Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Portal wp.pl publikuje jako ciekawostkę artykuł o tym, jak mężczyźni w sytuacjach intymnych oszukują kobiety zdejmując prezerwatywę,  bez poinformowania ich o tym, co ma skutkować późniejszym zażyciem tabletki ,,po''. Czy chodzi tu o wskazanie problemu (który funkcjonuje w sieci od kilku dni) czy też może o stworzenie, wzbudzenie upiornej ,,mody'' na takie zachowania lub o wywołanie zainteresowania takim zachowaniem?

Ks. prof Paweł Bortkiewicz: To bardzo szczególny problem, równie dramatyczny, co ciekawy z punktu widzenia etyki. Proszę jednak pozwolić najpierw na dwie uwagi wstępne. Pierwsza to ta, że dzięki niektórym mediom, nazwijmy je umownie lewicowo-liberalny,  stajemy się oswojeni z tym, że seksualność człowieka przestała być sprawą intymną, a także z tym, że istotą tej seksualności jest zaspokajanie przyjemności zainteresowanych.  Proszę o wyrozumiałość, ale chcę na to mocno zwrócić uwagę. Kultura współczesna akcentuje wyłącznie sens przyjemnościowy aktu seksualnego i zgodę partnerów na ten akt. W opisywanym artykule nie jest problemem to, że ten akt ma taki właśnie charakter hedonistyczny, problemem jest to, że mamy tutaj do czynienia z oszustwem wobec kobiety.

Gdyby jednak obie strony tego aktu były zgodne co do stosunków przerywanych, stosowania prezerwatywy czy jakiegoś środka antykoncepcyjnego – problemu by nie było. Otóż, problem byłby – tak mówi nauczanie etyczne Kościoła. I tutaj pojawia się siłą rzeczy druga uwaga – o kompetencje nauczania Kościoła w tym zakresie, a także formułowanie tego nauczania przez ludzi takich jak ja, czyli celibatariuszy.  To ważny temat, którego nie sposób krótko a zarazem wyczerpująco podjąć. Najzwięźlej ujmują – Kościół od pewnego czasu bardzo angażuje się w sprawy ludzkiego ciała, można powiedzieć, bardziej niż w dowodzenie istnienia duszy nieśmiertelnej. A jest tak dlatego, że to właśnie problem ciała i jego degradacji jest dziś palącym problemem. Stąd nauczanie bł. Pawła VI, św. Jana Pawła II i Benedykta XVI. Ksiądz, taki jak ja, dzięki posłudze sakramentalnej, konkretnie spowiedniczej jest osobą, poprzez którą przepływa strumień ludzkich wyznań, doświadczeń, zmagań. I niech to w tym momencie starczy na usprawiedliwienie „prawa” do wypowiadania się.

Po tej uwadze wstępnej pozwolę sobie odnieść się do wspomnianego przez panią redaktor artykułu. Widzę w nim dwa problemy – natury merytorycznej i natury formalnej. Co mam na myśli? Otóż, artykuł przedstawia sytuacje, które faktycznie są formą ukrytego gwałtu. O takim zjawisku, które może mieć miejsce także nawet w sytuacji współżycia małżeńskiego pisał już Paweł VI  w ”Humanae vitae”, stwierdzając, że „współżycie płciowe narzucone współmałżonkowi bez liczenia się z jego stanem oraz z jego uzasadnionymi życzeniami, nie jest prawdziwym aktem miłości i dlatego sprzeciwia się temu, czego słusznie domaga się ład moralny we wzajemnej więzi między małżonkami”.

Jednak – zauważmy, że w świetle tego artykułu sednem zła moralnego  jest oszustwo w trakcie aktu, symulującego tzw. „zabezpieczenie”. Natomiast jest w nim jednocześnie pełna aprobata samego faktu pożycia z nastawieniem antykoncepcyjnym. Tymczasem złem moralnym jest zarówno gwałt, jak i antykoncepcja. Jedno i drugie, choć w różny sposób, przeczy godności miłości osobowej. Jedno i drugie, choć na różny sposób, godzi w godność człowieka. Gwałt poniża osobę gwałconą, ale w przypadku antykoncepcji, mamy potraktowanie partnera stosunku seksualnego (za jego oczywiście zgoda i z wzajemnością) jako przedmiotu do zaspokojenia popędu, nastawionego na przyjemność seksualną.

