Na temat „Świetlistych dusz” zwrócił ostatnio uwagę incydent w sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach, gdzie, jak podawał portal fronda.pl „Niepokojący incydent wydarzył się podczas Mszy Świętej o godz. 7.00 w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Msza była transmitowana przez TVP 1. Jedna z kobiet nie chciała puścić kapłana. Kobieta, której personalia są znane wielu zainteresowanym, autorka niebezpiecznej książki pt. Świetliste dusze rzuciła się do stóp kapłana, chwyciła go za szaty i nie chciała puścić. Krzyczała również: "Kapłani Boga, wysłuchajcie mnie: Iskra wychodzi z Polski". Kobieta została oderwana, i to w pełnym słowa znaczeniu od szat kapłana przez straż sanktuarium. Wyprowadzono ją poza sanktuarium. Dostała również zakaz wchodzenia na teren sanktuarium.”

Pranie mózgu

Już od pewnego czasu na wielu portalach katolickich pojawiają się w komentarzach różne przejawy kryptoreklamy tej książki i zawartych w niej idei. O co chodzi? Na stronie internetowej http://www.swietlistedusze.pl/ czytamy jedynie lakoniczne wiadomości:

„Oto książka, która opisuje przepowiedzianą przez Jezusa iskrę. Idea, która ogarnie świat.
W ten sposób Polska dopełni swego posłannictwa jako Mesjasz Narodów.”

oraz
„Jest to idea doskonała. Światło, które rozświeci dusze. Spokój, ład, harmonia i wysokie poczucie własnej wartości dla tych, którzy oswoili się z iskrą, jako wizją swej duszy.”

Treści

Książka „Świetliste dusze” Ilony Różalskiej jest przewrotna. Czytając ją podlegamy licznym wzruszeniom historią kobiety, wychowanej w prostym polskim środowisku na jakiejś wsi, gdzie jej zdaniem dzieciom nie dawano właściwej dozy szacunku, gdzie zaniżano w duszy dziecka jego własną wartość. Myślimy sobie jakie okrutne środowisko stanowi ta nasza tradycyjna Polska rodzina dusząca iskry w ludziach. Ilona wyemigrowała za granicę, gdzie również nie znalazła szczęścia z powodu zranień. Weszła w toksyczny związek z mężczyzną nie oparty na miłości, jej rodzina się rozpadła. Osoba pisząca książkę, której trudno nie współczuć, dopiero jako dorosły człowiek uczy się asertywności, wiary we własne możliwości. Pomogło jej postrzeganie swojej duszy jako „iskry”, co uleczyło ją ze zranień i co ta osoba zaleca jako panaceum na wszystkie psychiczne bolączki każdemu. Skoro jej wartość w dzieciństwie została przez środowisko zaniżona, ona zaś sama uczy się dostrzegać w sobie tę „iskrę” wartości. Książka jest jakby pamiętnikiem, osoby wspominającej, jakby na kozetce psychologa różne momenty zranień i niedowartościowań, zwłaszcza z dzieciństwa. Czy takie książki są dobre z punktu widzenia prawdziwej psychologii? Chętnie posłucham opinii eksperta, ale znam opinie o analogicznej lekturze, która może poczynić więcej szkody poprzez odgrzebywanie w pamięci czytelnika samych złych rzeczy, niż da mu terapeutycznego pożytku. Regres pamięci, w tak dużym stopniu, powinien odbywać się pod kontrolą specjalisty.

Patrzmy na Jezusa

Trudne zadanie opiniowania książki zacznę od refleksji nad tym, co naprawdę miała na myśli św. Faustyna zapisując te słowa. Słowa te są tajemnicze, nie wiemy dokładnie co, lub kto konkretnie jest tą iskrą, natomiast nie mamy wątpliwości, że słowa te są częścią wielkiej nauki o Jezusie Chrystusie, którą poznajemy w całym Dzienniczku.

