Portal Fronda.pl: Czy farmaceuta-katolik może sprzedać pigułkę „dzień po”?

Ks. dr hab. Piotr Kieniewicz MIC: W moim przekonaniu, jeśli farmaceuta chce zachować integralność moralną, nie może sprzedać takiej pigułki. Jedynym celem zastosowania takich środków jest przeciwdziałanie poczęciu. Wprawdzie tabletki „dzień po” mogą blokować owulację, ale z bardzo poważnymi skutkami ubocznymi dla kobiety. Co więcej, jeśli kobieta przyjęła taką pigułkę już po owulacji, to zawarte w niej substancje nie dopuszczą do zagnieżdżenia poczętego dziecka w macicy. Są to zatem środki nie tylko blokujące owulację, ale również wczesnoporonne. Jeśli w ulotce czytamy, że można je podać do 72 godzin po współżyciu, to oznacza, że chodzi wyłącznie o działanie wczesnoporonne. Nie ma żadnej możliwości, by na gruncie moralnym zaakceptować taką sytuację.

Farmaceuta, odmawiając sprzedaży takiej pigułki, będzie się mógł powołać na swoje sumienie?

W ustawie farmaceutycznej nie ma klauzuli sumienia, chociaż składano propozycję wprowadzenia takiego rozwiązania. To nie zmienia jednak faktu, że konstytucyjnie mamy zagwarantowaną wolność sumienia. Nie widzę powodu, by wymagać ustawowego wprowadzenia klauzuli sumienia dla farmaceutów. Wystarczy, że mamy konstytucję, a co więcej – prawo moralne, które gwarantuje nam wolność sumienia. Nikogo nie wolno zmuszać do tego, by robił coś, co uważa za złe. Warto przy tym powołać się na Kodeks Etyki Farmaceuty, który w Art. 4 p. 1 stanowi: „Farmaceuta wykonując swoje zadania musi posiadać wolność postępowania zgodnego ze swym sumieniem oraz swobodę działań zawodowych, stosowną do wskazań etycznych, aktualnego poziomu wiedzy i stanu prawnego”. Natomiast w Art. 12 p. 4 Kodeks stwierdza, że „Farmaceuta wykonujący swe obowiązki zawodowe zobowiązany jest do:: „4. odmawiania wydawania produktów leczniczych, jeżeli ma podstawę przypuszczać, że zostaną one użyte przez nabywcę, lub osoby trzecie z zamiarem zaszkodzenia zdrowiu albo w celach nieleczniczych”. Istotą działania tych preparatów jest działanie na szkodę osób trzecich.

Jeśli farmaceuta odmówi sprzedaży środka, który jest w Polsce legalny, będą go mogły spotkać poważne konsekwencje.

Jeśli tak się stanie, to trzeba będzie powiedzieć, że są to represje o charakterze ideologicznym i pozaprawnym, niekonstytucyjnym. Pigułki „dzień po” to środki medycznie szkodliwe, które dopuszcza się do sprzedaży z racji ideologicznych, nie merytorycznych – one przecież niczego nie leczą! Jeśli farmaceuta odmawia sprzedaży środka, który uznaje za szkodliwy, to działa w interesie pacjenta, nawet gdyby ten domagał się sprzedaży specyfiku. Chciałbym tu zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt zagadnienia, choć zdaję sobie sprawę, że lobby liberalne będzie bardzo tym wzburzone. Samo wprowadzenie tabletek „dzień po” bez recepty jest w moim przekonaniu skandaliczne. To element działań anty-populacyjnych, a więc uderzających w interes narodowy, w Polską rację stanu. Mamy w Polsce najniższy od lat przyrost naturalny, jeden z najniższych na świecie, zatem taka decyzja jest więc dla mnie niezrozumiała. Zamiast polityki propopulacyjnej, prorodzinnej, podejmuje się decyzje służące wyłącznie zdemoralizowanemu sposobowi życia, w którym seks służy do zabawy, a dziecko, które może się począć, jest traktowane jako agresor, niechciany i niepożądany obiekt, który należy wyeliminować.

Skoro mowa o wolności, to dlaczego odmawiać jej komuś, kto chce zażyć taki specyfik. To on bierze odpowiedzialność za swoje działania, nawet jeśli wyrządza sobie krzywdę. Dlaczego Kościół uznaje, że farmaceuta, który sprzeda pigułkę „dzień po” również uczestniczy w złu?

To nie przypadek, że państwo domaga się kontroli nad dostępem do broni czy innych niebezpiecznych środków. Jeśli mamy zgłoszenie, że ktoś chce zrobić sobie krzywdę (nikomu innemu!), na baczność stawiane są służby: policja i pogotowie, aby znaleźć takiego człowieka i poddać go leczeniu. Pojawia się więc pytanie, dlaczego w odniesieniu do nienarodzonego dziecka te wszystkie zabezpieczenia społeczne, powszechnie stosowane we wszystkich innych obszarach, przestają obowiązywać, a takie pigułki stają się coraz łatwiej dostępne.

Rozm. Marta Brzezińska-Waleszczyk