Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Czy zwyczaj czuwania przy zmarłych, który był kiedyś tradycją, a dziś zdarza się sporadycznie, najczęściej na wsi, gdzie ludzie nie wstydzą się wyznawania wiary w pełnym tego słowa znaczeniu - czy ten zwyczaj pomagał zebranym na czuwaniu spojrzeć na śmierć bardziej łaskawie, czy pomagał też zmarłemu odejść z tego świata?

Ksiądz Bogdan Bartołd: Ja z tym pięknym, chrześcijańskim zwyczajem spotkałem się na swojej pierwszej placówce duszpasterskiej, a było to ponad 30 lat temu. To była rzeczywiście parafia o charaketrze wiejskim i tam, gdy umierał człowiek, jego sąsiedzi i bliscy jeszcze przez przynajmniej dwa dni byli przy tym zmarłym, modlili się w swoim domu. Była również taka piękna tradycja i taki zwyczaj, że na te modlitwy przybywał również kapłan.

W naszym rytuale pogrzebowym mamy przecież modlitwy w domu zmarłego, właśnie tam, gdzie gromadzą się najbliżsi, tam, gdzie gromadzi się rodzina, tam, gdzie przychodzi ksiądz po to, by jeszcze wspólnie razem w tym miejscu się pomodlić. Potem jest wyprowadzenie ciała z domu - tak jak ja pamiętam w swojej pierwszej parafii - to było do figury Matki Bożej i tam była jeszcze krótka modlitwa, a potem przewożono ciało do kościoła i na mszę świętą pogrzebową.

F: Teraz jest tak najczęściej, że tego samego dnia zakłady pogrzebowe odbierają ciało z domu lub jest ono w szpitalnej kostnicy, nie ma już tego ceremoniału, nie ma żegnania się bliskich ze zmarłym, wszystko jest wykalkulowane i zorganizowane w komercyjny sposób. Jak ksiądz się zapatruje na tą zimną, bezduszną często procedurę?

Ksiądz Bogdan Bartołd:My to widzimy i obserwujemy, ale dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że we współczesnym świecie śmierć staje się pewnym tematem tabu. Śmierć, czy umieranie staje się takim procesem, który dokonuje się często w izolacji od bliskich, od przyjaciół, w samotności. Jest to takie, powiedziałbym, sprowadzenie śmierci do wymiaru tylko technicznego. Co to znaczy? - to może znaczyć, że tutaj gdzieś gubi się człowieczeństwo.

Zwróćmy uwagę, że to ludzkie życie tak bardzo jest uprzedmiotowione. Na pewno nie chcielibyśmy takiej sytuacji, a sądzę, że do tego jako ludzie Kościoła dążymy, żeby człowiek nie umierał w osamotnieniu. Taki lęk współczesnego człowieka przed śmiercią często jest skutkiem wyeliminowania z tej ludzkiej codzienności rzeczywistości nadprzyrodzonej.

Z czego to się bierze? Miedzy innymi stąd, że ten współczesny człowiek, tak jak pani powiedziała - żyjący w świecie konsumpcyjnym, będzie się tak bardzo koncentrował na tym świecie zewnętrznym, materialnym. I co się wtedy dzieje? Otóż dzieje się taka sytuacja, że to otoczenie myśli, że śmierć kończy wszystko, że śmierć unicestwia to, co człowiek kochał na ziemi, czemu poświęcał swoje zdrowie, swoje siły, energię..

F: Dlaczego ludzie nie chcą słuchać i myśleć o śmierci?

Ksiądz Bogdan Bartołd: Człowiek buntuje się przeciwko takiej rzeczywistości śmierci i dzieje się to, co widzimy - fascynacja młodością, osiągnięciami techniki, aktywnością, którą mamy. Człowiek dzisiejszy unika takiego myślenia, nie myśli o śmierci i nie chce podnosić takiego problemu.

Dlatego też jest - część przynajmniej osób - która uważa, że śmierć to jest taki wieczny utrwalacz, że wszystko się kończy: był, znikł i już go nie ma. Wiele osób, z drugiej strony, gdy uczestniczę nie raz w ostatnich pożegnaniach, w przechodzeniu z rzeczywistości ziemskiej do rzeczywistości nadprzyrodzonej, to najczęstsze pytanie jakie słyszę od umierających brzmi: ,,Proszę księdza, czy ksiądz naprawdę jest pewien tego, że po śmierci jest ,,COŚ''? Oni to tak ładnie mówią, o tym ,,CZYMŚ''.

Więc ja zawsze mowię ,,Słuchaj, zobacz, jeśli w życiu swoim wierzyłeś w Chrystusa, który zmartwychwstał, wierzyłes w Boga Ojca, który Cię kochał, wierzyłes w Boga, który Cię stworzył, to sobie uprzytomnij to, że On i wszyscy na ciebie czekają''. I mam wiele, można powiedzieć, takich określeń w odpowiedzi ,,Bogu niech będą dzięki'' albo ,,wie ksiądz? dał mi ksiądz nadzieję''.

Nie nadzieję na wyzdrowienie, bo są czasem bardzo trudne sytuacje, ale nadzieję na to, że się spotkam z Bogiem i spotkam się z tymi, którzy ode mnie odeszli. I za chwilę pada następne pytanie ,,Czy spotkam się ze swoimi rodzicami, dziadkami, przyjaciółmi, czy ich zobaczę?" To jest dla umierających niesłychanie ważne.

Nawet, jeśli ten człowiek bardzo często był oddalony od Pana Boga, od tych różnych spraw nadprzyrodzonych, ale z drugiej strony powiem pani, że w tym człowieku, nawet tak bardzo oddalonym jest takie wielkie pragnienie, żeby to wszystko się nie skończyło, że człowiek ma w sobie ,,zalążek nieśmiertelności'', że jednak chcemy trwać dalej - i trwamy!

F: Wiara jest tu podstawą, bo jeśli się nie wierzy, można próbować jeszcze asekuracyjnie się dopytać, ale jeśli człowiek czeka na to i pogodził się z tym, że umrze, to odchodzi w spokoju. Jeśli  do ostatniegoo tchnienia jest butny, może go ominąć coś wspaniałego. Są źródła kościelne, w których mistycy mówią, że przychodzą po nas aniołowie, przychodzą najbliżsi, by przeprowadzić nas bez lęku na drugą stronę.

Ksiądz Bogdan Bartołd: Mamy różne tego typu historie. Może my za mało o tym mówimy jako duszpasterze, bo zawsze chcę podkreślić, ze śmierć uczy nas także życiowej mądrości, takiego realizmu. Myślę, że uczy nas też sposobu wartościowania. Pracowałem przez 3 lata na cmentarzu wojskowym i każdego dnia odprowadzałem pogrzeby. Wiele osób, które przychodziły pochować swoich zmarłych, zjawiało sie potem u mnie i mówili krótko: ,,Proszę księdza, śmierć mojego przyjaciela, śmierć mojej mamy, śmierć mojego ojca pomogła mi odnaleźć cel i sens życia''.

Dziękuję za rozmowę