Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Coraz częściej słyszy się o darach Ducha Świętego, który otrzymują ludzie świeccy, zwyczajni. Później słyszymy o nich w mediach, stają się mówcami, uzdrawiają , mówią o sobie ,,charyzmatycy'' i gromadzą wokół siebie ludzi, gotowych przyjmować ten przekaz. Czy jest to prawidłowa droga do otrzymania łaski do Trzeciej Osoby z Trójcy Przenajświętszej?

Ks. Prof. Paweł Bortkiewicz: Tak, faktycznie żyjemy w czasach, w których coraz częściej słyszymy o roli Ducha Świętego, o Jego działaniu w Kościele. Niedawno obchodzone uroczystości Zesłania Ducha Świętego, Zielonych Świątek są dla wielu na nowo odkrywane. Uroczystość Bożego Ciała wskazuje nam bardzo wyraźnie na wymiar apostolstwa naszej wiary, wejście w ten świat, w którym żyjemy.

Od dłuższego czasu słyszymy także to słowo „charyzmat”, które dla wielu wybrzmiewa jako absolutna nowość. Oczywiście, w istocie jest to słowo z bardzo długim rodowodem. Charyzmaty są pojęciem biblijnym. Oznaczają w istocie dary Boga, które są nowymi ukierunkowaniami tego samego Ducha, który został już dany we chrzcie świętym. Chrzest odsłania nam przede wszystkim to, że zostajemy włączeni w śmierć i zmartwychwstanie z Chrystusem. To jest można powiedzieć fundament, rdzeń, sama istota naszego bycia chrześcijanami. Charyzmaty natomiast dają nam od Boga moc, by wraz z Tym, który dla nas stał się człowiekiem przemieniać ten świat.

W takim rozumieniu, tak naprawdę wszyscy jesteśmy charyzmatykami, choć nie zawsze to sobie uświadamiamy. Źródłem charyzmatów jest jednak zawsze Kościół, który poprzez udzielanie sakramentów wprowadza w życie człowieka działającego Boga. I tutaj właśnie pojawia się pewien problem. Dla wielu, jak sądzę, współczesnych piewców ruchu charyzmatycznego mniej istotne jest działanie Kościoła, bardziej istotne są pewne zjawiska spektakularne. Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że ten ruch religijny wywodzi się historycznie z protestanckiego klasycznego ruchu zielonoświątkowego. Obecnie stanowi bardzo rozległy obszar duchowości w wielu grupach i odłamach wspólnot chrześcijańskich, w tym, w Kościele katolickim. W tym ostatnim, w naszym Kościele, niezmiennie prawdziwym pozostaje wiara w udzielanie się Boga przede wszystkim drogą sakramentalną w Kościele. To jest pierwsze, normalne, podstawowe źródło pozyskiwania łaski Ducha Świętego.

Co Ksiądz Profesor sądzi o modlitwie w językach i darze mówienia językami? Ta forma modlitwy, czy jak niektórzy mówią - uwielbienia - jest coraz częściej praktykowana we wspólnotach wewnątrz Kościoła katolickiego.

-Moje doświadczenia w tym zakresie są praktycznie żadne. To znaczy nigdy nie dany był mi ten dar, ani też nigdy o niego się nie ubiegałem, Osobiście preferuję dar jasnego rozumienia prawd wiary i ich przekazu. W pierwszym roku mojego kapłaństwa byłem opiekunem grupy charyzmatycznej, w której kilka osób, jak dowodziło, posiadało ten dar. W trakcie spotkań pojawiała się artykulacja jakiegoś języka, a raczej jakichś dźwięków. Uczciwie mówiąc, nie jestem w stanie niczego w tym zakresie stwierdzić, Wiem, bo wierzę Słowu Bożemu, że takie dary są możliwe, że występują w rzeczywistości. Ale zarazem jestem bardzo, bardzo i podkreślę to raz jeszcze – bardzo ostrożny w ocenie danego zjawiska niezwykłego jako faktu świadczącego o wylaniu Ducha Świętego.

W pewnym sensie staję w takich wypadkach wobec tego, co ma stanowić priorytet – nauczanie zwyczajne Kościoła, czy nadzwyczajne nauczanie ludzi uważanych za proroków. W jakimś sensie przypomina mi się tutaj postawa Bogacza z przypowieści Łukaszowej: „Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca! Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki. Lecz Abraham odparł: "Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają!" "Nie, ojcze Abrahamie - odrzekł tamten - lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą". Odpowiedział mu: "Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą"».

