Innej Polski niż chrześcijańska nie było

Ks. prof. Waldemar Chrostowski

Wizerunek Maryi, Matki Jezusa, znamy przede wszystkim z Ewangelii według św. Łukasza. Aczkolwiek mówią o Niej również trzy pozostałe Ewangelie kanoniczne, właśnie św. Łukasz przekazał najwięcej wiadomości na Jej temat, a jego Ewangelia posiada wyraźnie maryjny charakter i rysy. Wizerunek Maryi został przez Łukasza namalowany słowami. Na kartach jego Ewangelii poznajemy Maryję najpierw jako młodą dziewczynę w Nazarecie, następnie jako brzemienną matkę udającą się do swej krewnej, św. Elżbiety, w Ain Karem, kilka miesięcy później, w Betlejem, wraz z Nią adorujemy Nowonarodzonego, a potem znowu w Nazarecie oraz w Jerozolimie – zawsze u boku Syna, aż po Krzyż. Ten wspaniały wizerunek namalowany słowami przez wieki obficie zapładniał wyobraźnię głosicieli Ewangelii, a także artystów, malarzy i rzeźbiarzy – istnieją niezliczone przedstawienia i obrazy Najświętszej Maryi Panny – oraz muzyków i kompozytorów, czego potwierdzeniem są wspaniałe dzieła muzyczne z motywami „Ave Maria”, „Mater Dolorosa” i wieloma innymi. Również poeci i pisarze, idąc w ślady św. Łukasza, pomnażali wizerunki Maryi malowane słowami.

Ze św. Łukaszem wiąże się też piękna legenda – a legenda to pamięć karmiona sercem – o wizerunku Maryi namalowanym przez niego pędzlem. Legenda owa głosi, że Łukasz jako pierwszy namalował portret Matki Jezusa na desce pochodzącej ze stołu, na którym Święta Rodzina spożywała posiłki. Ów portret miał trafić na Kretę, a później do Konstantynopola i stać się wzorem dla maryjnych wizerunków w Kościele wschodnim i zachodnim. To piękna legenda, a chociaż nie da się potwierdzić jej historycznej wiarygodności, to nie ona jest najważniejsza, lecz potencjał głębokiej wiary, która zawsze karmiła maryjną pobożność niezliczonej rzeszy wiernych.

Gdy w IV i V wieku zastanawiano się na pierwszych soborach powszechnych – przede wszystkim w Efezie w roku 431 – nad przymiotami Najświętszej Maryi Panny, właśnie w Efezie, leżącym na terenie dzisiejszej Turcji, ogłoszono tytuł Matki Bożej Rodzicielki (gr. Theotokos). Tam również powstała pierwsza świątynia Jej poświęcona. Pozostałości tej świątyni zachowały się do dzisiaj i nawiedzili ją trzej papieże naszych czasów: Paweł VI, Jan Paweł II oraz Benedykt XVI. Również pielgrzymi z Polski podczas podróżowania po Azji Mniejszej docierają do Efezu. W ruinach pierwszego kościoła poświęconego Theotokos, czyli Świętej Bożej Rodzicielce, modlą się i sprawują Mszę świętą. Tam bowiem ma początek kult Bogurodzicy, a zatem także podniosła polska modlitwa-hymn „Bogurodzica” oraz codzienna modlitwa bardzo wielu wiernych: „Pod Twoją Obronę uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko”.

Wizerunki Najświętszej Maryi Panny, pieczołowicie sporządzane najpierw na Wschodzie, od V wieku umieszczano w dedykowanych Jej kościołach i klasztorach. Jeden z nich, stworzony według tzw. kanonu bizantyjskiego, trafił do Rzymu, gdzie z wielką czcią jest przechowywany w Bazylice Matki Bożej Większej (Santa Maria Maggiore). Przedziwne jest i to, że wizerunek Maryi umieszczony w 1382 r. przez księcia Władysława Opolczyka na Jasnej Górze w Częstochowie odzwierciedla ten sam kanon i sposób przedstawiania Matki Jezusa. Porównywano go z wizerunkiem z rzymskiej bazyliki Santa Maria Maggiore, stwierdzając między nimi uderzające podobieństwa.

