Czy można sobie żartować z piekła i szatana? Autobusem 666 na Hel(l) - to zdaniem wielu całkiem dobry dowcip. Naszym zdaniem - zdecydowanie kiepski, bo rzeczywistość wiecznego potępienia i osobowego zła to nie jest coś, co może przyprawiać o uśmiech! Zaapelowaliśmy zatem o zmianę numeru linii autobusu PKS Gdynia kursującego na półwysep (czytaj tutaj).

To proste - im więcej śmiechu i banalizowania, tym mniej prawdziwej wiary w to, że diabeł, nasz największy wróg, chce nas zniszczyć. Nie zdziwiło nas oczywiście, że media świeckie, zwłaszcza lewicowe, odniosły się do naszego apelu krytycznie. Kto w Boga nie wierzy, temu i autobus 666 przecież nie przeszkadza, bo o jakim szatanie mowa?! Gorzej, że podobnie szyderczo i lekceważąco do sprawy podeszły niektóre media katolickie...

O komentarz do takiej postawy poprosiliśmy księdza profesora Pawła Bortkiewicza z Towarzystwa Chrystusowego.

 

***

 

Sprawa autobusu z trzema szóstkami kursującego na Hel wzbudziła wiele emocji. Oczywiście, można przyjąć wszystkie najbardziej proste wyjaśnienia. A zatem to, że numer 666 jest wpisany w ciąg komunikacji podmiejskiej Pomorza Gdańskiego, to, że kursowanie tego autobusu akurat w kierunku "to Hell", przepraszam na Hel, nie ma nic wspólnego z żartobliwym zasugerowaniem kursu piekielnego, że pasażerowie nie składają żadnych obiekcji w te kwestii więc są usatysfakcjonowani. Można zarazem przyjąć, że niedawne wypowiedzi pewnej pisarki i pani reżyser na temat stosowania przez nie praktyk voodoo są tylko artystycznym manifestem ich nastroju, a wypowiedź pani profesor etyki na temat  kursów z udziałem czarownic jest wyłącznie oznaką humoru. Można to przyjąć. Ale skoro można, to znaczy że nie musi się... Albowiem można przyjąć też to wszystko inaczej.I zinterpretować tak, jak mówią nie domysły, ale fakty.
 
Autobus z liczbą określającą szatana kursuje na Hel, którego polska nazwa może się kojarzyć z angielskim słowem "piekło". Panie artystki eskalują swoje nienawistne poglądy polityczne wpisując je w działania okultystyczne. Pani profesor albo porzuca publicznie wiarę w materializm, albo potwierdza swoje zainteresowanie ciemną stroną ducha ludzkiego.
 
I nie są to sprawy błahe. Bo - mimo, że nie opowiadam się w żadnym stopniu za manicheizmem, wraz z nauką Kościoła, potwierdzam istnienie mocy zła i złego ducha. I potwierdzam wyznania mądrzejszych i bardziej doświadczonych ode mnie, którzy nie ironizują, ani nie bagatelizują przejawów obecności zła. Daleki jestem od tego, by solą egzorcyzmów sypać sale uczelni, urzędów, mediów, ale równie daleki jestem od tego, by banalizować obecność zła w przestrzeniach publicznych. 
 
Brandstaetter pisał kiedyś w "Pokutniku z Osjaku" o szatanie jako mistrzu metafizyki niebytu, poetycko potwierdzając to, co inni uznawali za zwycięstwo diabła w wieku XX - wdrukowanie w świadomość człowieka naszej epoki, że on, szatan nie istnieje.
Trochę boli krytyka czy kpina w tych kwestiach ze strony niektórych przedstawicieli mediów katolickich. Pamiętamy, jak prominentny redaktor pewnego tygodnika kwestionował przed paru laty działania czy wypowiedzi satanistyczne p. Nergala. Teraz kwestionuje się zaniepokojenie symboliką szatańską w przestrzeni publicznej. Czyni to z jednej strony portal, który miewał już problemy z interpretacją słów jezuickiego generała na temat realnego istnienia diabła. Z drugiej strony czyni to sympatyczny skądinąd dziennikarz, myląc chyba mimo wszystko wrażliwość z zabobonem.
 
Mnie jednak osobiście niż głosy publicystów katolickich przekonuje św. Piotr "Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć”. (1P 5,8)"
 
Ks. prof. Pawel Bortkiewicz TChr