Tradycyjnie już od 2010 przyznaję „Antynagrody” dla tych, którzy skompromitowali się w polskim życiu publicznym w danym roku. A oto między innymi laureaci „Antynagrody Czarneckiego” za poprzednie lata.

2010 – Tusk jr, Grzechowiak, Chyra, Olbrychski, Kidawa-Błoński, Polański, Wojewódzki, Materna, Smuda, Kutz, Tym, bp. Pieronek, gen. Cieniuch.

2011‒ PZPN, Kopacz, Grabarczyk, min. Miler, Kluzik-Rostkowska, Sikorski, Graś, Tusk, Gronkiewicz-Waltz, Komorowski, Paradowska.

2012 ‒ „GW”, minT. Mucha, Gronkiewicz-Waltz, Dworak, Rostowski, Hajdarowicz, Sikorski, sędzia Milewski, Śmietanko, Tusk, Wojewódzki i Komorowski.
2013 ‒ Kadelbach, Estrela, Stuhr, Wojewódzki, Szumilas.

2014 ‒ „Tygodnik Powszechny”, PKW, Zarząd TVP, Sikorski, Sienkiewicz, Garcia, Hartman.

2015 – druga inwigilacja prawicy, CNN, „Washington Post” oraz szereg niemieckich (zwłaszcza) i francuskich gazet, Sąd w Hamburgu, Bronisław Komorowski, Tomasz Siemoniak, Jan Tomasz Gross, Henryka Krzywonos, Angela Merkel

Za miniony już rok „Antynagrody Czarneckiego” otrzymują (kolejność całkowicie przypadkowa?):

Guy Verhofstadt, były premier Belgii, od 7 lat przewodniczący frakcji Liberałów w Parlamencie Europejskim (ALDE) ‒ za permanentne ataki na Polskę i pouczanie nas na temat demokracji. Jak na przedstawiciela kraju, który istnieje od niespełna 180 lat, to rzeczywiście dość zabawne. W jego ojczyźnie procedowane są projekty ustaw dotyczących „eutanazji na życzenie” dla ludzi znudzonych (sic!) życiem, a pedofile, w tym ludzie z establishmentu, przez lata byli pod parasolem „specjalnych układów”. Ale szef liberałów i zwolennik europejskiego federalizmu woli zajmować się... Polską.

Redakcja Deutsche Welle – za swoiste pojmowanie obiektywizmu dziennikarskiego, które kazało jej stwierdzić, że jest... przeciwna rządowi w sąsiednim kraju. Akurat trafiło na Polskę.

Niemiecka telewizja ARD – za zilustrowanie ostatniego protestu w Sejmie RP kadrami z niepełnosprawnymi dziećmi i ich rodzicami, którzy protestowali, owszem, ale przeciw rządom PO-PSL w 2014 roku.

Adam Mazguła, działacz KOD ‒ za za chamskie fałszowanie historii, „kulturalne ścieżki zdrowia” i „kulturalny” stan wojenny.

KOD – za zmianę nazwy na GOD (skrót od Geszeft Obrony Demokracji).

Ryszard Petru – za to, że w święto sześciu króli przekroczył rubikon i za sztukę bilokacji która pozwoliła mu jednocześnie występować w TVN 24 i pobierać korepetycje z demokracji u wnuka Salazara w Portugalii.

Andrzej Rzepliński, polityk ‒ za nieposłuchanie apelu „kończ Waść i wstydu sobie oszczędź!”

Sędzia Milewski (bez carycy Katarzyny Wielkiej, z domu Anhalt, panie sędzio...) – za medialny come back czyli BAI: butę, ignorancję i arogancję. Dzięki Milewskiemu przeżyliśmy deja vu – to tak, aby sobie przypomnieć, jak wyglądały rządy PO-SL.

Lech Wałęsa – za to, że cały czas nie ma czasu na spotkanie z grafologiem.

Maciej Stuhr – za nikczemne żary z Tragedii Smoleńskiej

Hanna Gronkiewicz-Waltz ‒ za megaaferę reprywatyzacyjną i uporczywe próby zamiecenia jej pod platformerski dywan.

Donald Tusk – za publicznie wsparcie idiotycznego pomysłu KE, aby karać kraje członkowskie Unii, które odmówią przyjęcia emigrantów (głównie spoza Europy) głównie islamskich grzywną ćwierć miliona euro od emigranta. Oznacza to, że jeśli słowo KE stanie się ciałem, Polska będzie musiała zapłacić ponad 3 miliardy euro do kasy w Brukseli.

Wstyd doprawdy wstyd, Panie i Panowie...

Ryszard Czarnecki

* „Gazeta Polska” (18.01.2017)