, zamiast konferencji naukowych i wielogodzinnych polemik, w kwestii kultury w katechezie należy podjąć konkretne działania, których istotę stanowią trzy istotne aspekty:

  1) podmiotowość, 2) otwartość, 3) kreatywność (twórczość).

1. Nade wszystko nie wolno zapominać o katechizowanych – to oni w przyszłości będą tworzyć kulturę. Spośród nich będą pochodzić artyści, pisarze, malarze, architekci, filmowcy, piosenkarze. Jeśli podczas katechezy doświadczą piękna orędzia chrześcijańskiego, jeśli dotknie ich moc Ewangelii, jeśli zetkną się z autentycznym duchem kultury chrześcijańskiej – to spotkanie wyda owoce. Nawet na manowcach życia fundament chrześcijańskiej kultury będzie dla nich nadzieją na rekonstrukcję zapomnianych wartości. Nade wszystko jednak wiara, którą otrzymali podczas katechezy (w rodzinie, w parafii, w szkole, w małych grupach) stanie się w nich oparciem wobec pustki, bezsensu i frustracji współczesnego świata. Wyniesiona z katechezy duchowość chrześcijańska okaże się wielkim motorem twórczości i wiary w sens życia ludzkiego, w sens świata i wszelkiej ludzkiej twórczości.

2. Nie wolno podchodzić do współczesnej kultury z lękiem. Rzeczywiście, zawiera ona w sobie wiele ciemności, jednak katechecie nie wolno w żaden sposób zamienić się w cenzora, który opiniuje, ile „jest diabła” w konkretnych tekstach kultury. Potrzebna jest otwartość, aby nie doprowadzać do rozdziału świata kultury na dwie części – popkulturę masową, którą żyje świat, oraz kulturę kościelną, zastrzeżoną dla wierzących. Ten dialog z kulturą, prowadzony podczas katechezy i poprzez katechezę, powinna cechować roztropność – jeśli katecheta potrafi spokojnie omówić dzieło filmowe (wyzute z wszelkiej duchowości), którym zachwyca się „pół świata”, jeśli potrafi rzeczowo nazwać jego „plusy” i „minusy”, wówczas może zaproponować katechizowanym dzieło, które – w mniemaniu katechety – ma większą wartość, wprowadza w świat sacrum albo niesie w sobie światło Ewangelii.

3. Podążajmy drogą, którą Kościół wyznaczył przed wiekami: warto odnowić instytucję mecenatu artystycznego. Nie wolno żałować środków materialnych na kulturę. W polskiej rzeczywistości spotykamy wiele takich inicjatyw: popularność serialowego Ojca Mateusza wiąże się z muzyką genialnego kompozytora Michała Lorenca, który nie wstydzi się wiary; podobnie wotum Jerzego Dudy Gracza (Golgota Jasnogórska) doczekało się komentarza poetyckiego Ernesta Brylla i oprawy muzycznej Wojciecha Kilara. Nie wolno szczędzić środków, aby wybitni artyści tworzyli dzieła sztuki, których inspirację i cel stanowi sacrum. Kościół nie powinien biernie czekać, aż jakiś nowy Mel Gibson zekranizuje kolejny raz Pasję! Ewangelizacja powinna korzystać z najwybitniejszych artystów – także poprzez ewangelizację środowisk artystycznych – aby piękno (wedle nauki Jana Pawła II, którą powtarza za Cyprianem Norwidem) zaowocowało zmartwychwstaniem do życia w Bogu.

Bruno Forte, podczas VII Kongresu Teologów Polskich w Lublinie, powiedział do zgromadzonych:

Chrześcijaństwo trzeciego tysiąclecia (w tym teologia) albo będzie gorliwym i wiarygodnym świadkiem nadziei, która nie zawodzi (…) albo nim nie będzie, bo nie będzie mieć nic do powiedzenia o miłości rozbitkom krótkiego wieku, którzy – mimo wszystko – wciąż poszukują tego sensu i historii, jaki został nam w pełni ofiarowany jedynie w Chrystusie[44].

