Fronda.pl: Robert Biedroń już od dłuższego czasu zapowiadał, że być może, zamiast walczyć o reelekcję w Słupsku, wejdzie do „wielkiej” polityki. Prezydent Słupska twierdzi, że boją się go zarówno PiS, jak i PO. Od pewnego czasu jest dość nachalnie promowany w mediach. Skąd to się bierze oraz kto- i czy- może się bać Biedronia?

Jan Maria Jackowski, senator PiS: Przede wszystkim można powiedzieć, że Robert Biedroń zdecydowanie zawiódł swoich zwolenników, zwłaszcza ten lewicowo-liberalny mainstream, który pokładał w nim ogromne nadzieje. Zwolennicy Biedronia liczyli, że będzie to polityk, który odbuduje radykalną, antyklerykalną lewicę. Okazało się, że te nadzieje były na wyrost. Robert Biedroń jest tworem „nadmuchanym” przez media, nie mając jednocześnie ani realnych struktur, ani realnego przełożenia na życie polityczne. W Polsce nie ma również elektoratu, który by w sposób masowy popierał Roberta Biedronia i ugrupowanie, które ewentualnie by założył. Jego konferencja prasowa najlepiej pokazuje, że wystawił się na „giełdzie” i czeka, co będzie dalej: czy na przykład zechce o niego zabiegać Koalicja Obywatelska, która już robi transfer o panią Barbarę Nowacką. Czy tak samo będzie zabiegać o niego i wystawi, powiedzmy, w wyborach do Europarlamentu, przed czym pan Robert Biedroń na pewno by się nie bronił, a może umieści go później na listach wyborczych do polskiego parlamentu? Względnie, czy zdecyduje się zbudować własną siłę, jeżeli będzie miał sponsorów i struktury, które zechcą się do niego przyłączyć.

Niewątpliwie, decyzja pani Nowackiej, która związała się z Platformą Obywatelską, utrudniła ruch pana Roberta Biedronia. Ta dwójka była bowiem uważana za naturalnych współpracowników przy projekcie politycznym pod hasłem oświecona, antyklerykalna, liberalna obyczajowo lewica.

Takie postacie jak Robert Biedroń czy Barbara Nowacka mogą trafić do tej części wyborców, którzy chcą świeckiego czy też laickiego państwa. Do tej części Polaków, którzy uważają PiS za partię „ultrakatolicką”, pod rządami której związki państwa z Kościołem są dla nich zbyt silne. Czy jednak, gdyby rzeczywiście do władzy doszedł Robert Biedroń czy politycy ideowo mu bliscy, ta „laicyzacja” i „neutralność światopoglądowa” wyszłaby nam na dobre? Janusz Palikot, w którego partii Biedroń zaczynał karierę polityczną, również walczył z katolicyzmem i chyba na dobre mu to nie wyszło.

Świeckie państwo równa się ateistyczne państwo. Mówił o tym bardzo wyraźnie papież Jan Paweł II podczas jednej ze swoich pielgrzymek do Polski. Mam w pamięci te słowa, myślę, że doskonale pamiętają je również starsi czytelnicy. Z dużą ostrożnością trzeba podchodzić do haseł czy to neutralności światopoglądowej, czy to tzw. laickiego państwa. Często są to bowiem synonimy budowania państwa programowo, ideologicznie ateistycznego, czyli wcale nie neutralnego światopoglądowo ani laickiego. W miejsce religii katolickiej po prostu proponuje się nam swoistą religię „laickości”. Trzeba również wziąć pod uwagę, że mamy polską konstytucję, polską tradycję, polską historię. Fakt, że struktury administracyjne państwa polskiego oraz struktury kościelne budowały się w naszym kraju równolegle (X wiek), pokazuje szczególny, nierozerwalny związek między Kościołem a narodem. Ta wyjątkowa tradycja może się komuś nie podobać, ale to nie znaczy, że powinniśmy od niej odejść.

Robert Biedroń ma również spory problem z aferą pedofilską w Słupskim Ośrodku Kultury. Na pytania dziennikarzy odpowiada wymijająco, nie kwapi się, żeby sprawę raz na zawsze wyjaśnić i żeby winni ponieśli odpowiedzialność. Czy taki „bagaż” z Słupska nie dyskwalifikuje go politycznie?

Być może ta afera spowodowała, że pan Robert Biedroń zrezygnował z ubiegania się o reelekcję na stanowisku prezydenta Słupska, ponieważ doskonale zdaje sobie sprawę, że w dzisiejszym świecie brak reakcji na tak drastyczne przykłady tak obrzydliwych działań jest wyjątkowo negatywnie odbierany nawet w elektoracie laicko-lewicowym.

Przed każdymi wyborami na scenie politycznej pojawiają się jakieś „dziwne”, kontrowersyjne ugrupowania i postacie, których żywot jest raczej krótki: Janusz Palikot i Twój Ruch, Ryszard Petru, zapewne taki sam los spotka jego dawną partię- Nowoczesną. Czy Biedroń podzieli los tych ugrupowań, czy też ma szansę, na dłuższą obecność w polityce?

Moim zdaniem jedyną szansą pana Biedronia na dalszą obecność w polityce jest dołączenie się do któregoś z istniejących ugrupowań politycznych, które mają ugruntowaną pozycję i działanie w ramach takiej struktury. Pomysł stworzenia odrębnego, nowego produktu politycznego jest w obecnych warunkach z góry skazany na porażkę. Gdyby bowiem było inaczej, sam Robert Biedroń na swojej ostatniej konferencji prasowej zapowiedziałby stworzenie takiego ruchu.

Jeszcze raz zwróćmy uwagę na nachalne promowanie tego polityka w mediach. W ostatnich dniach, mówiąc pół żartem, pół serio, otwieramy lodówkę, a tam Robert Biedroń. Może ktoś za nim stoi, może komuś zależy, aby tak promować prezydenta Słupska?

Tak jak mówiłem na początku. Wizerunek Roberta Biedronia w mediach został „nadmuchany”. Polityk ten kreowany jest na „zbawcę”, „nową siłę” w polskiej polityce. Niewątpliwie, jego ruchy polityczne z ostatnich dni zawiodły na pewno tych wszystkich, którzy uwierzyli w to, co pisano na temat prezydenta Słupska w mediach mainstreamowych.

Bardzo dziękujemy za rozmowę.