Sprawa natomiast – określę to – formalna tego artykuły wiąże się z pytaniem: „po co ten tekst?” Inaczej ujmując, jaki jest sens pisania o zjawiskach patologicznych, bez odsłaniania normy, która powinna obowiązywać? To znaczy, po co pisać o patologiach seksualnych, skoro nie pokazuje się wzorców życia w miłości? Po co pisać o dewiacjach, skoro zamiast nich promuje się inne patologiczne postawy?

Czy taka moda mogłaby prowokować a potem eskalować wykreowany w ten sposób wymóg, aby tabletki ,,po'' były dostępne bez recepty?

Myślę, że to bardzo słuszna diagnoza. Faktycznie, jeśli stawiamy sobie te pytania, które przed chwilą postawiłem, to musimy mieć świadomość, że ludzie, którzy takie teksty publikują, czynią to z rozmysłem. Raz jeszcze powtarzam: perwersja tego typu publikacji polega na tym, że jedną patologię zastępuje się inną. W tym przypadku, jest dokładnie tak, jak diagnozuje to pani redaktor: skoro w stosunku seksualnym dochodzi do nadużycia w postaci rezygnacji z prezerwatywy i dokonania ukrytej w ten sposób postaci gwałtu, to –jak sugeruje portal i jego artykuł – jedynym sposobem przeciwdziałania jest odpowiedź strony pokrzywdzonej, poprzez sięgnięcie po środek faktycznie wczesnoporonny.

Oczywiście człowiek myślący, a nie zaślepiony obsesją seksualną, zastanowi się nad tym, jakie są przyczyny tego stanu rzeczy, o którym traktuje artykuł:  dlaczego ludzie w akcie seksualnym, który powinien stanowić mowę ciała wyrażająca miłość, traktują siebie tak poniżająco? Dlaczego traktują seks jako realizację popędu, a raczej ślepego instynktu, a nie jako bazę, na której można budować miłość osobową? Ale to są pytania zbyt trudne dla typu myślenia odsłoniętego w artykule. Tutaj wszyscy zachowują się jak pies Pawłowa – jest bodziec musi być reakcja. Było zdjęcie prezerwatywy  - jest pigułka „po”. Czyli praktycznie reakcja behawioralna. Skinner, jeden z twórców klasycznego behawioryzmu genialnie uczciwie zatytułował swoją główną książkę: „Poza wolnością i godnością”.  I to jest komentarz do linii myślenia autora artykułu.

Czy w efekcie można mówić o tym, że tworzy się antywzorce pewnych zachowań, aby zdeprawować tych ludzi, których jeszcze się da, bazując na sferze seksualności?

Oczywiście tak. Seksualność jest szczególną wartością w człowieku. Benedykt XVI w swojej encyklice „Deus carits est” pisał: „ Eros sprowadzony jedynie do „seksu” staje się towarem, zwykłą „rzeczą”, którą można kupić i sprzedać, co więcej sam człowiek staje się towarem. W rzeczywistości to nie jest wielkie „tak” człowieka dla swojego ciała. Przeciwnie, człowiek uważa teraz ciało i seksualność jedynie jako materialną część samego siebie, którą można używać i wykorzystywać w sposób wyrachowany”. A wcześniej św. Jan Paweł II w „Evangelium vitae” stwierdził: „W tym samym kontekście kulturowym ciało nie jest postrzegane jako typowa rzeczywistość osobowa, znak i miejsce relacji z innymi, z Bogiem i ze światem. Zostaje sprowadzone do wymiaru czysto materialnego: jest tylko zespołem organów, funkcji i energii, których można używać, stosując wyłącznie kryteria przyjemności i skuteczności. W konsekwencji także płciowość zostaje pozbawiona wymiaru osobowego i jest traktowana instrumentalnie: zamiast być znakiem, miejscem i językiem miłości, to znaczy daru z siebie i przyjęcia drugiego człowieka wraz z całym bogactwem jego osoby, staje się w coraz większym stopniu okazją i narzędziem afirmacji własnego „ja” oraz samolubnego zaspokajania własnych pragnień i popędów”.

To, co łączy wypowiedzi obu wielkich Papieży, to podkreślenie, że ciało ludzkie, seksualność, oderwana od wymiaru osobowego staje się narzędziem, przedmiotem do wykorzystania. Ale to oznacza, że przedmiotem staje się cały człowiek. Bo człowiek to także ciało, godność człowieka to także godność ludzkiego ciała.

