Luiza Dołęgowska, fronda.pl: Samospalenie Piotra S. wywołało wielką burzę medialną i polityczną. Nie wiadomo do końca, co powodowało tym człowiekiem, ale nie ulega wątpliwości, że uczczenie przez Sejm tego aktu nadało  samobójstwu Piotra S. pewną rangę, uszlachetniło poniekąd zły czyn. Jakie jest zdanie Księdza Profesora w tej sprawie?

Ksiądz Prof. Paweł Bortkiewicz (TChr):

- Mamy tutaj do czynienia z ewidentną tragedią. Wolałbym wobec takiej tragedii najpierw milczenie, które najpełniej wyraża szacunek, a potem ewentualne dociekanie przyczyn tragedii. Z pewnością nie widzę tutaj natomiast interpretacji tego czynu poza miarę jaką wyznacza granica zdrowia i choroby psychicznej. To, co uderza natomiast w sferze publicznej, to dokładne odwrócenie tego porządku,

Najpierw pojawiły się patetyczne komentarze, nadające w sposób absurdalny znaczenie etyczne i polityczne temu, co jest wyrazem tragicznej choroby człowieka. Potem nieśmiało się przebijały próby szukania przyczyn poprzez odniesienie do faktu, że samobójca był pacjentem szpitala psychiatrycznego, a w końcu -pokuszono się o chwilę ciszy, która w tej sytuacji nie mogła w ogóle wybrzmieć. I zresztą nie wybrzmiała, bo obróciła się z zgiełk i wrzawę.

Czy fala krytyki ze strony opozcji, jaka spadła na panią poseł prof. Krystynę Pawłowicz za to, że wyłamała się z uczczenia minutą ciszy samobójcy jest słuszna?

 - Jak wspomniałem sposób uczczenia samobójcy minutą ciszy w Sejmie, po całej wcześniejszej wrzawie, zadęciu, interpretacjom - nie mógł być uczczeniem pamięci. Był farsą. I wyrażam jedynie szacunek p. poseł Krystynie Pawłowicz za jej sprzeciw wobec tej farsy. Zarazem rozumiem tych posłów, którzy podobnie jak ona czuli niesmak i oburzenie z tej gry cierpieniem i zwłokami, ale zostali zaskoczeni nagłym gestem. Taki gest jest wpisany w naszą kulturę jako gest autentycznego szacunku. I trudno mu się sprzeciwiać. Rozumiem zatem poniekąd odruchowe podjęcie tego gestu. Ale zarazem, raz jeszcze to podkreślam - wyrażam pełne zrozumienie i solidarność z gestem sprzeciwu wobec cynizmu i deformacji pamięci, jaki wykonała p. prof. Pawłowicz.

Biskup Tadeusz Pieronek nazwał samospalenie Piotra S. ''desperackim, ale bohaterskim czynem'' - czy takie określenie powinno paść z ust księdza katolickiego?

- Mam nadzieję, że Ksiądz Biskup wypowiedział się tutaj jako obywatel demokratycznego państwa, mający poglądy opozycyjne wobec obecnej władzy. W takiej konwencji politycznej ten głos jest zrozumiały, tak jak szokujące głosy części polityków. Jako kapłan Ksiądz Biskup nie mógł wypowiedzieć takich słów, bo one mają się nijak do nauczania Kościoła. Trzeba by w tym miejscu przypomnieć pewną ewolucję stosunku Kościoła do oceny samobójców. Kiedyś uważano ich czyn za tak radykalnie zły, że odmawiano im pochówku na poświęconej ziemi. Zmiana tego stanu rzeczy nastąpiła wówczas, gdy wykazano z pomocą nauk medycznych brak zdrowia psychicznego u tych osób, stan depresji jest tutaj stanem znoszącym odpowiedzialność. I dlatego Kościół jednoznacznie ocenia samobójstwo jako fakt i samobójców jako ludzi dotkniętych tą tragedią.

W Katechizmie Kościoła czytamy: „Samobójstwo zaprzecza naturalnemu dążeniu istoty ludzkiej do zachowania i przedłużenia swojego życia. Pozostaje ono w głębokiej sprzeczności z należytą miłością siebie. Jest także zniewagą miłości bliźniego, ponieważ w sposób nieuzasadniony zrywa więzy solidarności ze społecznością rodzinną, narodową i ludzką, wobec których mamy zobowiązania. Samobójstwo sprzeciwia się miłości Boga żywego" (KKK 2281) I dalej: „Nie powinno się tracić nadziei dotyczącej wiecznego zbawienia osób, które odebrały sobie życie. Bóg, w sobie wiadomy sposób, może dać im możliwość zbawiennego żalu. Kościół modli się za ludzi, którzy odebrali sobie życie" (KKK 2283).

Akty samobójcze, zdaniem psychologów zdarzają się tym częściej, im więcej się o nich mówi. Niedługo po podpaleniu się przez Piotra S. miał miejsce kolejny taki przypadek w Rzeszowie. Czy nagłaśnianie takich aktów, a być może i ta symboliczna ''minuta ciszy'' dla samobójcy wpływają w pewien sposób na popularyzację tego typu autodestrukcyjnych zachowań w społeczeństwie?

- To bardzo ważna kwestia. Samobójstwo jest tematem przykuwającym uwagę. Nie wiem, ile osób doznało tragedii osobistych w wyniku na przykład poprzednich rządów, czy w okresie rządów komuny. Dziś uwagę przyciąga ten incydent.  A jest rzeczą dowiedzioną, że nagłaśnianie samobójstw, dostarczanie szczegółowych informacji o wypadku powoduje wzrost liczby samobójstw. Psychologowie przypisują ten efekt świadomemu lub nieświadomemu utożsamianiu się z osobą, która odebrała sobie życie. Efekt fali został nazywany efektem Wertera. Po wydaniu „Cierpień młodego Wertera" Goethego wystąpiła taka fala. A przecież chodziło tu o opublikowanie dzieła o losach bohatera fikcyjnego. Czemu zatem ma służyć taka promocja tragedii przez opozycję? Czy to kolejny przejaw przekraczania granicy przyzwoitości, a może raczej schodzenia w kolejną otchłań dantejskiego piekła - piekła nienawiści dla obecnego rządu i działań, które ten rząd podejmuje? 

Dziękuję za rozmowę