Prawdziwym zagrożeniem dla współczesnego świata jest zanik podmiotowości, utrata tożsamości i poczucia wartości własnego życia, oderwanie człowieka od Boga i Kościoła, które skutkuje wielkim niebezpieczeństwem „katastrofy antropologicznej, to znaczy przekształcenia wszystkich nas w istoty niepełne, pozbawione nienaruszonego sumienia i zdolności słuchania Bożego wołania”[45]. Zdaniem Leo Scheffczyka „we współczesnym społeczeństwie można zauważyć po raz pierwszy utratę nadziei zbawienia i oczekiwania na łaskę jako fenomen ogólny”[46]. Tym bardziej Jezus jako jedyny Zbawiciel i Odkupiciel człowieka powinien być w centrum katechizacji: głosimy Osobę – osobom, Jezusa – ludziom. Tym bardziej należy przypominać, iż Bóg pragnie, „żebyśmy stali się ludźmi, którzy miłują”[47]. Ponownie odkrycie swojego chrześcijańskiego powołania pozwoli współczesnym ludziom nie tylko na autentyczne, głębokie i wartościowe życie, ale zaowocuje życiem, które można odczytać jako dzieło sztuki.

Katecheza powinna również z wielką otwartością wsłuchiwać się w bóle i lęki współczesnych ludzi – nie jest bowiem doktryną, która rywalizuje z innymi konkurencyjnymi ideologiami, ale stanowi receptę na życie wieczne, antidotum na śmierć i zaspokaja najgłębsze ludzkie głody[48]. Głoszenie wiary powinno być pełne radości, bowiem oznacza żywą i prawdziwą obecność Boga, który pragnie ocalić każdego człowieka. Kościół „w opozycji do banalnych, a często groźnych ideologii, które znajdują się na ustach wszystkich i nagłaśniane są w mediach, a które ostatecznie usiłują totalitarnie zawładnąć człowiekiem (…), głosi prawdziwą wielkość i godność człowieka, ukazując jego odwieczne powołanie i przeznaczenie do życia wiecznego. Świadomość tego powołania często chroni człowieka przed utratą sensu życia i rozpaczą”[49]. Współczesny kryzys wiary nie zapowiada bynajmniej „agonii chrystianizmu”, ale stanowi szansę do sformułowania na nowo orędzia chrześcijańskiego dla współczesnego świata. Dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek, potrzebuje on Chrystusa.

Wreszcie należy przypomnieć, iż odpowiedzialność za przyszłość Kościoła i świata spoczywa na wszystkich wierzących. To oni powinni być prawdziwymi katechetami, dobrymi nauczycielami, przewodnikami w drodze do królestwa Bożego, powinni skupić „całe swoje życie duchowe wokół słuchania i głoszenia Słowa”[50]. Współczesnemu człowiekowi powinni w każdej sytuacji objawiać nadzieję, nie ulegać zwątpieniu i pamiętać „jak wielki jest w ludziach głód żywego słowa. Jakże ważne jest, żeby ten głód był zaspokojony!”[51]

Ks. Stefan Radziszewski


Bibliografia – wybór

Adamski F., Integralna wizja kultury u podstaw chrześcijańskiego wychowania, [w:] Wychowanie chrześcijańskie a kultura, red. M. Nowak, T. Ożóg, Lublin 2000, s. 15-20.

Chrost S., Doświadczenie egzystencjalne wymiarem współczesnej katechezy, Radom 1998.

Jan Paweł II, Świat kultury i sztuki jest powołany do budowania człowieka (Przemówienie po wysłuchaniu koncertu w teatrze La Scala, Mediolan, 21 maja 1983), [w:] tegoż, Wiara i kultura. Dokumenty, przemówienia, homilie, Rzym 1986, s. 213-217.

Jan Paweł II, Więź myślenia naukowego z wiarą warunkiem poszukiwania prawdy (Przemówienie do naukowców i studentów, Kolonia, 15 listopada 1985), [w:] tegoż, Wiara i kultura. Dokumenty, przemówienia, homilie, Rzym 1986, s. 88-93.

Jan Paweł II, Zaproponujcie światu model cywilizacji chrześcijańskiej (Przemówienie do świata kultury, Quito, 30 stycznia 1985), [w:] tegoż, Wiara i kultura. Dokumenty, przemówienia, homilie, Rzym 1986, s. 280-288.

Jawłowska A., Nowa duchowość. Od kontrkultury do New Age, [w:] Religia i kultura w globalizującym się świecie, red. M. Kempny, G. Woroniecka, Kraków 1999, s. 51-70.

Kapuściński R., Współczesne patologie władzy a banalność zła, [w:] Sacrum i kultura. Chrześcijańskie korzenie przyszłości; Lublin, 15-17 września 2000 r. (Materiały Kongresu Kultury Chrześcijańskiej), red. R. Rubinkiewicz, S. Zięba, Lublin 2000, s. 93-104.

