Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Prezydent Francji E. Macron przyjął w Pałacu Elizejskim delegację środowisk LGBTIQ, on i żona robili sobie zdjęcia z homoseksualistami i transseksualistami i pozwolili im tańczyć w wyzywający sposób przed siedzibą prezydencką. Jak Ksiądz ocenia takie działania francuskiej pary prezydenckiej?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr: Zdjęcia, które obiegły świat z tego spotkania są równie żenujące, jak wręcz obsceniczne. Oczywiście, jest to ewidentna promocja ideologii, zaprzeczającej kulturze europejskiej, a jeszcze bardziej kulturze życia i kulturze miłości. Prezydent Francji w imię ideologii wywołuje wstrząs, który jest świadectwem karłowatości kultury, którą on wyznaje. Zarazem, co też jest istotne, jest to zaprzeczenie godności urzędu prezydenckiego.

Oczywiście, problemem nie są zdjęcia i tańce. Problemem są ludzie i ich ideologia. Ideologia LGBTIQ jest ideologią, która usiłuje odwrócić logiczny, realny i dobry porządek rzeczy – usiłuje nazwać to, co jest dobre i perspektywiczne, czyli małżeństwo – patologią, a to, co jest odejściem od normy – normatywizuje, czyniąc z tego wzorzec kulturowy i miernik życia politycznego.

Czy w Polsce też możemy się spodziewać, że nasz prezydent zaprosi podobnych gości do Pałacu?

Och, co do tego, możemy być zupełnie pewni, że nasz Pan Prezydent szanuje godność swojego urzędu. To, co mi od początku imponuje w postawie Pana Prezydenta, to jego głęboka świadomość szczególnego mandatu, jakim jest wybór przez większość Narodu. Prezydent ma świadomość tej odpowiedzialności przed narodem, a nie przed „wyborcami”. Oczywiście, przedstawiciele narodu wybierają, ale pragnę zwrócić uwagę na wagę tych słów – naród i wyborcy. Naród to jest pojęcie ponadpartyjne, powszechne, ponad ideologiczne. Prezydent wie, że jego mandat i misja czerpią swoje źródło z woli narodu. A to rodzi odpowiedzialność. Ta zaś jest czymś innym niż koniunktura polityczna, umizgi wobec ideologicznych lobby, przypodobanie się mediom… Nie, możemy być pewni, że nasz Prezydent wie, czym jest godność jego urzędu. Poza tym, a może przede wszystkim jest człowiekiem myślącym i mądrym.

Czemu ma służyć tak nachalna, oficjalna promocja homoseksualizmu i innych dewiacji przez Macrona?

To bardzo ciekawe pytanie. Z jednej strony można powiedzieć, że to jest uleganie całej tej nachalnej lewackiej rewolucji, która niszczy naszą kulturę europejską. Jest to wywoływanie bolszewickiej walki, nie szturmem na barykady, ale poprzez osławiony „marsz przez instytucje”. I w tym lewackim parciu jest metoda. Bo marginalizuje się, więcej niszczy, to co jest wartością podstawową – życie i miłość małżeńską, a w miejsce tego propaguje się tzw. prawo do aborcji czy tzw. prawo do legalizacji związków homoseksualnych. To jest działalność niszczycielska, porównywalna z działalnością bolszewicką czy Czerwonych Khmerów.

Ale jest może też drugi aspekt sprawy. Macron przenosi ciężar dyskusji politycznych z tych obszarów, które są najbardziej zapalne w odczuciu społeczeństwa, jak choćby problem uchodźców. Jakby chciał pokazać, że w gruncie rzeczy problemem są dyskryminacje osób homoseksualnych, brak promocji ich roszczeń, zwanych absurdalnie prawami.

Jaki wpływ na obecnego prezydenta Francji mają ludzie z czasów rewolucji seksualnej '68 roku?

To bardzo ważne pytanie. Ono wymagałoby osobnej wręcz rozmowy. Macron pozornie wydaje się być człowiekiem dystansującym się od celebracji roku 1968, od wyrażenia hołdu tamtej zawierusze. Ale to właśnie tamte wydarzenia są genezą dnia dzisiejszego. Były senator francuski Henri Weber pisał niedawno, że „rewolucja hedonistyczna stała się zwieńczeniem demokratycznego postępu”. No właśnie, zerwanie z życia gorsetu moralności, czyli wyszydzenie wierności, instytucji małżeństwa, autorytetu rodziców, godności prokreacji – to „stało się zwieńczeniem demokratycznego postępu”. Dziś tym zwieńczeniem jest całkowita próba zniszczenia małżeństwa, zastąpienia wychowania do miłości, perwersyjną seksedukacją, promowania zabijania nienarodzonych. Czyż nie tak?

Macron potwierdza swoje rozumienie „zwieńczenia demokratycznego postępu”. Ale jest jeszcze coś. Po I turze wyborów prezydenckich, Macron prezentował się jako gotowy do dalszej walki. Wokół niemal już wygranego kandydata stoją… wolnomularz Gérard Collomb, akademik Erik Orsenna, Stéphane Bern, Line Renaud, Jacques Attali, Romain Goupil i Daniel Cohn-Bendit. To wymowna reprezentacja roku 1968. Zwłaszcza ta ostatnia postać, od której walka się zaczęła.

Jak rysuje się nasza przyszłość, jeśli będąc w Unii musimy wprowadzać w Polsce takie same przepisy i prawo, które honoruje małżeństwa tej samej płci i co jeśli Unia narzuci nam możliwość adopcji dzieci przez osoby homoseksualne?

Po prostu, my nie możemy się na to godzić. W tym sensie ważne będzie wprowadzenie do przyszłej Konstytucji wyraźnego zapisu o pierwszeństwie prawa polskiego nad prawem unijnym czy międzynarodowym. To musi być gwarancją naszej suwerenności.

Dziękuję za rozmowę.