Biorąc pod uwagę moje duszpasterskie doświadczenie, stwierdzam, że rzeczywiście w ostatnich latach nasiliła się potrzeba pomocy ze strony egzorcystów. Nawet do mnie wierni zgłaszają się z pytaniem o taką pomoc, z czym wcześniej się nie spotykałem. Sam nie jestem egzorcystą, więc parafianie proszą mnie o pomoc w znalezieniu odpowiedniego kapłana. To zjawisko się nasila. Problem jest też obecnie rzeczywiście szerzej omawiamy – mamy wiele publikacji, zarówno zagranicznych, jak i krajowych oraz książek, poruszających ten temat. Owszem, mówi się więcej o egzorcyzmach, ale z drugiej strony, możemy na co dzień zaobserwować, że siły zła są dziś coraz wyraźniejsze, mniej zakamuflowane. Wiadomo, że tam, gdzie słabnie religijność, wkracza magia i inne rzeczywistości. Pustkę trzeba czymś wypełnić, a magia może oddziaływać na ludzi. Nie mam w tej dziedzinie wielkiego doświadczenia, natomiast z rozmów z egzorcystami i wiernymi wiem, że zjawisko to przybiera na sile.

Trzeba jednak pamiętać, że księża nie mówią o zagrożeniach duchowych dlatego, że jest jakaś moda na „straszenie”. Oni po prostu reagują na rzeczywistość! Tak przecież było od zawsze. Jeśli w Kościele działo się coś nowego czy trudnego, to się o tym rozmawiało. Dziś potrzeba mówienia o zagrożeniach duchowych wydaje się większa. Może ludzie mają słabszą psychikę... Zło, jak mówiłem, jest dziś bardziej ewidentne, więc być może łatwiej rzutuje na postawy ludzi. Jest więc zapotrzebowanie na egzorcystów i to widać. Ludzie mają potrzebę uwolnienia od zła. Oczywiście, najpierw odsyła się taką osobę do psychologa, psychiatry. Nigdy nie jest tak, że najmniejszą słabość próbuje się wyleczyć egzorcyzmem... Problem najpierw bada się środkami naturalnymi i tak zwykle duszpasterze postępują. Co jednak nie zmienia faktu, że wierni naciskają na pomoc egzorcystów. Takie jest ciśnienie społeczne, więc księża więcej uwagi poświęcają temu zagadnieniu, więcej o tym mówią. Nie jest to wynik mody, ale trudniejszej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy.

Not. MBW