Poupard P., Pomiędzy barbarzyństwem i nadzieją. Kryzys współczesnej kultury i chrześcijańska odpowiedź, tł. A. Pilorz, [w:] Sacrum i kultura. Chrześcijańskie korzenie przyszłości; Lublin, 15-17 września 2000 r. (Materiały Kongresu Kultury Chrześcijańskiej), red. R. Rubinkiewicz, S. Zięba, Lublin 2000, s. 17-33.

Sobolewski T., Myśli na temat kiczu nihilistycznego, [w:] Sacrum i kultura. Chrześcijańskie korzenie przyszłości; Lublin, 15-17 września 2000 r. (Materiały Kongresu Kultury Chrześcijańskiej), red. R. Rubinkiewicz, S. Zięba, Lublin 2000, s. 235-243.



[1] B. Forte, Chrześcijaństwo europejskie wobec współczesnych wyzwań, tł. M. Gawlik, [w:] Kościół w życiu publicznym. Teologia polska i europejska wobec nowych wyzwań (materiały VII Kongresu Teologów Polskich – Katolicki Uniwersytet Lubelski, 12–15 września 2004 r.), t. I, Lublin 2004, s. 25.

[2] J. A. Ihnatowicz, „Kształtem miłości piękno jest…”. Jana Pawła II propozycja dla artystów. Poezja jako wartość dla człowieka i kultury, [w:] Kultura – młodzież – edukacja, red. A. Popławska, L. M. Jakoniuk, Białystok 2008, s. 82.

[3] A. Zuberbier, Kultura, [w:] Słownik teologiczny, t. I, red. A. Zuberbier, Katowice 1985, s. 268.

[4] Warto sięgnąć do literatury, która przybliża zagadnienie kultury i filozofii postmodernistycznej: J. Sochoń, Religia w projekcie postmodernistycznym, Lublin 2012; B. Baran, Postmodernizm i końce wieku, Kraków 2003; S. Nagy, Problem Boga problemem człowieka, Lublin 2006; M. Dziewiecki, Wychowanie w dobie ponowoczesności, Kielce 2002; J. Mariański, Religia i Kościół między tradycją i ponowoczesnością, Kraków 1997; E. Gellner, Postmodernizm, rozum i religia, Warszawa 1997; poświęcony zagadnieniom teologii w epoce postmodernizmu pierwszy numer kwartalnika Wydziału Teologicznego UKSW „Kultura – Media – Teologia” 2010, nr 1 (Progi (po)nowoczesności), w nim m.in. teksty H. Seweryniaka, W. Kaweckiego, A. Kwaśniaka, M. Dziewieckiego.

[5] Najczęściej człowiek postmodernistyczny nie studiuje klasycznych dzieł później nowoczesności (J. Derrida, R. Rorty, M. Foucault, J. Deleuze, Z. Bauman, J.-F. Lyotard, J. Baudrillard), ale w swoim myśleniu i sferze wyznawanych wartości, w codziennej praktyce życiowej, stał się adeptem postmodernistycznych teorii i ponowoczesnego światopoglądu.

[6] Wyznaczniki postmodernizmu (prezentuję je we własnej wersji) – stanowiące prowokacyjne tytuły kolejnych części opracowania – podaję, podążając za Januszem Sławińskim, wybitnym profesorem literatury (zob. J. Sławiński, Postmodernizm, [w:] Słownik terminów literackich, red. M. Głowiński, T. Kostkiewiczowa, A. Okopień-Sławińska, J. Sławiński, Wrocław-Warszawa-Kraków 2005, s. 413-414).

[7] A. Napiórkowski, Teologia polska wobec wyzwań współczesności, [w:] Kościół w życiu publicznym, dz. cyt., s. 36.

[8] Nadprodukcja kiczu spotykana jest również w sztuce sakralnej, co stanowiło przedmiot konferencji zorganizowanej przez Instytut Historii Sztuki KUL Pomiędzy wiarą a sztuką – sztuka i kicz w przestrzeni sakralnej (Lublin, 31 maja – 2 czerwca 2012).

[9] T. Sobolewski, Myśli na temat kiczu nihilistycznego, [w:] Sacrum i kultura. Chrześcijańskie korzenie przyszłości; Lublin, 15-17 września 2000 r. (Materiały Kongresu Kultury Chrześcijańskiej), red. R. Rubinkiewicz, S. Zięba, Lublin 2000, s. 235.

[10] Wychowanie religijne powinno ogarniać całego człowieka: cele wychowawcze realizowane są w warstwie biologicznej, psychologicznej, socjologicznej, kulturotwórczej oraz duchowej (zob. M. Rusiecki, Wychowanie religijne przykładem edukacji integralnej, [w:] Wychowanie integralne w szkole nazaretańskiej, red. B. Skrzyp, S. Radziszewski, Kielce 2008, s. 36-40).

