Portal Fronda.pl: Profesor Ryszard Legutko znalazł się pod pręgierzem za swoje słowa o pederastycznej w istocie naturze większości nadużyć seksualnych w Kościele. Skrytykowały go nie tylko dewiacyjne środowiska LGBT, ale także opozycja totalna - i częściowo własna partia. Czy w ocenie Księdza Profesora ta krytyka jest uzasadniona? A może prof. Legutko ma jednak rację i rzeczywiście problemem nie jest pedofilia, ale motywowana homoseksualnie pederastia?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr: Zdaję sobie sprawę z ogromnej lawiny emocji, jaka towarzyszy nam w tych dniach. Sam stałem się też uczestnikiem tego tygla odczuć, nastrojów, porywów serca i woli. Bo oczywiście nie da się inaczej, nie można pozostać nieczułym na obraz przedstawiony w filmie poświęconym problemowi pedofilii. Ale przecież nie ma sensu przerzucanie się emocjami. Potrzebny jest rozważny namysł, oceny, mądrość w działaniu. A podstawa tego wszystkiego winno stać się uporządkowanie pojęć. Najpierw odwołam się do samego filmu. Pani psycholog, która komentuje w filmie zaistniałe sytuacje i postawy zwraca w pewnym momencie uwagę na to, że tak faktycznie – na ile pamiętam i na ile zrozumiałem – w niektórych z tych przypadków mamy do czynienia nie tyle z pedofilią, co zachowaniami pedofilskimi, które stanowią substytut innych, nie zaspokojonych dewiacji. To jedna myśl, na którą chcę zwrócić uwagę. A druga scena z filmu to fragment wstrząsającej relacji ofiary, mężczyzny, który wyznaje, jak był zmuszany do masturbacji w wieku bodaj 12 lat. Te fakty zawarte w samym filmie, gdyby je przeanalizować, w istocie – jak sądzę – potwierdzają tezę prof. Ryszarda Legutko. Pan Profesor odróżnia bowiem pedofilię od pederastii, a są to pojęcia istotnie zróżnicowane. Dodatkowo wskazuje na fakt, iż pederastia jest powiązana istotowo z homoseksualizmem. Ale w tym miejscu spotyka się z lawiną oskarżeń, bo w naszym świecie okaleczonego rozumu – pedofilia to (jeszcze) zło, ale homoseksualizm – to norma obojnacza! Dlatego, wbrew faktom jest protest i nagonka. To wręcz typowe dla naszej antykultury myślenia.

 

Słyszymy dziś niebywały medialny krzyk przeciwko Kościołowi katolickiemu. Środowiska lewicowe mają prawdziwe używanie! Tymczasem to właśnie one odpowiadają za wielką rewolucję seksualną, która - jak wskazują jednoznacznie dane statystyczne - przyczyniła się walnie do rozpowszechnienia nadużyć seksualnych. Jeszcze w latach 90. na Zachodzie, choćby w USA i Niemczech, przedstawiano stosunki seksualne z nieletnimi jako rzecz prawidłową! Co sądzi Ksiądz Profesor o takiej hipokryzji lewicy?

To faktycznie wręcz prymitywna i wulgarna hipokryzja. Wracając do wcześniejszego wątku – gdyby trzymać się ściśle pojęć, to większość dramatycznych, ohydnych i karygodnych czynów opisanych w filmie, to czyny pederastii. O pedofilii możemy mówić w przypadku działań tzw. edukacji seksualnej wg standardów WHO. Pozwolę sobie przywołać przykład z podręcznika niemieckiego „Lieben, kuscheln, schmusen” ("Kochać, przytulać, głaskać") pod redakcją trzech autorów, w tym m.in. Lothara Kleinsmidta. Na str. 90 czytamy: „Jedno dziecko przyjmuje rolę rzeczoznawcy pup (Po-Begutachter). Dzieci ustawiają się w rzędzie z gołymi pupami w stronę tego dziecka i ono - czyli nasz rzeczoznawca - orzeka, która pupa do kogo należy. Jeśli nie wie, może pupę delikatnie pogłaskać lub uszczypnąć". To ćwiczenie można przeprowadzać z różnymi częściami ciał, na przykład w wersji – „ten siusiak należy do”. Trzeba pamiętać, że te działania „edukacyjne” odbywają się pod opieką dorosłych, z ich inicjatywy. Podobnie, jak pobudzanie do masturbacji od najwcześniejszych etapów tej edukacji, czyli od praktycznie niemowlęctwa. A może warto przypomnieć historię z 2015 r. z Moguncji, stolicy kolejnego czerwono-zielonego landu będącego na usługach lobby LGBTQ. Spośród 55 dzieci w przedszkolu w wieku 3-6 lat zdecydowana większość poddawała siebie nawzajem sadystycznym nadużyciom seksualnym, o których musiał wiedzieć personel. Trwało to miesiącami.

Powiedzmy bardzo jasno – nie ma instytucji, która bardziej radykalnie sprzeciwia się pedofilii i wszelkim formom redukowania człowieka, osoby ludzkiej do poziomu libido jak Kościół katolicki. Nie ma instytucji, która ma w tym względzie bardziej czytelne normy. Dlatego czyny pedofilów w Kościele oburzają tak bardzo. Właśnie dlatego, że są taką zdradą Kościoła i Chrystusa. Ale to nie jest wina Kościoła. To wina ludzi, którzy nominalnie będąc w Kościele, zdradzają ten Kościół.