Tytuł Maryi jako Królowej Polski kojarzy się nam przede wszystkim z Jasną Górą i tamtejszym cudownym Obrazem. Album z fotografiami pana Adama Bujaka noszący tytuł „Maryja Królowa Polski” powstał dzięki mistrzostwu, niezwykłej pracowitości, kunsztowi, a nade wszystko wrażliwości i pobożności cenionego artysty-fotografika. To niezwykłe dzieło utwierdza nas w tym, o czym dobrze wiemy, a mianowicie, że wielka cześć Najświętszej Maryi Panny jest okazywana w całej naszej Ojczyźnie. Oczywiście, można byłoby pójść dalej, uwzględniając również przedwojenne granice Polski. Jakże liczne i piękne były wizerunki Maryi na Kresach Rzeczypospolitej! Do dzisiaj szczególną czcią jest obdarzany obraz Matki Bożej Miłosierdzia w Ostrej Bramie w Wilnie. Wizerunki jasnogórski i ostrobramski – częstochowski i wileński – bardzo nas, Polaków, jednoczą. Stanowią bezcenne spoiwo naszej tożsamości, ponieważ wyrastają ze wspólnej pamięci i skutecznie kształtują wspólną przyszłość.

Jeżeli chodzi o dzieje albumu „Maryja Królowa Polski”, to najpierw były fotografie, przez długie lata wykonywane i gromadzone przez pana Adama Bujaka. Z czasem zrodziła się myśl, by je uporządkować, usystematyzować i opisać oraz poprzedzić wstępem, które to zadanie wydawnictwo Biały Kruk powierzyło mnie. Chciałem w tym wstępie ukazać, że cześć okazywana Najświętszej Maryi Pannie, Królowej Polski, jest mocno osadzona w tradycji biblijnej, czyli w wierze i pobożności biblijnego Izraela, a także w dziejach Kościoła i chrześcijaństwa, oraz mocno zespolona z dziejami naszej Ojczyzny. Tekst poprzedzający fotografie opowiada o sprawach, które są na tyle ważne, potrzebne i aktualne, że nigdy dość ich przypominania i rozważania. Tak więc w tym albumie, podobnie jak u św. Łukasza, portret namalowany w Ewangelii słowami oraz portret namalowany farbami na drewnianej desce spotykają się ze sobą i wzajemnie uzupełniają. Niezwykle cenne i poruszające są informacje i objaśnienia zamieszczane przy poszczególnych fotografiach. Trzeba je uważnie czytać, bo dzięki nim reprodukcje wizerunków Maryi czczonych w Polsce nabierają pełniejszego znaczenia i sensu, odkrywając treści, do których sami zapewne byśmy nie doszli. To bardzo piękny i wzruszający album, właściwie metahistoryczny, a więc nie przeznaczony na jakąś konkretną okazję, ale należący do tych, które można wziąć do ręki za rok, pięć czy dziesięć lat, albo po prostu pozostawić go swoim dzieciom i wnukom, które kiedyś z wielkim pożytkiem sięgną do głębi wiary i pobożności, jaka została w nim zawarta.

Często powtarzam, że w życiu nie ma przypadków, są znaki. Zapewne znakiem jest i to, że razem promowane są dwie książki Białego Kruka: „Maryja Królowa Polski” oraz „966. Chrzest Polski”. Pierwsza ukazuje Najświętszą Maryję Pannę, czczoną jako Królowa naszej Ojczyzny. Druga umiejętnie przybliża narodziny naszej Ojczyzny i jej chrześcijańskie korzenie. Warto zauważyć, że istnieją narody mające swoją przedchrześcijańską historię. Należą do nich np. sąsiedni Litwini, którzy w połowie XIII wieku, na długo przed przyjęciem chrztu, utworzyli państwo pod wodzą Mendoga. Ich udokumentowana na piśmie narodowa pamięć jest pozbawiona pierwiastków i elementów chrześcijańskich, ponieważ przyjęli chrzest dopiero w 1387 r. Dlatego na Litwie, także w naszych czasach, odżywają tendencje, by wrócić do dawnej, przedchrześcijańskiej tożsamości, czego wyrazem jest odżywanie rozmaitych obrzędów religii pierwotnych i próby ich odtwarzania. Polska, a więc i my, Polacy, nie mamy historii przedchrześcijańskiej. To, co działo się przed rokiem 966, należy do protohistorii, a nawet prehistorii. Nie mieliśmy wtedy własnej państwowości. Wyłoniliśmy się w historii jako ludzie wierzący, wtedy gdy nasi przodkowie przyjęli wiarę w Jezusa Chrystusa. Innej Polski niż chrześcijańska nie było! Dlatego jeżeli ktoś usiłuje budować polską tożsamość i przyszłość Polski bez Jezusa Chrystusa i bez chrześcijaństwa, proponuje zupełnie inny byt państwowy aniżeli ten, który nas kształtuje i pozwala nam trwać od 1050 lat. Często proponuje też parodię wartości, którymi żyli nasi przodkowie i które zabezpieczają naszą narodową przyszłość.

