Premier Ewa Kopacz powiedziała, że "nie chce żyć w państwie wyznaniowym". W mediach głównego nurtu  powrócił temat relacji Państwo - Kościół, a w trwającej kampanii wyborczej Platforma używa wszelkich epitetów, którymi straszy, że jeżeli zmieni się władza, Polską będzie rządzić kler. Czy Polska jest państwem wyznaniowym?

Ks. prof. dr hab. Józef Krukowski*: Mówienie o tym, że Polska jest państwem wyznaniowym, jest dowodem braku świadomości, na czym polega państwo wyznaniowe. Jest to przejaw ignorancji, a jeżeli mówi tak szefowa rządu, tym bardziej jest to zdumiewające.

Czym jest państwo wyznaniowe? Jakie posiada cechy?

Państwo wyznaniowe przyznaje uprzywilejowaną pozycję jednemu kościołowi, a dyskryminuje inne związki wyznaniowe. Takie przyznanie musi być skonkretyzowane w formie aktu normatywnego i później w praktyce. W Polsce nie ma niczego takiego, więc nie można powiedzieć, żeby Kościół katolicki miał uprzywilejowaną pozycję, ani na podstawie Konstytucji, ani na podstawie Konkordatu. Wypowiedź pani premier wynika z niezrozumienia, na czym polega państwo wyznaniowe. Konsekwencje państwa wyznaniowego są takie, że państwo finansuje potrzeby kościoła z pominięciem pozostałych kościołów, co dzieje się np:  w Danii, Wielkiej Brytanii, do niedawna w Szwecji, czy  w Grecji, gdzie Kościół Prawosławny jest uprzywilejowany w stosunku do innych kościołów.

Konstytucja RP zapewnia w art. 53 każdemu człowiekowi wolność sumienia i wyznania w życiu prywatnym i publicznym, zaś w art. 25 równouprawnienie wszystkich kościołów i związków wyznaniowych i nie przyznaje jakiegokolwiek przywileju dla Kościoła Katolickiego. Nie robi tego także Konkordat, który ustawowo został rozszerzony również na inne związki wyznaniowe po porozumieniu z ich przedstawicielami.

Można powiedzieć, że Polska jest przykładem współczesnego państwa świeckiego, a nie wyznaniowego.

Jak można nazwać to, jaką relację ma u nas aktualnie Kościół i Państwo?

Kościół i Państwo są to dwie społeczności odmiennego typu. Kościół jest społecznością religijną, a państwo społecznością polityczną, ale do obydwu społeczności należą ci sami ludzie, dlatego nie można ich odseparować od siebie. Między tymi społecznościami istnieje pewne porozumienie - formalne, czyli Konkordat, który zapewnia Kościołowi katolickiemu wolność prowadzenia swojej działalności na terenie Polski. Taka relacja Kościół i Państwo stanowi przykład separacji skoordynowanej, zwanej też przyjazną. Zarówno Kościół, jak i Państwo mają swój system prawa. Są to społeczności autonomiczne i w swojej dziedzinie od siebie niezależne. Natomiast z tej racji, że większość społeczeństwa polskiego faktycznie należy do Kościoła katolickiego, katolicy jako współobywatele tego państwa mają prawo domagać się poszanowania ich przekonań w życiu publicznym. Nieporozumienie, które widoczne jest m. in. w takich wypowiedziach, jak pani Premier, polega na tym, że zwolennicy państwa świeckiego w wersji separacji wrogiej, będącej pozostałością po Konstytucji PRL, uważają, że religia jest sprawą czysto prywatną jednostki i nie może mieć jakiegokolwiek wpływu na życie publiczne. Jednakże religia nie jest sprawą tylko prywatną, ponieważ człowiek jest istotą społeczną i ma prawo do manifestowania swoich przekonań w życiu publicznym, także przekonań religijnych, nie tylko ateistycznych. Konstytucja RP stoi na straży wolności i gwarantuje to prawo. Trzeba tylko, żeby była w życiu realizowana. Z wypowiedzi niektórych polityków, sprawujących funkcje najwyższych organów władzy w Polsce wynika, że nie znają Konstytucji. Nie stać ich na to, żeby ją przestudiować i, żeby zrozumieć, co jest w niej wpisane.

Czy wobec tego zniesienie Konkordatu godziłoby w art. 25 Konstytucji?

