To absolutna niespodzianka dla wszystkich, że papieżem zostaje wybrany kardynał z Argentyny. Po raz pierwszy w historii Ojciec Święty pochodzi z, można by rzec, drugiego końca świata. To także pierwszy jezuita na watykańskim tronie. Wcale nie jest młodym człowiekiem, ma 76 lat. Nie jest także człowiekiem medialnym, nie ma jakichś specjalnych talentów aktorskich. Został wybrany człowiek, który do tej pory wychodził z Ewangelią na ulice.

Pan Bóg przypomina nam poprzez kardynałów o tym, że większość katolików pochodzi właśnie z Ameryki. To 500 milionów katolików, w dużej mierze młodych. Tam rodzą się ludzie, są dzieci, jest wysoki przyrost naturalny.

Papieżem nie został wybrany człowiek, który zna się na reformie Kurii Rzymskiej, ale człowiek, który ma ogromne doświadczenie duszpasterskie. W latach '70, gdy toczyła się zimna wojna, w Ameryce Łacińskiej było widać mocne zaangażowanie w teologię wyzwolenia. Opcja preferencyjna na rzecz ubogich oznaczała połączenie z marksizmem. Obecny papież bardzo dobrze zna ten kontekst i potrafił pokazać, że mocne zaangażowanie w Ewangelię na rzecz potrzebujących nie jest tożsame z marksizmem, ani tym bardziej nie oznacza rewolucji obyczajowej.

Dziś media zaczęły przekazywać wyraziste wypowiedzi kard. Jorge Mario Bergoglio na temat obrony rodziny i obrony życia od momentu poczęcia. Ojciec Święty jest mocnym świadkiem, który pokazuje, że wychodzenie naprzeciw człowiekowi wcale nie oznacza rezygnowania z wierności wobec Ewangelii.

To właśnie Ewangelia jest wyzwoleniem, miłością i mocnym wymaganiem, które stawia Jezus Chrystus. Argentyński kardynał do tej pory bardzo mocno angażował się w wyjście z Ewangelią na ulice, do najuboższych. Nie mam wątpliwości co do tego, że jest to wielkie świadectwo miłości. Miłości, która w pierwszych wiekach chrześcijaństwa przebijała się przez agresywną cywilizację swoim świadectwem.

Rozmawiała Marta Brzezińska