Portal Fronda.pl: Ojciec Święty Franciszek powołał specjalną komisję, która ma zająć się zmianami w prawie małżeńskim. Czym tak właściwie jest prawo małżeńskie?

Ks. prof. Jan Maciej Dyduch: Chodzi tutaj o reformę prawa małżeńskiego, w dotychczasowym kodeksie przedstawionego szczegółowo i precyzyjnie. Przepisy prawa małżeńskiego są dwojakie. Jest prawo materialne, a więc przepisy, które definiują małżeństwo, mówią o warunkach wymaganych do zawarcia małżeństwa, o warunkach zgody do jego zawarcia, o przeszkodach, a wreszcie o formie małżeństwa oraz o innych sprawach związanych z przygotowaniem i zawarciem małżeństwa. Oprócz tego jest jeszcze małżeńskie prawo procesowe. Chodzi tu o proces małżeński dotyczący orzeczenia nieważności małżeństwa. Może mieć on miejsce już po zawarciu małżeństwa, jeżeli wynikły by jakieś przesłanki wskazujące na to, że zawarte małżeństwo jest nieważne.

Komisja ma zająć się zmianami małżeńskiego prawa procesowego. Na czym może to polegać?

Zaznaczam, że nie spotkałem się z żadnym dokumentem Stolicy Apostolskiej podającym program odnowy prawa małżeńskiego czy powołującym Komisję, która ma się tym zająć. Przepisy prawa małżeńskiego, zarówno prawa materialnego jak i prawa procesowego, są obecne w Kościele już od bardzo dawna: zawierał je także poprzedni kodeks z 1917 roku. Zostały zmienione w dość dużej mierze przez kodeks z 1983 roku. Wydaje się, że nic nie stoi na przeszkodzie, ażeby to prawo małżeńskie zreformować.

To, co zarzuca się zwykle procesom o nieważność małżeństwa toczących się w sądach, to fakt, że trwają bardzo długo, nieraz kilka lat. Istnieje więc tendencja, by te procesy skrócić. Sądzę, że w odnowieniu procesu o nieważność małżeństwa o to właśnie będzie chodzić: o uproszczenie i skrócenie procedury. Dodajmy, że została ona i tak uproszczona w kodeksie z 1983 w porównaniu z poprzednim kodeksem.

Jakie mogą być postanowienia nadchodzącego synodu w sprawie rozwodników w nowych związkach niesakramentalnych?

Osoby, które po zawarciu ważnego małżeństwa to małżeństwo zerwali, nie mają dostępu do sakramentalnego rozgrzeszenia i do sakramentalnej Komunii świętej. Takie jest nauczanie i tradycja Kościoła. Są jednak pewne wypadki, które omawiano na synodzie o rodzinie w 1980 roku za pontyfikatu św. Jana Pawła II. Wydano po nim adhortację Familiaris Consortio, gdzie są przedstawione zasady tego dotyczące. Wydaje się więc, że wystarczy je przypomnieć. Ludzie, którzy znaleźli się w takiej sytuacji, w której nie mają ważnego sakramentalnego małżeństwa, mogą być wyjątkowo dopuszczeni do Komunii świętej sakramentalnej i otrzymać rozgrzeszenie. Warunek jest taki, że jeżeli mają zawarty kontrakt cywilny, to nie decydują się korzystać z tego, do czego daje prawo małżeństwo: muszą żyć ze sobą jak brat z siostrą. Oto odpowiedni cytat z Familiaris Consortio, paragraf 84:

„Pojednanie w sakramencie pokuty — które otworzyłoby drogę do komunii eucharystycznej — może być dostępne jedynie dla tych, którzy żałując, że naruszyli znak Przymierza i wierności Chrystusowi, są szczerze gotowi na taką formę życia, która nie stoi w sprzeczności z nierozerwalnością małżeństwa. Oznacza to konkretnie, że gdy mężczyzna i kobieta, którzy dla ważnych powodów — jak na przykład wychowanie dzieci — nie mogąc uczynić zadość obowiązkowi rozstania się, 'postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom'”.

A jak należy ocenić propozycje niektórych hierarchów, jak na przykład kard. Waltera Kaspera? Proponuje się, by rozwodników w nowych związkach niesakramentalnych, jeżeli rzeczywiście żałują rozbicia poprzedniego małżeństwa, dopuścić do sakramentów.

Żalowi musi towarzyszyć postanowienie poprawy. Człowiek, który żałuje, musi zdecydować się na zerwanie z grzechem.

Więc dopuszczenie rozwodników w niesakramentalnych związkach do Eucharystii w sytuacji, w której choć żałują, współżyją ze sobą, byłoby  niezgodne z nauczaniem Kościoła?

W mojej ocenie tak.

Rozmawiał Paweł Chmielewski