Trzeba się mocno modlić, aby wybrany przez konklawe nowy papież był tym, którego chce Chrystus, a nie tym, którego w swojej małostkowości chcieliby ludzie.
 
 
Abdykacja Benedykta XVI i spekulacje na temat jego następcy wciąż są głównym tematem w mediach. Nad możliwymi skutkami sensacyjnej abdykacji i wyboru kolejnego papieża dyskutuje się nie tylko w Polsce, ale od Chin przez Rosję aż po Amerykę. I chociaż poziom tych dywagacji bywa czasami spłaszczony, to sama skala zainteresowania tematem pokazuje, że papiestwo i Kościół nie przestają być jednymi z najważniejszych instytucji współczesnego świata.
 

Ważność papiestwa dla Kościoła i świata nie wypływa, jak chciałby przewrotnie pewien były zakonnik, z faktu, że chodzi o jedną z głów państwa. Ani, jak domniemywał kiedyś Stalin, z liczby dywizji, jakie ma papież. Wynika ona z moralnego i duchowego oddziaływania na setki milionów katolików, ponad miliard chrześcijan i miliardy ludzi innych religii, a nawet na niewierzących. Papież był i dalej będzie najwyższym i najbardziej powszechnie uznawanym autorytetem na świecie. Jego słowa, kierowane do ludzkich sumień, potrafią zmienić świat. Czasem bywa to wręcz cudowna przemiana, którą trudno wyjaśnić do końca ludzkimi tylko czynnikami. Doświadczaliśmy tego szczególnie za pontyfikatu Jana Pawła II. Nie tylko Polska i Europa, ale cały świat stał się od tego czasu zupełnie inny.

Od wyników tego konklawe, które już za kilkanaście dni rozpocznie się w Rzymie, będzie więc zależeć oblicze Kościoła i świata w najbliższych latach. Nasz świat znalazł się na największym chyba od półtora tysiąca lat zakręcie historii. Trudno nawet ocenić, skąd płyną większe zagrożenia: z zewnątrz czy z samego wnętrza. Mamy bowiem z jednej strony żywiołowy napór świata islamu oraz ludów Afryki i Azji, z drugiej zaś kryzys europejskiej i zachodniej tożsamości i fundamentalnych wartości. Nasza cywilizacja nie tylko odrywa się od swoich chrześcijańskich korzeni, ale zaczyna nimi gardzić. To nie jest już walka z Bogiem, ale z tym wszystkim, co Bożego jest w człowieku i w świecie. Panoszy się dyktatura relatywizmu, zacierane są różnice między prawdą i fałszem, między dobrem i złem. Szerzą się hedonizm i dzieciofobia, promuje się wynaturzenia, niszczy się podstawy życia rodzinnego. Nasza cywilizacja wymiera. Dosłownie! Zdaje się niemal, że jest to proces już nieodwracalny. I chociaż Europa nie jest całym światem, to aktualne pozostaje pytanie, czy ktoś będzie chciał kontynuować uformowane w Europie chrześcijańskie dziedzictwo.

Nowy papież będzie miał trudne zadanie. Porównywalne do tego, przed którym w V wieku stanął św. Leon Wielki. Kiedy hordy barbarzyńców nacierały na Rzym, świętemu papieżowi udało się nie tylko ocalić miasto i chrześcijaństwo przed zagładą, ale jeszcze pozyskać ówczesnych barbarzyńców dla Kościoła. Dzisiaj może to być trudniejsze, bo barbarzyńcy, uderzający w podstawy naszej wiary i cywilizacji, najliczniejsi są wśród nas. Najgłębsze dzisiaj podziały nie występują między ludźmi różnych ras, religii i narodów – ale między ludźmi w ogóle wierzącymi w Boga a niewierzącymi w nic!

Dla współczesnego Kościoła i świata nie ma znaczenia, czy przyszły papież będzie pochodził z Afryki, Ameryki, Azji, czy z Europy. Ważne, aby miał Ducha Bożego i był prorokiem, który będzie świadczył o prawdzie Ewangelii bez oglądania się na polityczną poprawność i ludzkie względy. Nikt z nas, także spośród kardynałów zbierających się na konklawe, nie ma jeszcze tego jednego, idealnego kandydata. Poruszamy się we mgle. Ale ma go pewnie Chrystus. Dlatego trzeba się bardzo modlić, aby wybrany przez konklawe był tym, którego chce Chrystus, a nie tym, którego w swojej małostkowości chcieliby ludzie.

 

Ks. Henryk Zieliński

 

JW/Idziemy