Według przedstawicieli księgarń internetowych autorzy ustawy wykazują kompletne niezrozumienie specyfiki handlu w sieci. Wytykają również poważne luki w proponowanych przepisach.

8 kwietnia klub PSL złożył w sejmie projekt ustawy o jednolitej cenie książki, którą forsuje PolskaIzba Książki wraz z większością polskich gigantów wydawniczych i sieci księgarń w Polsce. Ustawę popierają również najbardziej poczytni autorzy.

Wprowadzenie obowiązku ustalania przez wydawców lub importerów sztywnych cen nowości książkowych jest głównym założeniem nowych przepisów.

Resort kultury oraz autorzy i zwolennicy ustawy chcą chronić rynek przed "dzikim kapitalizmem" i obiecują, że ceny spadną, a klienci będą mieć większy wybór ciekawej literatury, dzięki czemu poziom czytelnictwa w Polsce ma wzrosnąć.
Jedynym przedstawicielem branży, który podczas niedawnych obrad senackiej Komisji Kultury i Środków Przekazu wyraził swoje zdecydowanie negatywne zdanie na temat ustawy, jest Adam Rutowicz, prezes sieci Matras.

- Moim zdaniem, projekt ustawy proponowanej przez niektórych wydawców, mającej chronić małe, tradycyjne księgarnie, przyczyni się do upadku wielu z nich - ostrzega Rutowicz w rozmowie z Money.pl. - Według naszych analiz, ceny książek w perspektywie co najmniej roku, o ile nie dwóch lat, wzrosną. To może sprawić, że nie tylko upadnie wiele małych księgarń, ale - paradoksalnie - także wiele wydawnictw, pozostających z zalegającymi w magazynach tytułami.

Rutowicz uważa, że polski rynek książki nie wymaga specjalnej ustawy, wyłączającej wolny rynek, a rozwiązania tego typu mają często niejednoznaczne efekty. Jak podkreśla, prawdziwym zagrożeniem dla rynku są za to niektóre projekty MEN, które rozszerzają listę darmowych podręczników. Stwierdza, że „takie rozwiązania mogą, szkodzić na dłuższą metę czytelnictwu”.

Dodaje, że „ polityka rządu szkodzi rynkowi małych księgarń w małych miejscowościach zdecydowanie bardziej, niż zrobi to ustawa, czy - jak utrzymują wydawcy - rzekoma wojna rabatowa sieci.”

Zrównanie cen nowości książkowych dla wszystkich podmiotów wydaje się być największym zagrożeniem dla księgarń internetowych, które już w 2013 r. osiągnęły udział na poziomie 30 proc. w polskim rynku książki, wartym ok. 2,7 mld zł (dane za raportem Biura Analiz Sejmowych z lutego 2015 r.).

Jak odpowiada przedstawiciel księgarni internetowej Gandalf, Michał Goszczyński: „ustawa jest z pewnością faworyzowaniem sprzedaży w sklepach stacjonarnych względem sprzedaży internetowej. Dotychczas ceny książek wśród tych pierwszych były wyższe, a niekiedy znacznie wyższe niż w internecie, a to właśnie spowodowało szybki rozwój księgarń w sieci.” Księgarnia rocznie sprzedaje książki o wartości 40 mln zł.

Goszczyński podkreśla, że najpierw wprowadzono "darmowy podręcznik", co mocno uderzyło w tradycyjne księgarnie, zabierając im często główne źródło dochodu, a teraz próbuje się ratować te same przedsiębiorstwa poprzez wdrożenie stałej ceny książki.

KZ/Money.pl