Z tej 1050-letniej tradycji wyrósł św. Jan Paweł II, a także ruch Solidarności. Jedno i drugie ma niezbywalny związek z kardynałem Stefanem Wyszyńskim, wielkim Prymasem Tysiąclecia. Nie są to żadne domniemania, lecz prawda, którą wyraził Jan Paweł II, gdy 23 października 1978 r., tydzień po pamiętnym konklawe, podczas spotkania z Polakami w watykańskiej Auli Pawła VI powiedział: Nie byłoby na Stolicy Piotrowej tego papieża-Polaka, który dziś pełen bojaźni Bożej, ale i pełen ufności rozpoczyna nowy pontyfikat, gdyby nie było Twojej wiary nie cofającej się przed więzieniem i cierpieniem, Twojej heroicznej nadziei, Twego zawierzenia bez reszty Matce Kościoła, gdyby nie było Jasnej Góry i tego całego okresu dziejów Kościoła w Ojczyźnie naszej, które związane są z Twoim biskupim i prymasowskim posługiwaniem. Jeżeli teraz w naszej Ojczyźnie możemy zasadnie mieć nadzieję, że w tych tygodniach i dniach rozpoczyna się nowy etap jej historii, zawdzięczamy to również wielkiemu Prymasowi Tysiąclecia. To, co dokonało się na przełomie lat 70. i 80. XX wieku – zarówno rozpoczęcie pontyfikatu papieża-Polaka, jak i ruch Solidarności – ma korzenie w niezłomnej wierze, postawie i programie, który dalekowzrocznie wytyczył i zrealizował kardynał Stefan Wyszyński w kontekście Wielkiej Nowenny i podniosłych obchodów Tysiąclecia Chrztu Polski.

Kończąc, pozwolę sobie na osobiste wspomnienie. Na krótko przed tym, gdy miał się dokonać wybór kardynała Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową, przebywałem w Rzymie, dokąd kardynał Wyszyński skierował mnie na studia biblijne. Do Wiecznego Miasta przybyłem 26 sierpnia 1978 r., czyli w dzień wyboru Jana Pawła I. 33 dni później papież zmarł. Kardynałowie zaczęli wracać do Rzymu. Mieszkałem wówczas w Papieskim Instytucie Polskim przy Via Cavallini 38, w którym zawsze zatrzymywał się kardynał Stefan Wyszyński, natomiast kardynał Karol Wojtyła mieszkał zazwyczaj w Kolegium Polskim przy Piazza Remuria. W piątek, 13 października, tuż przed nowym konklawe, kardynał Stefan Wyszyński zaprosił krakowskiego metropolitę na obiad. Uczestniczyło w nim bardzo mało polskich księży-studentów, między innymi dlatego, że rok akademicki w Rzymie rozpoczyna się później niż w Polsce. Gdy obiad dobiegał końca, Ksiądz Prymas zaczął przemawiać. Kardynał Wojtyła siedział po jego prawej stronie i, wypoczywając, wyciągnął nogi daleko pod stołem oraz zwiesił głowę. Ksiądz Prymas mówił, że śmierć Jan Pawła I stanowi dla wszystkich wielki szok, ale Kościół jest trwalszy niż papież i wkrótce kardynałowie dokonają wyboru następcy. A ponieważ dzieło Jana XXIII i Pawła VI, papieży II Soboru Watykańskiego, których imiona przyjął Jan Paweł I, nie zostało dokończone, dlatego kolejnym papieżem będzie Jan Paweł II. Ksiądz Prymas nie powiedział, że Jan Paweł II siedzi obok – jego słowa nie były tego rodzaju proroctwem. Zapowiadały jednak i wskazywały kierunek oraz przyszłość i jej kształt, a jednocześnie imię przyszłego papieża. Kardynał Wojtyła był bardzo zasłuchany. Po przemówieniu podnieśliśmy się do modlitwy dziękczynnej. Ksiądz Prymas powiedział do kardynała Wojtyły: No, to chodźmy – i obaj wyszli. Wkrótce udali się na konklawe. Po trzech dniach do Instytutu Polskiego wrócił kardynał Stefan Wyszyński, a krakowski metropolita pozostał w Watykanie – na prawie 27 lat.

 

Wpis 12 (62) 2015

Polskość jest przywilejem, Biały Kruk, Kraków 2016, s. 269-273