Tekst „Maryja, matka gender” w „Gazecie Wyborczej” (a dokładniej w dodatku „rewolucja gender”) nie pozostawia wątpliwości. Ks. prof. Alfred Wierzbicki odleciał zupełnie i prezentuje obecnie wyłącznie poglądy genderystów. I dlatego opowiada, że przekaz Ewangelii jest genderowy, a Kościół od wieków prezentował wyłącznie interesy mężczyzn.

- Jak mogliśmy zapomnieć o genderowym przesłaniu Ewangelii? - zastanawia się ksiądz, i udziela feministycznej, a nie katolickiej odpowiedzi, która z rzeczywistością ma niewiele wspólnego. - Bo Kościół stał się instytucją, w której władze sprawowali mężczyźni w taki sam sposób, w jaki sprawowali ją w państwach – oznajmia ksiądz Alfred „gender” Wierzbicki. I aż trudno nie zadać mu pytania, czy nie słyszał choćby o św. Hildegardzie z Bingen czy św. Katarzynie Sieneńskiej?

Dalej dowiadujemy się, że ksiądz chciałby, żeby w ramach tego, że w kościołach jest więcej kobiet, to przerobić je na bardziej kobiece. Pomysł to świetny, tylko, że w ten sposób wyrzuci się ze świątyń resztkę mężczyzn, którzy tam jeszcze bywają... Ale rozumiem, że ksiądz Wierzbicki tego nie dostrzega.

Zabawnie brzmią też wojenki księdza z patriarchatem (zdaje się zakorzenionym w Piśmie Świętym) i normalnymi rolami płciowymi. „Jeśli Kościół będzie chciał się trzymać patriarchalnego modelu, w której podstawową rolą kobiety jest prowadzenie domu, to świat nam ucieknie – oznajmia. A potem przechodzi do myśli zupełnie kuriozalnej. - Czy nie wyszłoby na dobre cywilizacji, gdyby kobiety stały się bardziej „męskie”, a mężczyźni bardziej „kobiecy” - pyta ksiądz. A ja odpowiadam: cywilizacji może to wyłącznie zaszkodzić... Bo kobiety mają być kobiecie, a mężczyźni męscy.

TPT/Gazeta Wyborcza