Eryk Łażewski, Fronda.pl: W Wielki Poniedziałek, około godziny 18.50 w Katedrze Notre Dame wybuch pożar. Ugaszony został następnego dnia przed czwartą rano. Na skutek pożaru spłonął dach Katedry i zawaliła jej iglica. Jest też wiele innych strat. Liczni komentatorzy traktują to wszystko jako symbol sytuacji katolicyzmu w Europie. Czy taka interpretacja owego smutnego wydarzenia jest – zadaniem księdza – słuszna, uprawniona? 

Ks. prof. UKSW dr hab. Waldemar Cisło, dyrektor sekcji polskiej Stowarzyszenia Pomocy Kościołowi w Potrzebie: Oczywiście, przede wszystkim trzeba wyrazić wielki smutek i ból, że to piękne dzieło sztuki religijnej i architektury uległo zniszczeniu. Wiemy, że ta katedra nie zawsze miała szczęście: i podczas rewolucji i w czasie napoleońskim była szykowana do rozebrania, była profanowana wielokrotnie. Natomiast szkoda, że w naszych czasach doszło do jej zniszczenia. I solidaryzujemy się z tymi wszystkimi ludźmi, którzy czują wielki ból po stracie tego pięknego zabytku. Niemniej jednak, też uprawnione są takie różne przemyślenia, takie różne (że tak powiem) interpretacje tego faktu, bo przypomnijmy: Francja – „Najstarsza Córa Kościoła”; Francja, w której dziś pięć procent katolików praktykuje, gdzie Kościół po rewolucji francuskiej jest bardzo obolały, wylękniały (tamtejsi księża są bardzo wycofani). Wiemy, że ubiegłym roku – jak podawały rożne organizacje monitorujące wolność religijną – było ponad tysiąc przypadków niszczenia kościołów, profanacji kościołów, i to takich bardzo brutalnych, bardzo wyrafinowanych. Wiemy, że były włamania do kościołów, włamania do tabernakulów. W odchodach ludzkich były one układane w formę krzyża. Najświętszy Sakrament był mieszany z odchodami. A więc widzimy, jaki poziom upokorzenia dla świętości katolików był tam stosowany. I co ciekawe, nie mówimy na ten temat. Jest to przykryte milczeniem. Pani Rewilska w jednym z artykułów stawia bardzo ciekawa tezę: gdyby to był jeden meczet, albo jedna synagoga, na pewno cały świat krzyczałby i głosił. Natomiast, tu mieliśmy tysiąc przypadków profanacji kościołów i wielka cisza. Myślę, ze jest to zastanawiające.

Mówimy o tych problemach, których symbolem jest pożar katedry Notre Dame. Z drugiej jednak strony, wydarzenie to pociągnęło za sobą manifestacje wiary dawno nie widziane na ulicach Paryża: publiczny śpiew pieśni religijnych, odmawianie różańca, procesja do katedry Notre Dame, śpiewająca litanię do Matki Bożej. Czy to wszystko nie daje nadziei, że może pożar okaże się uzdrowieńczym szokiem przynajmniej dla Kościoła we Francji?

Ja może nawiąże do naszego doświadczenia. Mamy Dzień Solidarności z Kościołem prześladowanym. W tym roku był dziesiąty taki dzień, poświęcony sytuacji chrześcijan w Pakistanie. I modliliśmy się za chrześcijan, zbieraliśmy ofiary na ich potrzeby. I symbolem takiego prześladowania chrześcijan w Pakistanie jest Asia Bibi. I w środę po tej niedzieli, obiegła świat informacja o tym, że została podjęta decyzja o jej uwolnieniu. Wie pan, dla jednych ten znak był zupełnie zbiegiem okoliczności, dla innych, to po prostu siła modlitwy, że po dziesięciu latach akurat wtedy ta informacja została ogłoszona. Oczywiście, inteligentnym nie trudno interpretować na swoją korzyść. Ludzie wierzący będą się cieszyli, że ich modlitwy zostały wysłuchane i, że człowiek, który siedział niemalże dziesięć lat, został uwolniony. Są pewne znaki, które dają nam możliwość przebudzenia. Tak, jak myśmy mieli akurat szczęście do wizyt Ojca Świętego Jana Pawła II. Pamiętamy te słynne Bierzmowanie ogłoszone w Warszawie („Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!”).

