We wszystkich krajach, przez które przeszła już burza skandalu nadużyć seksualnych kleru, doszło do dramatycznych zmian społecznych. W Belgii, Holandii, Irlandii czy USA nastąpił demontaż instytucji Kościelnej. Nie wygląda na to, by w Polsce miało być inaczej. Będziemy musieli zmierzyć się z triumfem agnostycznej myśli oświeceniowej, ostrzega w rozmowie z portalem Oko.press ks. prof. Andrzej Kobyliński, filozof i etyk z UKSW.

 

"Nie spodziewam się w Polsce zbiorowej dymisji biskupów. Co najwyżej któryś z nich może przejść na wcześniejszą emeryturę. Usunięcie biskupa z urzędu musi mieć podstawę prawną. Nie może być efektem artykułów prasowych czy gniewu ludu. Trzeba zachować obowiązujące prawo kościelne" - powiedział kapłan.

Jak stwierdził ks. Kobyliński, w Watykanie sprawa Polski nikogo teraz specjalnie nie interesuje. "Watykan jest teraz pod ścianą z powodu książki „Sodoma” Frédérica Martela. Nie sądzę, żeby ktoś w Watykanie zainteresował się głębiej odległym, postkomunistycznym krajem. Z perspektywy Rzymu jesteśmy określani w języku włoskim, wraz z innymi krajami postkomunistycznymi, jako „i Paesi dell’Est” – „kraje Wschodu”" - podkreślił.

W ocenie kapłana sytuację zmieniłoby tylko zainteresowanie się sprawą Polski wielkich zagranicznych mediów. Tak było w przypadku Chile, gdzie problem tuszowania nadużyć seksualnych opisały duże amerykańskie dzienniki, "The New York Times" i "The Washington Post".

Ks. Kobyliński nie wyklucza, że kościelni specjaliści od PR "zasugerują jakieś symboliczne powieszenie kogoś na szubienicy"; to jednak w jego ocenie "niczego nie zmieni".

"Wymiana biskupa X na biskupa Y niczego nie zmienia. Dlaczego? Ponieważ nie wprowadza zmiany jakościowej. Obecne układy władzy w Kościele wygenerowały przez dziesięciolecia środowiska personalne, które są jednorodne" - powiedział ksiądz.

Jak przekonywał, to, co obserwujemy teraz, to dopiero "początek wielkiej rewolucji, która dokona się w naszym kraju w najbliższych latach". Dziś bowiem "większość historii ofiar pedofilii klerykalnej jest wciąż nieudokumentowana lub słabo opisana". "Znakomita większość ofiar pozostaje w ukryciu" - wskazał.

Według wykładowcy UKSW teraz wielką rolę odgrywać będą nowe wytyczne papieża Franciszka, niezwykle restrykcyjne. "Biskupi musieliby być szaleni, żeby tuszować nowe przypadki przestępstw seksualnych swoich księży" - ocenił, dodając, że w konsekwencji "radykalnie zmniejszy się liczba nowych przypadków pedofilii klerykalnej".

Kapłan zaznaczył, że choć od 2001 roku prawo kościele zobowiązuje biskupów do informowania Stolicy Apostolskiej o przypadkach pedofilii, to w Polsce go nie przestrzegano. Pierwsze zgłoszenia wysłano do Watykanu dopiero jesienią roku 2007. Dotyczyło to diecezji płockiej, w której działał także sam ks. Kobyliński, zajmując się walką z problemem. Tematem zajęły się media i w efekcie na początku 2007 "kilka spraw zostało zgłoszonych do prokuratury", a wkrótce wysłano je też do Watykanu. Jak mówi ks. Kobyliński, w kręgach kościelnych diecezję płocką... wyśmiewano, mówiono, że walczący z pedofilią szkodzą tam Kościołowi.

Jak wskazuje ks. Kobyliński, druga głośna sprawa wybuchła dopiero w 2013 roku w związku z ks. Grzegorzem K. z Tarchomina w Warszawie. Gdy w mediach na pytania odpowiadał rzecznik kurii warszawsko-praskiej ks. Wojciech Lipka, to okazało się, że... nie miał w ogóle wystarczającej wiedzy o przepisach z 2001 roku.

"Kanclerz kurii warszawsko-praskiej pokazał wówczas świadomość panującą w większości diecezji odnośnie do tematu pedofilii klerykalnej. To było spektakularne wydarzenie" - powiedział ksiądz.

Problemem są w ocenie księdza także kary stosowane wobec biskupów, których Watykan uzna winnymi tuszowania pedofilii klerykalnej. ":Najczęściej stosowaną jest zwolnienie ze stanowiska lub wcześniejsza emerytura. Odsunięci biskupi zachowują wszystkie przywileje związane ze służbową rezydencją, samochodem służbowym, kierowcą, finansami czy oficjalnym strojem biskupim" - powiedział. Nie są to więc kary zbyt dotkliwe...

Jak mówi kapłan, przepisy i wytyczne są niezwykle ważne, ale podstawą jest zmiana myślenia. Dlatego jego zdaniem tak ważny jest film Sekielskiego - pozwala pracować nad zmianą świadomości społecznej.

Ks. Kobyliński stwierdził, że czekają nas duże zmiany; jedną z nich musi być kwestia postrzegania kapłanów. W Polsce przypisano im zbyt wielki autorytet, po prostu przez wiele lat było wolno im "więcej". Kapłan nazywa to połączeniem "bizantynizmu z homo sovieticus".

Jakie będą efekty kryzysu nadużyć seksualnych? Ks. Kobyliński nie jest optymistą. Jak podkreśla, w krajach zachodnich, w których problem nadużyć seksualnych został już dawno wyciągnięty na światło dzienne, doszło do demontażu Kościoła i dramatycznego upadku wiary. Nie widać tam znaków odrodzenia. W ocenie kapłana wszystko wskazuje na to, że w Polsce będzie tak samo.

Choć na całym świecie odradza się dziś religia, to w Europie jest inaczej; tu coraz silniej rozwija się islam, podczas gdy chrześcijaństwo wymiera. Najbliższe dziesięciolecia wciąż będą kształtowane przez agnostyczną myśl oświeceniową, uważa kapłan. I odsyła do swojej książki "O możliwości zbudowania etyki nihilistycznej". "To książka o Troi, która nie upada, ale się zmienia" - podsumowuje.

bsw/oko.press