[11] T. Sobolewski, dz. cyt., s. 235-236.

[12] W. Kawecki, Piękno życia chrześcijańskiego, Kraków 1999, s. 81.

[13] M. A. Krąpiec, Człowiek w kulturze, Rzym-Warszawa 1990, s. 200.

[14] Jan Paweł II, Świat kultury i sztuki jest powołany do budowania człowieka (Przemówienie po wysłuchaniu koncertu w teatrze La Scala, Mediolan, 21 maja 1983), [w:] tegoż, Wiara i kultura. Dokumenty, przemówienia, homilie, Rzym 1986, s. 214.

[15] Zob. S. Chrost, Doświadczenie egzystencjalne wymiarem współczesnej katechezy, Radom 1998, s. 138.

[16] Zob. A. Jawłowska, Nowa duchowość. Od kontrkultury do New Age, [w:] Religia i kultura w globalizującym się świecie, red. M. Kempny, G. Woroniecka, Kraków 1999, s. 53.

[17] M. Rusiecki, dz. cyt., s. 41.

[18] P. Poupard, Pomiędzy barbarzyństwem i nadzieją. Kryzys współczesnej kultury i chrześcijańska odpowiedź, tł. A. Pilorz, [w:] Sacrum i kultura, s. 31 (podkr. – SR).

[19] Cyt. za: Życie jest piękne (rozmowa z o. Wacławem Oszajcą, redaktorem naczelnym „Przeglądu Powszechnego”), [w:] A. Jarmusiewicz, Chrześcijaństwo i kultura w XXI wieku, Kraków 2002, s. 203.

[20] Jan Paweł II, Zaproponujcie światu model cywilizacji chrześcijańskiej (Przemówienie do świata kultury, Quito, 30 stycznia 1985), [w:] tegoż, Wiara i kultura, s. 283.

[21] W. Kawecki, dz. cyt., s. 81.

[22] H. de Lubac, Najnowsze paradoksy, tł. K. Dybeł, A. Ziernicki, Kraków 2012, s. 59.

[23] Tamże, s. 62.

[24] Podczas procesji Bożego Ciała człowiek-motyl, łódzki performer, zakłóca przebieg uroczystości religijnej. „Radosnym krokiem pląsał wśród uczestników procesji, póki nie zatrzymali go policjanci”, jak napisał autor, rozbawiony całą sytuacją, internetowego komentarza (http://expressilustrowany.pl/motyl-na-procesji-zdjecia-wideo,artykul.html?material_id=4e030b9e16f1da9e40000000; dostęp: 23.01.2013). Trudno spodziewać się, aby „artysta” za chwilę klęknął obok ks. Ireneusza Kuleszy, proboszcza łódzkiej archikatedry, i z pokorą skłonił głowę… Przed tak wielkim Sakramentem. Jego happening to prywatna manifestacja niewiary oraz szydercze pytanie skierowane do wierzących: Kto mi zabroni …?

[25] „Współczesny człowiek jest „chory” na wolność, którą pojmuje jako niczym nie skrępowaną autonomię, jako prawo dyspensowania się od przedkładanych mu moralnych zakazów czy nakazów. Rodowód takiej postawy jest zróżnicowany. Składają się na nią wpływy nihilistycznej filozofii egzystencjalnej (J. P. Sartre), skrajnego sytuacjonizmu moralnego, idei „nadczłowieka” F. Nietzschego, wzgardy dla wszelkiego autorytetu, od rodzicielskiego począwszy, a na wychowawczym, państwowym i religijnym skończywszy” (S. Rosik, Czy Kościół lęka się wolności?, [w:] Problemy współczesnego Kościoła, red. M. Rusecki, Lublin, 1997, s. 423).

[26] J. A. Ihnatowicz, dz. cyt., s. 80.

[27] Tamże, s. 82.

[28] H. de Lubac, Dramat humanizmu ateistycznego, tł. A. Ziernicki, Kraków 2004,  s. 366-367.

[29] F. Adamski, Integralna wizja kultury u podstaw chrześcijańskiego wychowania, [w:] Wychowanie chrześcijańskie a kultura, red. M. Nowak, T. Ożóg, Lublin 2000, s. 20.