Tak, ponieważ ten artykuł Konstytucji gwarantuje regulacje między Państwem i Kościołem w drodze porozumienia. Z tym, że między Państwem a Kościołem katolickim porozumienie jest w formie umowy międzynarodowej, ponieważ Stolica Apostolska, najwyższy organ władzy tegoż Kościoła, cieszy się podmiotowością publiczno - prawną w stosunkach międzynarodowych. Władze komunistyczne nie respektowały tej zasady, zaś władze demokratyczne to przestrzegają.

Pada postulat, szczególnie ze strony środowisk lewicowych, aby znieść Konkordat. Czy jest to możliwe i jakie byłyby tego konsekwencje?

Żeby można przeprowadzić taki postulat, musiano by uzyskać większość w Parlamencie i zmienić Konstytucję. Wtedy zaistniałaby możliwość zerwania Konkordatu. Byłoby to kompromitujące na arenie międzynarodowej. Osobiście sądzę, że wypowiedzenie Konkordatu jest niemożliwe z uwagi na to, jakie jest społeczeństwo polskie. Są to wypowiedzi niektórych polityków, chcących pozyskać poparcie wśród ludzi, którzy kierują się nienawiścią, czy niechęcią wobec religii i Kościoła. Sęk w tym, że w Polsce tacy ludzie należą do mniejszości. Liczą oni, że uzyskają poparcie przynajmniej tej niewielkiej grupy wyborców, aby wejść do Parlamentu.

Zadam trochę niezbyt wyszukane pytanie - czy kler rządzi w Polsce?

Absolutnie nie rządzi! (śmiech). W najwyższych organach władzy, jakimi jest Prezydent, czy poseł, senator, bądź minister - nie ma osób duchownych. W latach 90. zwrócono się do mnie, żebym kandydował na członka Trybunału Konstytucyjnego, ale odmówiłem, gdyż po pierwsze - jeden człowiek w takim organie władzy niewiele znaczy, a po drugie wybuchłaby wielka wrzawa, że państwo jest wyznaniowe. Z drugiej strony każdy obywatel RP, niezależnie od tego, czy i do jakiego kościoła należy, ma takie sama prawa wyborcze bierne i czynne. Zgodnie z Konstytucją RP, zarówno katolik świecki, jak i duchowny, gdyby chciał, to mógłby kandydować na stanowisko Głowy Państwa, czy inny organ władzy. Natomiast Kodeks Prawa Kanonicznego zabrania duchownym przyjmowania urzędów państwowych, z którymi  związane jest sprawowanie władzy, jurysdykcji itd.

Nieporozumienie polega na tym, że  niektóre środowiska chciałyby, żeby duchowni milczeli w sprawach społecznych, dotyczących poszanowania i ochrony praw człowieka, podstawowego prawa do życia, prawa do wolności słowa i sumienia, np. lekarza. Chcieliby, aby o duchownych nie słychać było w życiu publicznym. Oczywiście, że takie postulaty są sprzeczne z zasadami demokracji. Duchowni, w szczególności biskupi, mają prawo wypowiadania swoich opinii w życiu publicznym, mogą stawiać postulaty pod adresem władz państwowych, krytykować ustawy, jeżeli są sprzeczne z podstawowymi prawami człowieka. Konstytucja RP nikomu tego nie zabrania. Na tym właśnie polega demokracja.

Jak odpowiedzieć osobie, która twierdzi, że żyje w państwie wyznaniowym?

Jest to przejaw jej ignorancji. Taka osoba nie wie, o co chodzi. Formalnie i faktycznie Polska nie jest państwem wyznaniowym. Natomiast społeczeństwo polskie w większości należy do Kościoła katolickiego. Ludzie należący do Kościoła mają prawo domagać się od sprawujących funkcje organów władzy państwowej   poszanowania ich przekonań w życiu publicznym. Niektórzy politycy chcieliby, aby katolicy polscy jako obywatele nie stawiali żadnych postulatów pod adresem sprawujących władzę, co do stanowienia prawa sprzecznego z podstawowymi wartościami ludzkimi. To tutaj tkwi źródło nieporozumienia, jakie wystąpiło w wypowiedzi pani Premier.

Rozmawiała Karolina Zaremba

*Ks. prof. dr hab. Józef Krukowski - prawnik, kanonista, specjalista z zakresu stosunków Państwo - Kościół, prawa konkordatowego i prawa wyznaniowego, pierwszy dziekan reaktywowanego Wydziału Prawa Kanonicznego i Świeckiego na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, współtwórca i autor przepisów z zakresu prawa wyznaniowego w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 2 kwietnia 1997 roku, 9 sierpnia 2000 został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski[1], a 18 października 2009 Złotym Medalem za Długoletnią Służbę