Spójrzmy na cytat z "Dzienniczka", werset nr 1732 „Gdy się modliłam za Polskę - usłyszałam te słowa: Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli Mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Moje.”

Już w tym małym fragmencie, widzimy istotne cechy prawidłowego rozumienia z czym ma wiązać się ta „iskra”. „Potęgę i świętość” warunkuje „posłuszeństwo woli Bożej”. Iskra zaś ma przygotowywać na „Ostateczne przyjście Pana Jezusa”. Są więc to poważne sprawy i poważne „JEŻELI”. Prawidłowo prowadzone rozważania o owej „iskrze” musiałoby obejmować poważne rozważanie o naszym posłuszeństwie woli Boga. Trzeba by się więc najpierw mocno zastanowić czego chce od nas Bóg. Mocno się na tym Bogu skupić. To po pierwsze. A co ostatnie? Całość naszego życia powinna nas przygotowywać na ostateczne przyjście Jezusa i inaczej być nie może. Nie powinniśmy zamykać się we własnych bolączkach i ich analizowaniu przez 140 stron, jak to czyni autorka, lecz patrzeć na Jezusa.

Ta książka uczy skupienia na sobie

Tymczasem książka „świetliste dusze”, wręcz odwrotnie do zamysłu s. Faustyny, nie prezentuje nam idei religijnej w chrześcijańskim słowa tego znaczeniu, prowadzącej nas do skupienia się na Bogu, ale pseudopsychologicznym tekstem skłaniającym nas do wypracowywania bezwarunkowej samoakceptacji. W książce nie ma mowy o żadnej warunkowości, nie istnieje żadne „jeżeli”. Iskra jest w nas, wystarczy osowieć się z ideą iskry jako naszej duszy.

Jest to idea doskonała. Światło, które rozświeci dusze. Spokój, ład, harmonia i wysokie poczucie własnej wartości dla tych, którzy oswoili się z iskrą, jako wizją swej duszy.”

Jest to ewidentna próba podparcia pewnych wątpliwych dla prawdziwej psychologii tez pseudopsychologicznych słowami z Dzienniczka Siostry Faustyny. Jest to chytra próba, aby religijny katolik łatwiej „łyknął” haczyk treści książki, czując nieco woni katolicyzmu, św. Faustyny, Jana Pawła II. Tymczasem wewnątrz jest czyste NewAge.

Jezus dawcą miłosierdzia a nie ja sam sobie

Wypada rzeczywiście współczuć takiej osobie. Na pewno my katolicy nie jesteśmy zwolennikami poniżania dzieci i nie negujemy możliwości złych skutków poniżania dzieci. Patrzymy na to jednak w o wiele szerszej, niż autorka perspektywie. Nasze siła jest w Jezusie Chrystusie, a nie jest „w nas”. To Jezus jest naszą siłą i On jest dawcą miłosierdzia, nie zaś ludzie, którzy powinni się nad sobą wzajemnie litować. Litość jest cnotą, ale to jeszcze nie jest Boże Miłosierdzie. Trudno odmówić słuszności większości tezom książki, ale to jest tylko bardzo spłycony horyzontalny wymiar miłosierdzia, które ma tkwić w nas samych. Autorka książki nie potrzebuje Zbawiciela, ona już sama siebie zbawia, poszukując „iskry” w samej sobie. A Naród? O Narodzie nic w tej książce nie ma, poza ogólną aluzją że Polacy mają tendencję do zaniżania własnej wartości, a tymczasem każdy z nas powinien dostrzegać w sobie „iskrę”.

