Eryk Łażewski, Fronda.pl: Zakończył się watykański Szczyt poświęcony problemowi pedofilii wśród duchownych. Chciałem się zapytać, czy w Polsce: po pierwsze mamy taki problem, a po drugie, czy jest to duży problem. Jak ksiądz sądzi?

Ks. dr hab. Piotr Kieniewicz MIC, teolog moralista: Trzeba powiedzieć, że nawet pojedynczy przypadek, jeśli miałby miejsce, wskazuje na to, że jest to problem. Zostaje zraniony człowiek bezbronny i to w sposób niezwykle trudny do naprawienia. Nadto kapłan jest niejako z definicji osobą szczególnego zaufania i takie przestępstwa popełnione choćby przez pojedynczych duchownych to zaufanie podważają wobec wszystkich, nierzadko podcinając również korzenie wiary w Boga. Każdy kapłan jest osobą publiczną i obraz Kościoła w ogromnej mierze jest uwarunkowany obrazem, jaki w społeczeństwie ma duchowieństwo, chociaż duchowieństwo nie wyczerpuje znamion terminu „Kościół”, bo Kościół stanowimy my wszyscy ochrzczeni. Wobec tego, jeśli mówimy o problemie w Kościele, to mówimy o problemie wśród chrześcijan, a nie tylko wśród duchownych.

 

Na ile poważny jest ten problem?

Doniesienia medialne eksponują każdy przypadek pedofilii wśród duchownych, natomiast pomijają skalę problemu wśród innych grup społecznych czy zawodowych, wśród ludzi tworzących Kościół. I gdyby to uwzględnić, trzeba by powiedzieć, że choć wśród duchownych (jeżeli chodzi o Kościół polski) nie są to liczby wysokie, liczba ludzi deklarujących swoją wiarę chrześcijańską i katolicką a dopuszczających się tych zbrodni jest zdecydowanie większa.

Musimy mieć w pamięci, że każdy pojedynczy przypadek to jest o jeden przypadek za dużo, że każda taka historia to jest tragedia: przede wszystkim ofiary, a w dalszym jakimś momencie również samego przestępcy – duchownego czy świeckiego, który gdzieś się w życiu zagubił. Trzeba też powiedzieć, że w odniesieniu do księży i zakonników już od dłuższego czasu w Kościele katolickim w ogóle (w Kościele w Polsce również) wdrożone zostały procedury zarówno ochrony, jak i przeciwdziałania pedofilii oraz postępowania w przypadku wykrycia każdego kolejnego przypadku molestowania nieletnich. I to są procedury, które uwzględniają zarówno uruchomienie ścieżki postępowania kanonicznego, jak i współpracy z organami ścigania i wymiarem sprawiedliwości. Wydaje mi się, że Kościół katolicki jest jedyną instytucją w Polsce, która ma tak dokładnie rozplanowany, rozpracowany program przeciwdziałania, ochrony ofiar i – w pewnym wymiarze – naprawy szkód, oraz ścigania sprawców tego typu przestępstw.

Niewątpliwie, pedofilia jest poważnym problemem, nie ze względu na skalę, ale ze względu na swój ciężar. Niestety, takie historie się zdarzają. Nie jest ich wiele, ale każda z nich jest tragedią. Natomiast gwoli uczciwości trzeba wyraźnie powiedzieć, że wysuwane postulaty, aby rozwiązać problemy z pedofilami w Kościele, wdrożyć procedury i tak dalej, to są postulaty spóźnione o tyle, że praktycznie wszystkie one są zrealizowane.

 

Mówił ksiądz o tym nagłaśnianiu przez media. Media nagłośniły - na przykład - dawno temu sprawę abpa Paetza. Co prawda, ona nie dotyczyła dzieci, ale wciąż młodych ludzi.

