Portal Fronda.pl: Czy uderzanie w Kościół i rodzinę jest dobrą "taktyką polityczną"? Jakie wnioski na ten temat można wyciągnąć z wczorajszych wyborów do Parlamentu Europejskiego?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr: Po pierwsze, myślę, że to strasznie źle świadczy o jakiejś formacji politycznej, gdy sięga po taką metodę. Raz, że walka jako oś działań politycznych to strategia wprost marksistowska. Doraźnie może wydawać się atrakcyjna, ale ostatecznie świadczy o niezdolności do konstrukcji dobra. Dwa, że sięganie po taką metodę oznacza nieuctwo z historii. Czy towarzysze z Koalicji Europejskiej nie słyszeli, że to nie skutkowało? Po drugie myślę, że to wyraz jakieś arogancji i pogardy wobec obywateli. Bo z kim się walczy? Z Kościołem i rodziną? Czy z własnymi rodakami, a może wprost z członkami tej samej organizacji?

Czy zdaniem Księdza Profesora światopoglądowy "skręt" PO w lewo, np. popieranie związków partnerskich i większych "praw" dla środowisk LGBT+ (vide: prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski i jego działania na rzecz "tęczowego" ruchu) mogły przyczynić się do wygranej PiS?

Myślę, że PiS cały czas rządów dobrej zmiany składał dobre ofert i je realizował. Dla jednych to było i jest rozdawnictwo, dla innych solidarność społeczna i wrażliwość. Oczywiście, nie kanonizuję PiS. Oczekiwaliśmy i czekamy na większą jednoznaczność w kwestii obrony życia czy wyrzucenia przez Polskę konwencji stambulskiej do kosza. I to chyba tu opozycja pomogła PiS-owi. Jakby powiedziała: oni zwlekają, ale.... Ale my z pewnością nic tu nie zrobimy w tym zakresie. No więc, w tym sensie lepiej mieć nadzieję, niż pewność pustki i antywartości programowej i realnej.

Czy możemy spodziewać się, że na jesieni Polacy jeszcze wyraźniej powiedzą "nie" lewicy i LGBT?

Mam taką nadzieję. Ale rządzący powinni, moim zdaniem, wysłać kilka sygnałów do nas, obywateli: na przykład mamy projekty kampanii za życiem poczętym, pracujemy nad podciągnięciem działań seksedukacji pod zakres działań promujących pedofilię i tak dalej.

Co sądzi Ksiądz o szyderstwie z procesji Bożego Ciała na "Marszu Równości" w Gdańsku? Prezydent tego miasta, Aleksandra Dulkiewicz, niejednokrotnie określająca się jako katoliczka i konserwatystka, uczęszczająca na niedzielne Msze Święte, promowała Marsz, choć dziś się z tego tłumaczy...

Konserwatystką to ta Pani jest taką jak jedzący steka człowiek deklarujący swój radykalny weganizm. I wszystko byłoby jakimś żartem, gdyby nie to, że to nie żart, a bluźnierstwo. Ono bardzo przypomina bolszewickie parodiowanie religii, z tym, że bolszewicy przy tych tam, w Gdańsku, to nauczyciele dobrego smaku. W istocie żal mi tych ludzi, bo wiedzieli, co czynią i czynili. Za takie czyny się płaci. Nie straszę, tylko stwierdzam. Z punktu widzenia politycznego, prezydent miasta biorąca udział w takim bluźnierstwie, wyraźnie straciła mandat sprawowania władzy. Ale wiem doskonale, że nie jest w stanie tego pojąć. Ktoś, kto bierze udział w takim akcie, nie może być zdolny do takiej refleksji.