Portal Fronda.pl: W piątek ważny głos w sprawie skandali pedofilskich z udziałem polskich księży zabrał episkopat. Na jednoznaczne słowa bp Wojciecha Polaka odpowiedziała Fundacja „Nie lękajcie się”, obarczając cały Kościół odpowiedzialnością za pojedyncze przypadki pedofilii. „Skala zjawiska nie jest mała, a sprawcy nie są okazjonalni. Kościół w Polsce na pewno ma dane statystyczne o pedofilach w swoich szeregach. Kościół katolicki poprzez ukrywanie przypadków ponosi w takim samym stopniu odpowiedzialność moralną za nasze krzywdy, co sprawcy” - oznajmili działacze fundacji. W Kościele jest odpowiedzialność zbiorowa?

Ks. Jan Sikorski: Oczywiście, że nie ma, a przynajmniej nie powinno być czegoś takiego, jak odpowiedzialność zbiorowa. Wszyscy ubolewamy nad tym, co się stało. Wiadomo, że jest pewna solidarność między kapłanami, ale także wiernymi i wszelkie przejawy zła są zawsze niepokojące dla wspólnoty. Ale jeśli chodzi o taką bardzo konkretną odpowiedzialność, to zależy ona od kwestii formalnych. Ksiądz nie jest pozbawiony swojej osobowości i odpowiedzialności, pracuje na własne konto. Jeżeli zrobi coś złego, to trudno, żeby inni w tym mieli partycypować. Pojawia się pewien moralny niepokój i żal w całej wspólnocie Kościoła, ale jeżeli chodzi o konkretną odpowiedzialność za swoje czyny to ponosi ją dany kapłan. Przecież w momencie wyświęcenia na księdza nie zostaje on ubezwłasnowolniony, jest samodzielny jak każdy człowiek. Tak jest wszędzie – w każdej instytucji za swoje czyny odpowiada dany człowiek, a nie cała firma. Pedofilia jest bolesnym problemem, ale odpowiedzialność w tym przypadku jest indywidualna.

Co w przypadku, kiedy te bolesne sprawy nie są do końca rozwiązywane tak, jak być powinny rozwiązane? Podam niepokojący przykład ks. Grzegorza K., który dopiero kilka dni temu został odwołany z funkcji proboszcza jednej z warszawskich parafii, chociaż w marcu 2013 zapadł wyrok w sprawie o molestowanie ministrantów. Abp Hoser i kuria warszawsko-praska wiedzieli o problemie od dwóch lat, ale ks. Grzegorz K. został odwołany dopiero po wyemitowaniu programu przez TVN24. W tym przypadku możemy chyba mówić o odpowiedzialności więcej niż jednego człowieka?

Zrozumiałym jest, że jeżeli popełni się zło, to trzeba ponieść karę. Doszło do popełnienia przestępstwa, ale sprawa przecież została oddana do sądu. Człowiek, który popełnił zło, ale już więcej w nim nie tkwi, może normalnie funkcjonować. Ostatnio media bardzo dużo mówią o Romanie Polańskim, który miał na sumieniu znacznie więcej, co nie przeszkadzało mu później normalnie pracować, funkcjonować (aczkolwiek, oczywiście nie pochwalam tego, co zrobił!). W przypadku grzechu Kościół naucza przecież o przebaczeniu. Jest sumienie, na którego płaszczyźnie może dokonać się oczyszczenie. Inaczej ten ksiądz nie mógłby sprawować swoich funkcji jako kapłan. Jeżeli chodzi o kwestie prawne, to skoro wyrok był zawieszony, nieprawomocny, to dlaczego ten ksiądz miałby dalej nie pełnić swoich zadań, jeżeli nie popełniał już zła? Raz je popełnił, ale to się już więcej nie powtórzyło. Nie można przyjmować, że raz popełnione zło będzie determinowało człowieka do końca życia, że już zawsze będzie powtarzał swoje czyny. Gdyby tak było, to rzeczywiście należałoby odsunąć księdza od jego funkcji. Jednorazowy grzech nie eliminuje człowieka z życia.

Chciałabym jeszcze dopytać o kwestie związane z wypłacaniem odszkodowań dla ofiar pedofilii. Kto miałby takie odszkodowania wypłacać – Kościół? Tak proponuje Fundacja „Nie lękajcie się”, pisząc w swoim oświadczeniu: „Ponieważ jest on zwierzchnikiem sprawców, których notabene chronił i chroni. Nasze stanowisko jest jednoznaczne: domagamy się odszkodowań i powołania niezależnej komisji do zbadania skali zjawiska. O pomoc psychologiczną, jak i inną zatroszczymy się sami”. Naprawdę tym ludziom leży na sercu dobro ofiar, czy raczej zdyskredytowanie Kościoła i pieniądze?

Zupełnie nie rozumiem dlaczego odszkodowania miałby wypłacać Kościół. Przecież wszyscy wierzący, którzy należą do wspólnoty Kościoła, popełniają grzechy i muszą za nie sami się rozliczać. To zrozumiałe. Trudno, żeby za każdego wiernego, tak samo i za kapłana, cały Kościół miał ponosić odpowiedzialność. Idąc takim tokiem rozumowania, można dojść do wniosku, że za każde zło popełnione przez katolika, ma odpowiadać – także finansowo – biskup. To nie wchodzi w grę. Ponadto, jest ogromne niebezpieczeństwo, że te oskarżenia można naciągać, doprowadzając do absurdalnej przesady. Jakikolwiek gest popełniony przez kapłana mógłby być interpretowany nieuczciwie. Jeżeli ktoś popełnił zło, to musi zadośćuczynić, ponieść konsekwencje. Biskupi służą katolikom – także księżom, ale nie odpowiadają za ich błędy.

Not. MBW