Myślę, że tutaj potrzeba bardzo jasnych rozróżnień: czym innym jest pedofilia, a czym innym molestowanie młodych, ale dorosłych ludzi. W przypadku, o którym Pan mówi, chodzi o sytuację nadużycia władzy, bez wątpienia skandaliczną. Natomiast trzeba mieć świadomość tego, że mamy do czynienia z ludźmi, którzy choć są oczywiście wiekowo młodzi, jednak są dorośli w sensie prawnym i odpowiadają w pełni za własne postępowanie i za podejmowane przez siebie decyzje. A więc to jest sytuacja, której nie wolno – gwoli sprawiedliwości (także wobec ofiar aktów pedofilskich) – mieszać ze sobą. To są zupełnie różne historie. To, że dotyczą sfery seksualnej, jest jedynym punktem stycznym.

 

Oczywiście się z księdzem zgadzam. Łączenie pedofilii i molestowania młodych dorosłych, to tylko ujęcie publicystyczne.

Proszę zwrócić uwagę, że dyskurs w mediach toczy się właśnie na poziomie publicystyki, naciągania faktów i ich przeinaczania. Ten głośny, tak zwany „raport”, który grupa liberalnych aktywistów (notabene: zwolenników aborcji) zawiozła do Ojca Świętego i mu wręczyła, łamiąc przy okazji protokół dyplomatyczny dotyczący kontaktów z Ojcem Świętym podczas audiencji indywidualnych, zawiera mnóstwo „faktów” opartych o doniesienia prasowe. I dlatego mam wiele wątpliwości, co do jego rzetelności. Wywołał on sprzeciw wielu biskupów znanych ze swej surowości i radykalizmu w stosunku do problemu pedofilii; wydane oświadczenia pokazują skalę manipulacji obecnych w tym „raporcie”.

 

Mówił ksiądz o tych procedurach. Lecz są również te sprawy z przeszłości. Wróćmy jeszcze do księdza Jankowskiego, którego pomnik niedawno obalono.

Proszę zwrócić uwagę, że ks. Jankowski nie żyje. W jaki sposób mógłby być ścigany? Odpowiedzialność za przestępstwa i zbrodnie za każdym razem jest odpowiedzialnością indywidualną i wprowadzanie odpowiedzialności zbiorowej – w moim przekonaniu – jest niesprawiedliwością. W kwestii ks. Jankowskiego, oskarżający twierdzą, ze „wszyscy wiemy”, jednocześnie przenosząc ciężar odpowiedzialności na całą społeczność kościelną, szczególnie na innych, żyjących duchownych. To jest niesprawiedliwe!

Mam tu zresztą jeszcze jedną refleksję. Owo „wszyscy wiemy” mówią ludzie, którzy przez lata mieli bliskie kontakty z ks. Jankowskim. Dziś słyszę, że oni teraz już wiedzą „wszyscy”. Jeśli wtedy nie wiedzieli, to skąd się dowiedzieli? W moim przekonaniu jest tu bardzo dużo manipulacji obliczonej bardziej na to, żeby zelżyć wizerunek Kościoła i jego rolę w życiu społecznym, niż żeby rzeczywiście dochodzić sprawiedliwości.

Natomiast procedury w Kościele, jeżeli chodzi o ściganie pedofilii, są niezwykle surowe. Proszę zwrócić uwagę, że jest to jedyna instytucja, która wprowadziła praktyczny brak przedawnienia tego typu przestępstw. Nawet w sytuacjach, kiedy mamy do czynienia z przedawnieniem w wymiarze cywilno- i karno-prawnym. W Kościele tego przedawnienia nie ma. Tak wiec myślę, że to wyciąganie sprawy księdza Jankowskiego ma miejsce tylko dlatego, że był osobą bardziej znaną, że jest osobą zmarłą, która nie może się bronić i że panuje obecnie swoista moda na ściganie księży-pedofilów (bo o innych grupach zawodowych jest znacząco cicho). Jest w tej konkretnej historii dla mnie znaczące, że oskarżany o przestępstwo zmarły już kapłan był blisko związany z oskarżycielami, którzy jakoś w dziwny sposób nie odnoszą się do swej znajomości z przeszłości, a tylko teraz krzyczą „łapać złodzieja”. Wyciąganie oskarżeń wobec kogoś, kto się bronić nie może, kto nie może dowodzić swej niewinności, z jednoczesnym przerzuceniem odpowiedzialności na całą społeczność Kościoła, moim zdaniem, jest przejawem niesprawiedliwości.