Nie gaśmy sumienia

Skupmy się na słowach autorki „Spokój, ład, harmonia i wysokie poczucie własnej wartości”. Są to dla niej słowa wymieniane jednym tchem. Tymczasem zastanówmy się, czy rzeczywiście są to wartości dla chrześcijan. Nasze poczucie, że przed Bogiem jesteśmy mali, jest odczuciem prawidłowym. Nie zawsze „wysokie poczucie własnej wartości” jest dobre. Nie zawsze zasługujemy na poczucie ładu i harmonii, bo nie pozwala nam na to poczucie własnej grzeszności. Nie zawsze czujemy spokój, bo nie pozwala nam na to nasze własne sumienie. Niepokój i poczucie dysharmonii jest nieraz poczuciem właściwym. Są to te sygnały, które daje nam nasze sumienie.

Tymczasem ta książka, co charakterystyczne dla NewAge walczy ze wszelkimi przejawami sumienia. Mamy „dostrzegać iskrę” i się oswajać, że to nas miał na myśli Pan Jezus w swojej mesjańskiej zapowiedzi, natomiast ma się to dziać bez słowa wspomnienia o pracy nad posłuszeństwem Woli Bożej.

Faustyna uważała siebie za nicość, nie była poszukiwaczką wysokiej samooceny

Dla ilustracji problemu czy książka Ilony Różalskiej ma jakikolwiek związek z nauczanie s. Faustyny, warto wpisać w wyszukiwarkę słów w Dzienniczku słowo „Nicość” które Faustyna wielokrotnie odnosi do siebie, porównując jednocześnie z potęgą Boga. To uznanie tej nicości jest dla niej drogą do Zbawiciela. Jakież jest to dalekie od „wysokiego poczucie własnej wartości” jakie mają osiągnąć „świetliste dusze” które „dostrzegły w sobie iskrę”. Podaję wybrane cytaty, cyfra na początku jest indeksem wersetów z Dzienniczka s. Faustyny:

175 Obecność Boża przeniknęła mnie... i w jednym momencie cała nicość moja zatonęła w Bogu...
178 przed Najświętszy Sakrament i jako największa nędza i nicość prosiłam Go o miłosierdzie...
240 w tym momencie wielkiej łaski, którą mnie wieczyście łączysz z sobą, ja maleńka nicość...
252 Wielki majestat przeraża mnie, maleńką nicość, jaką jestem, a rany Twoje pociągają mnie do Serca...
256 żeś mi dał poznać całą przepaść nędzy mojej; wiem, że jestem otchłanią nicości...
361 Nicość i nędza nasza toną w wielkości Twojej; o Dobroci nieskończona...
376 abym mogła lepiej poznać Ciebie... i abym mogła lepiej poznać siebie, która jestem nicością samą.
472 ujrzałam wielkość i świętość Boga... a zarazem poznałam nicość, jaką jestem sama z siebie.
505 nicość moja tonie w morzu miłosierdzia Twego; z ufnością dziecka rzucam się w objęcia Twoje...
512 Miłość wyrównywuje przepaść, jaka jest między wielkością Moją a nicością twoją.
593 We wzgardzie jest tajemnica szczęścia; kiedy dusza poznaje, że jest nicością i nędzą...
617 Wszystko, co piękne jest w duszy mojej, Twoim jest, o Boże, ja zawsze sama z siebie jestem nicością.
668 niech ze mną robi, co Jemu się podoba, sama z siebie jestem nicością...
702 jak mnie przytłacza ta wielkość Boga, wtenczas poznaję całą przepaść swą i nicość.
771 pogrąża się w swej nicości i zdumieniu... im ona więcej się uniża, tym Bóg ściślej się jednoczy z nią...

Czy święta Faustyna uważała, że ta „iskra jest w każdym z nas”? Czy odczuwała „spokój i harmonię” czy św. Faustyna posiadała „wysokie poczucie własnej wartość”. Czy św. Faustyna poszukiwała „Idei doskonałej” psychologicznego samouzdrowienia duszy ? W żadnym wypadku!

Maria Patynowska

Film na profilu Ilony Różalskiej „Iskra wychodzi z Polski - www.swietlistedusze.pl”