 

Wyszła niedawno w Polsce książka Słowaka Vladimira Palko "Lwy nadchodzą". Praca te przedstawia współczesną ofensywę antychrześcijańską jako kontynuację marksistowskiej barbarii ideologicznej. Czy rzeczywiście ataki na tradycyjną cywilizację Zachodu ugruntowaną w Chrystusie mają swoje podłoże w koncepcjach marksistowskich? Mówi się w tym kontekście często o tzw. neomarksizmie; na czym polega to zjawisko?

Przypomnijmy na chwilę zarys marksizmu. Punktem wyjścia jest diagnoza oparta na obserwacji wyzysku społecznego i ekonomicznego. Był istotnie faktem, w dużej skali. Potem przychodzi analiza – winę ponosi własność prywatna. To jest błąd myślenia. To jest serwowanie opium dla ludu. A potem jest prognoza – zniszczyć własność prywatną i uwłaszczyć wszystko, zaprowadzić komunę. To jest absurd, ale w realizacji zbrodniczy. Siłą marksizmu jest walka – nieustanna walka z wrogiem i szerzenie realnej nienawiści. To jest jego siła napędowa.

Jak wygląda to dzisiaj? Nie ma już walki proletariackiej. Ale współczesnym proletariuszem stali się „dyskryminowanie” – homoseksualiści, transseksualiści, odmieńcy. Jak przeprowadzić tę walkę?

Diagnoza: jest pedofilia. Ale warto dodać „w Kościele” (o reszcie raczej nie należy mówić). To oczywiście, w jakiejś mierze jest faktem. Potem przychodzi analiza – należy znieść instytucję Kościoła, przynajmniej wyrugować Go z przestrzeni publicznej, ogłosić instytucją zła i pozbawić autorytetu. Przypisać mu, jak w komunizmie, odpowiedzialność zbiorową. A potem przychodzi prognoza – w społeczeństwie bez Kościoła dozwolone będzie wszystko, nie będzie już podziałów, będzie doskonała równość. Homoseksualiści wszystkich krajów łączcie się! Transseksualiści i kazirodcy – dziś niczym jutro wszystkim my!

To naprawdę identyczne scenariusze, analogiczne narracje i – przede wszystkim – ten sam absurd i nienawiść do człowieka i porządku moralnego.

 

Nie milkną wciąż echa słów, jakie wypowiedział niedawno prezes PiS Jarosław Kaczyński: kto podnosi rękę na Kościół, podnosi rękę na Polskę. Do jakich skutków mogłoby doprowadzić zdaniem Księdza Profesora wyrugowanie z Polski etyki i wartości katolickich? Czym mogłyby zostać zastąpione?

Próbę takiej zmiany mieliśmy już w dobie komunizmu. Aktualnie bardziej subtelne umysły, jak p. Jażdżewski zapytani o ekwiwalent dla etyki katolickiej wymieniają (to znaczy p. Jażdżewski wymienił) etykę Kanta bądź egzystencjalizm. Nie bardzo wiadomo, czy miałoby to być ustalane drogą referendum z udziałem unijnych komisarzy, czy drogą głosowania internetowego na stronach Wyborczej? To raz, a dwa... No właśnie, jeśli wygrałby Kant, to mielibyśmy wprowadzany niezły rygoryzm – na przykład zakaz mowy obronnej (byłaby traktowana jako kłamstwo). Zwolennicy masturbacji w edukacji seksualnej nie znaleźliby w Kancie sprzymierzeńca. A gdyby zdecydowano się na etykę egzystencjalistyczną, to nie wiadomo na którą. Czy na tę Sartre’a - piewcę Stalina czy na tę Heideggera, a może jednak na bardzo katolicką Marcela?

Można oczywiście traktować takie wolty umysłu jako brykanie pasikonika na wiosennej łączce, ale… Takie wystąpienia to temat dla kabareciarzy. Mówiąc serio – jeśli chcemy Polski to albo podejmijmy to dziedzictwo, które ona w sobie niesie, albo budujmy, przepraszam, budujcie jakiś kołchoz neomarksistowski, ale może gdzieś w innym miejscu i na innej planecie.

Mimo wszystko pozwolę sobie zakończyć bardzo poważnie: 40 lat temu św. Jan Paweł II mówił do nas, w pożegnalnym słowie na Błoniach: „cały ten historyczny proces świadomości i wyborów człowieka — jakże bardzo związany jest z żywą tradycją jego własnego narodu, w której poprzez całe pokolenia odzywają się żywym echem słowa Chrystusa, świadectwo Ewangelii, kultura chrześcijańska, obyczaj zrodzony z wiary, nadziei i miłości. Człowiek wybiera świadomie, z wewnętrzną wolnością — tu tradycja nie stanowi ograniczenia: jest skarbcem, jest duchowym zasobem, jest wielkim wspólnym dobrem, które potwierdza się każdym wyborem, każdym szlachetnym czynem, każdym autentycznie po chrześcijańsku przeżytym życiem.

Czy można odepchnąć to wszystko? Czy można powiedzieć „nie”? Czy można odrzucić Chrystusa i wszystko to, co On wniósł w dzieje człowieka?

Oczywiście, że można. Człowiek jest wolny. Człowiek może powiedzieć Bogu: nie. Człowiek może powiedzieć Chrystusowi: nie. Ale — pytanie zasadnicze: czy wolno? I w imię czego „wolno”? Jaki argument rozumu, jaką wartość woli i serca można przedłożyć sobie samemu i bliźnim, i rodakom, i narodowi, ażeby odrzucić, ażeby powiedzieć „nie” temu, czym wszyscy żyliśmy przez tysiąc lat?! Temu, co stworzyło podstawę naszej tożsamości i zawsze ją stanowiło”.

Wczytajmy się w te słowa. Dziś, jutro, pojutrze. I powtarzajmy je w każdej dyskusji z lewakami.

rozm. P.Ch.