 

Zapewne tak. Wydaje mi się jednak, że dobrze pamiętam jedną z tych procedur, o których ksiądz wspominał: jeżeli sprawa miała głośny wydźwięk, a osoba oskarżona była osobą publiczną, to można tą sprawę wyjaśnić również po jej śmierci. Czy nie warto by to było zrobić w przypadku ks. Jankowskiego, i może innych oskarżonych, już nie żyjących?

Procedura jest taka, że jeżeli ktoś ma wiedzę na ten temat, powinien zgłosić to właściwym władzom. Media nie są dobrym miejscem do tego. Media nie są wymiarem sprawiedliwości. Proszę zwrócić uwagę, że dzisiaj media roszczą sobie prawo do tego, żeby w sobie skupić w gruncie rzeczy wszystkie trzy władze: i ustawodawczą, i wykonawczą, i sądowniczą. Tymczasem, jeśli ktoś ma wiedzę o przestępstwie, to powinien to zgłosić. Czy zgłoszono to? Na ten temat wiedzy nie mam.

A jak ksiądz sądzi: czy nienawiść, która się rodzi z tworzenia złego obrazu Kościoła, nie doprowadzi do jakichś drastycznych skutków. Mieliśmy przecież do czynienia ostatnio ze uszkodzeniami Kalwarii Panewnickiej w Katowicach – Panewnikach, gdzie wśród tych uszkodzeń są także wyraźne aluzje seksualne. Czy nie należy łączyć tych spraw?

Dzisiaj w ogóle nienawiść w Polsce jest problemem. Cóż mogę powiedzieć? Po pierwsze, to jest wandalizm. Po drugie, jest to obraza uczuć religijnych. Po trzecie, nie widzę związku pomiędzy pedofilią jednego księdza w Gdańsku, a wandalizmem w Panewnikach. Natomiast, jeżeli jakiś związek bym widział, to jest nim podgrzewanie nastrojów antychrześcijańskich, antykatolickich, antykościelnych. To tak.

 

Krótko mówiąc: czy można powiedzieć (zdaniem księdza), że Kościół katolicki w Polsce już sobie z problemem pedofilii radzi?

Niewątpliwie, podjął z tym bardzo solidną walkę. Podszedł do tego bardzo poważnie: zarówno w wymiarze ogólnopolskim, a także diecezjalnym, i zakonnym. W gruncie rzeczy, z tego co mi wiadomo, we wszystkich diecezjach i chyba we wszystkich zakonach zostały wprowadzone procedury, które są wymagane przez Prawo Kanoniczne (Prawo Kościoła), procedury bardzo surowe i bardzo szczegółowe. To nie jest tylko na papierze. To jest realizowane w praktyce. Wiem to, bo akurat jestem dobrze poinformowany, jeśli chodzi o to, jak to działa.

Natomiast nie dziwi mnie, że środowiska liberalne deklarują swój brak zaufania do Kościoła, ponieważ dotyczy to każdego pola i niemal każdej kościelnej działalności. Niezależnie od tego, co Kościół zrobi i tak będą uważać (jestem o tym przekonany), że jesteśmy winni wszystkiemu, z wyjątkiem trzęsienia ziemi i kokluszu, dokładnie z tą samą logiką, z jaką tzw. totalna opozycja sprzeciwia się Prawu i Sprawiedliwości. Bo tam, gdzie grają emocje, argumenty merytoryczne nie mają znaczenia. Mimo tego zatem, że Kościół wdrożył te procedury faktycznie służące ochronie małoletnich, nie mam przekonania, by w jakikolwiek sposób zostało to docenione przez środowiska liberalne: antychrześcijańskie i antykatolickie.

Zgadzam się z tym. I na tej konkluzji kończymy nasz wywiad dla Frondy.pl. Bardzo dziękuję księdzu. Szczęść Boże!