[30] Dzieje współczesnej cywilizacji to „dramatyczna historia. To jest, w punkcie swego najwyższego skupienia, wielki kryzys czasów nowożytnych, kryzys, w którym my dziś uczestniczymy i który na zewnątrz przybiera postać nieporządku, który rodzi tyranie i zbiorowe zbrodnie, który przekłada się na ogień, ruiny i krew” (H. de Lubac, Dramat humanizmu ateistycznego, s. 40).

[31] „Chrześcijanin stoi wobec alternatywy: albo ulec syreniemu głosowi kuszącej go samowoli, albo podjąć odpowiedzialne dobro w sobie i braciach budowania w wolności „obrazu i podobieństwa Bożego”. Za pierwszym wyborem czai się destrukcja, duchowa śmierć i nicość, za drugim – największa promocja człowieczeństwa, bo autentyczne przebóstwienie ludzkiej osoby. Aby jednak w człowieku zwyciężyło dobro, trzeba koniecznie podjąć trud wychowania do wolności” (S. Rosik, dz. cyt., s. 431).

[32] R. Kapuściński, Współczesne patologie władzy a banalność zła, [w:] Sacrum i kultura, s. 97.

[33] F. Adamski, dz. cyt., s. 18.

[34] P. Poupard, dz. cyt., s. 29.

[35] H. de Lubac, Dramat humanizmu ateistycznego, s. 85.

[36] Kielecki przykład żywej działalności duszpasterskiej poprzez DKF stanowi parafia pw. Św. Antoniego Padewskiego i grupa pod kierunkiem ks. dra Pawła Tambora, wykładowcy filozofii w kieleckim seminarium duchownym.

[37] J. Kudasiewicz, Powołanie do służby. Szkice z teologii i duchowości biblijnej, Lublin 2011, s. 455.

[38] J. Puzynina, Słowo – wartość – kultura, Lublin 1997, s. 301.

[39] P. Poupard, dz. cyt., s. 21.

[40] Zob. Jan Paweł II, Więź myślenia naukowego z wiarą warunkiem poszukiwania prawdy (Przemówienie do naukowców i studentów, Kolonia, 15 listopada 1985), [w:] tegoż, Wiara i kultura, s. 93.

[41] Zob. J. Puzynina, dz. cyt., s. 459. O. Raniero Cantalamessa wyjaśnia to przywołując nauczanie świętych: „Łatwo jest głosić, trudniej praktykować. Serafin z Sarowa, święty bardzo ceniony przez Rosjan, mawiał, że głoszenie kazań jest tak łatwe, jak rzucanie kamieni z dzwonnicy, ale wprowadzanie w czyn jest tak trudne, jak wnoszenie na plecach kamieni na jej szczyt. Ideałem byłoby rzucanie tylko tych kamieni, które najpierw samemu się wniosło, to znaczy głoszenie tylko tego, co samemu się praktykuje” (R. Cantalamessa, Tajemnica głoszenia Słowa Bożego, tł. G. Niedźwiedź, Wrocław 2007, s. 27).

[42] A. MacIntyre, Dziedzictwo cnoty. Studium z teorii moralności, Warszawa 1996, s. 33.

[43] Zob. tamże,  s. 63-73.

[44] B. Forte, dz. cyt., s. 30 (podkr. – SR).

[45] J. Schreider, Ryzyko katastrofy antropologicznej, [w:] Chrześcijaństwo i kultura w Europie. Pamięć, Świadomość, Program. Teksty sympozjum presynodalnego (Watykan, 28–31 października 1991), Kielce 1992, s. 272.

[46] L. Scheffczyk, Obietnica pokoju, tł. L. Biczyk, Poznań 1995, s. 63.

[47] J. Ratzinger, Sól ziemi. Chrześcijaństwo i Kościół katolicki na przełomie tysiącleci (z kardynałem rozmawia Peter Seewald), tł. G. Sowiński, Kraków 1997, s. 243.

[48] Zdaniem H. de Lubaca pewne jest, że „religia powinna wszystko kształtować, wszystko przenikać, że wszystkie czynności człowieka powinny być schrystianizowane, że zatem musimy w naszym nauczaniu i apostolacie na bieżąco poruszać wszelkiego rodzaju tematy, które nie były uważane za czysto religijne” (H. de Lubac, Najnowsze paradoksy, s. 134).

[49] J. Kołodziejczyk, Religijność słuchaczy a ich oczekiwania wobec kazań, [w:] Słuchacz słowa, red. W. Przyczyna, Kraków 1998, s. 237.

[50] Jan Paweł II, Wstańcie, chodźmy!, Kraków 2004, s. 39.

[51] Tamże, s. 40.