Rzecz w tym, że łatwiej jest manipulować samym ciałem niż całym człowiekiem. Dlatego torturuje się ciało, a przez nie można zawładnąć niejako centrum osobowym człowieka. Dokonuje się seksualizacji życia ludzkiego, a przez to manipuluje się człowiekiem i całymi społecznościami. To jest cała strategia kulturowa i polityczna, którą się stosuje.    

Jaką rolę odgrywa publikowanie tego typu treści, które rzekomo uprzedzając o zagrożeniu jednocześnie wzbudzają zainteresowanie danym zjawiskiem, w efekcie przyczyniając się do jego popularyzacji?

Taka popularyzacja jest formą manipulacji. Tak, jak analogicznie dzieje się to w przypadku kampanii proaborcyjnych. Rzuca się w przestrzeń publiczną scenariuszami równie dramatycznymi, co sporadycznymi. Ale z tych sytuacji czyni się powszechna zjawisko. Tak więc, w przestrzeni medialnej przeciętna kobieta zostaje zgwałcona albo jeśli nie, to zachodząc w ciążę wpada w radykalnie niebezpieczne zagrożenie swojego życia. Życie poczęte jest więc albo efektem gwałtu, albo „śmiertelną chorobą przenoszoną drogą płciową”. I jako takie domaga się legalnej eliminacji – to znaczy domaga się zabicia. Tymczasem wystarczy spojrzeć na statystyki, aby przekonać się, że motywacją aborcji nie jest przede wszystkim ani gwałt, ani zagrożenie życia - tylko egoizm. Wiem, że może to zabrzmieć obrazoburczo, ale powtórzę raz jeszcze – motywacją jest egoizm.

W przypadku o którym mówimy, a więc w sytuacji gwałtu – motywacją jest także egoizm. A drogą przezwyciężenia tego stanu rzeczy z pewnością nie jest wychowanie seksualne, zwłaszcza takie, jakie lansuje na przykład WHO poprzez swoje standardy edukacji seksualnej. To właśnie seksualizacji dzieci i młodzieży, która pozbawia jest wychowania do miłości jest jedną z przyczyn takich lub podobnych dramatów. Ale tego problemu nie widzą ślepi przewodnicy seksualni, którzy sądzą, że sprawy seksualności są domeną nie miłości, ale technik współżycia.

Czy można wykorzystać politycznie takie działania np. w Polsce, gdzie wciąż są gorące dyskusje na temat dostępności tabletek ,,po''?

Cała sfera seksualności i etyki seksualnej jest, jak już o tym wspominaliśmy, tematem bardzo kuszącym dla wszelkiej manipulacji, a także narzędziem do dominacji politycznej. To temat sam w sobie bardzo ważny i interesujący. E. Michel Jones, autor monumentalnej książki „Libido dominandi” pisze w niej: „Najlepsza metoda kontrolowania ludzi jest ta, która osiąga swe cele, pozostawiając ich całkowicie nieświadomymi faktu, że podlegają kontroli, a najlepszą drogą do tego jest systematyczna manipulacja ich pożądaniami, albowiem człowiek się z nimi utożsamia. Broniąc ich, broni swojej „wolności”, którą zazwyczaj pojmuje jako nieograniczoną możność zaspokajania własnych pragnień, nie rozumiejąc najczęściej, że niezwykle łatwo jest manipulować nimi z zewnątrz. Manipulacja ta służy dziś mrocznym siłom do udoskonalania systemu finansowego i politycznego nadzoru oraz eksploatacji. Dogłębnie rozumieli to św. Paweł i św. Augustyn, nazywając zjawisko owo „zniewoleniem przez grzech””. Współcześnie, walka w sferze seksualności jest walką o swoisty rząd nie tylko ciał, ale i dusz.

Oczywiście, że widzimy od lat, jak sfery etyki seksualnej, szeroko rozumianej są wykorzystywane w kampaniach wyborczych. Poczynając od ofert dotyczących darmowej antykoncepcji, przez legalizację związków homoseksualnych aż po liberalizację aborcji. W tym kontekście trzeba też postrzegać takie rewelacje medialne, jak artykuł, który stal się inspiracją naszej rozmowy. Jego przesłanie jest proste:  Jeśli chcesz uniknąć gwałtu w stosunkach seksualnych musisz mieć zabezpieczenie w postaci legalnych, łatwo dostępnych środków wczesnoporonnych. A te zapewnia ci tylko określona opcja polityczna.

Trzeba jednak zauważyć, że ktoś, kto przyjmuje takie przesłanie przy okazji abortuje w sobie zdolność myślenia i wartościowania.

Dziękuję za rozmowę