Może ten pożar tak cennej dla wielu i kulturowo i religijnie katedry, będzie też momentem przełomowym, w którym postawione zostanie pytanie: „Quo vadis Francjo, najstarsza Córo Kościoła?” Przypomnijmy: Francja w okresie Oświecenia jest najbardziej  antyklerykalna. To najbardziej antykościelne Oświecenie, które wiąże się z nazwiskami takich autorów, jak Wolter i Diderot. Pierwszą mieliśmy w dziejach świata – jak pisze Paul Hazard – taką historię, że człowiek powiedział Bogu „nie”. Bóg nie jest mu do niczego potrzebny. I tutaj mamy początek tego budowania świata bez Boga. Oczywiście, ten projekt się nie udał. Francja zlaicyzowana, która do dzisiaj nie może się pozbierać po tej ranie rewolucji francuskiej (zwłaszcza Kościół), jak gdyby dostała nowy impuls. Ci młodzi ludzie, którzy klęczeli na chodniku, odmawiając różaniec (pamiętajmy, że jest to zakazane we Francji), nagle sobie uprzytomnili, że są w kraju, gdzie można tą wiarę, tą swoją religię wyznawać. Oczywiście, gdy muzułmanie zajmują ulicę i modlą się, to im nikt nic nie mówi. Natomiast, jeśli chrześcijanie modlą się na zewnątrz, to jest to problem. Widzimy też więc pewnego rodzaju poprawność polityczną, która sprawuje dyktaturę.

Francja ma bardzo wiele problemów, i myślę, że – tak, jak pan mówi -  może być to i tak interpretowane że to jest ważny moment. Zwłaszcza, że zaczynał się Wielki Tydzień, i to było dzień przed wspomnieniem św. Bernadetty z Objawienia z Lourdes. A więc wiele, wiele takich elementów się składa na to, że dla ludzi wierzących jest to w pewien sposób taki znaczący moment i wydarzenie.

A czy z drugiej strony, siły wrogie Kościołowi, te elity liberalne nie będą chciały wykorzystać tego pożaru, aby zbudować tam (w miejscu Katedry Notre Dame) świątynię multikulti?

We Francji się tyle kościołów rozbiera, sprzedaje, zamienia w dyskoteki, że ten symbol stał się dla nas – jak sądzę – pretekstem do myślenia. I dobrze, że on aż takie konotacje obudził. Jak porównamy sobie, ile kościołów jest sprzedawanych, rozbieranych, myślę, że warto sobie o tym pomyśleć. Miesiąc wcześniej płonął drugi co do wielkości kościół w Paryżu. I tam było podpalenie. Tak, że jest naprawdę o czym myśleć. Francja musi się przebudzić, bo co mówili Ojcowie Założyciele Unii Europejskiej? Albo Europa będzie chrześcijańska, albo jej w ogóle nie będzie! Francja musi rozstrzygnąć, bo już jest na takiej granicy: pięć procent katolików praktykuje! Jest to wybitnie kraj antyklerykalny, antykościelny.

Widzimy, że od 1905 roku wszystkie budynki kościelne należą do Państwa. Jest jeszcze inny, taki bardziej prozaiczny element, że przecież proboszcz Katedry i wielu księży jeździło i żebrało na tą Katedrę, chociaż to Państwa obowiązkiem było zabezpieczyć zabytek. On był nie doinwestowany. Tu nie było zabezpieczeń!

No tak. Po prostu nie było zabezpieczeń przeciwpożarowych, co ułatwiło pożar. Czy można więc powiedzieć, że jego wybuch to jest jakoś wina Państwa, które nie dbało o zabytki katolickie?

To też trzeba mocno podkreślić, że budynki kościelne od 1905 roku należą do Państwa. I to Państwo ponosi odpowiedzialność za te zaniedbania, które tam były.

Właśnie! A czy to znaczy, że za pożar ponosi też odpowiedzialność Państwo, które nie zadbało o odpowiednie zabezpieczenia?

No, nie dopilnowało tego. Możemy dzisiaj rozrywać szaty, tylko najpierw zróbmy sobie rachunek sumienia. Taka jest kolejność.

No tak. W Katedrze nie było urządzeń przeciwpożarowych, i to trzeba sobie uświadomić!

Proboszcz Katedry jeździł i żebrał po świecie. Tymczasem czternaście milionów ludzi oglądało ten zabytek, jak mówią nam niektórzy. To by wystarczyło, gdyby każdy złożył jedno euro, pół euro na ofiarę. I można by zrobić super instalację przeciwpożarową. A z drugiej strony, tak wielkie dzieła sztuki, i o tak wielkim znaczeniu relikwie, które były tam złożone!

Rozumiem. A więc można powiedzieć, że laickie państwo nie dba o katolickie budynki, nawet jeżeli są zabytkowe?

Nie dba nawet wtedy, gdy je przejęło. Bo ono jest ich właścicielem, ono je znacjonalizowało, przejęło. Tak, jak w Związku Radzieckim przejęto wszystkie kościoły.

No tak. Tu możemy nawet dopatrywać się takiej intencji, że chodzi o to, żeby one były po prostu zaniedbane.

Tak daleko bym nie szedł, ale być może w pewnym dalszym zamyśle, tak może być. Mniej więcej tak, jak w Turcji: resztki kościoła istnieją, dopóki rząd turecki nie weźmie się za jego renowację. Jak już przeprowadzą renowację, to już nie ma tego zabytku.

To smutne. Bardzo dziękuję za rozmowę!