Inaczej mówiąc, rozumiem tych, co chcą nadzwyczajności, spektakularnych znaków świadczących o mocy słowa, mnie wystarcza Ewangelia i słowo Kościoła. A w nauczaniu Kościoła, znajdziemy na przykład takie zdania: „A ponieważ te charyzmaty, zarówno najznamienitsze, jak i te bardziej pospolite, a szerzej rozpowszechnione, są nader stosowne i pożyteczne dla potrzeb Kościoła, przyjmować je należy z dziękczynieniem i ku pociesze. O dary zaś nadzwyczajne nie należy ubiegać się lekkomyślnie ani spodziewać się zarozumiale po nich owoców apostolskiej działalności; sąd o ich autentyczności i o właściwym wprowadzaniu ich w czyn należy do tych, którzy są w Kościele przełożonymi i którzy szczególnie powołani są, by nie gasić Ducha, lecz doświadczać wszystkiego i zachowywać to, co dobre (por. 1 Tes 5, 12 i 19 21)”. To słowa z soborowej Konstytucji o Kościele (nr 12)..

Osoby modlące się w językach -tak często się zdarza - same nie wiedzą, co mówią, ale uznają tę umiejętność za charyzmat, podobnie jak nakładanie rąk i modlitwę wstawienniczą. Dla wielu katolików jest to coś dziwnego i niezrozumiałego. Jak rozumieć takie praktyki i czy są one zgodne z nauczaniem Kościoła?

Tutaj dotykamy sprawy równie delikatnej, jak trudnej. Byłem, jak wspomniałem, świadkiem artykulacji niezwykłych dźwięków. Do dziś tkwi we mnie pytanie – czemu to miało służyć? Odsłonięciu nadzwyczajności? Słyszę o nabożeństwach, w których ludzie dotknięci mocą padają na posadzkę czy podłogę Kościoła. I znów pytam – a po co?

W kontekście takich zdarzeń może się pojawić, i wiem, że pojawia swoista opozycja – dynamiczne, żywe charyzmaty kontra skostniała struktura hierarchiczna. Sam pamiętam z lat mojej młodości, już przywoływanej, jak lider wspólnoty zadał pytanie jednej z najmłodszych uczestniczek – gdzie się lepiej czuje: na spotkaniu charyzmatycznym czy w Kościele? Odpowiedziała, że do Kościoła chodzi rzadko, ale jeśli już jest, to oczywiście, nie odczuwa tej spontaniczności i żywotności, co na spotkaniu Odnowy. To jest ilustracja problemu.

Przeciwstawianie charyzmatów urzędowi i traktowanie tych dwóch aspektów rzeczywistości Kościoła jako rzeczywistości opozycyjnych prowadzić może do absolutyzacji charyzmatów kosztem negacji urzędów w Kościele. W reakcji może prowadzić do absolutyzacji urzędów kosztem negowania charyzmatów. Sobór Watykański II i teologowie interpretujący współcześnie Pawłowy przekaz stwierdzają jednoznacznie - nie ma sprzeczności, rozłączności i przeciwstawności między charyzmatem a urzędem kościelnym. 

Dlaczego o tym wspominam próbując odpowiedzieć na Pani pytanie? Dlatego, by podkreślić, że po pierwsze – charyzmaty w Kościele są. Są czymś zwyczajnym i nadzwyczajnym zarazem. My wszyscy, mocą chrztu jesteśmy charyzmatykami. Szczególne, nadzwyczajne dary mogą się oczywiście pojawić, bo inwencja Pana Boga jest nieograniczona, jak nieograniczona jest Jego miłość. Po drugie jednak, charyzmaty są zawsze w służbie Kościołowi. Jeśli więc ktoś otrzymuje dar języków, to musi być obok niego ktoś, kto ma dar tłumaczenia tych języków. Bo tego domaga się wspólnotowość Kościoła. W przeciwnym wypadku byłoby to niczym nie uzasadnione promowanie indywidualizmu. Modlitwa wstawiennicza, modlitwy o uzdrowienie, mają z pewnością sens. Ale nie można rezygnować z tego, co jest zwyczajnym działaniem Kościoła. Zwyczajnym, a zarazem absolutnie nadzwyczajnym - mam na myśli działanie sakramentalne.

Dodam jeszcze jedno – dla mnie szczególnym kryterium autentyczności charyzmatów jest charyzmat budowania jedności. Chodzi tutaj o budowanie mocą Ducha wspólnoty kościelnej (jej najpełniejszy wyraz odnajdujemy w Eucharystii). W ten sposób dokonuje się zjednoczenie z Chrystusem, a zarazem, konsekwentnie - wcielenie głębsze w wspólnotę mistyczną Jego Ciała. Dlatego niepokoją mnie wszelkie ruchy „kościelne”, które oddalają się od ołtarza i Eucharystii, a rodzą satysfakcję te, które opierają swoje istnienie o Eucharystię.

Dziękuję za rozmowę