O walce dwóch zupełnie przeciwstawnych światów, świata życia i świata śmierci rozmawiamy z ks. prof. Pawłem Bortkiewiczem, komentując niedawne "czarne protesty". 

Fronda.pl: Począwszy od pierwszego "czarnego protestu", który miał miejsce przy okazji dyskusji nad obywatelską ustawą antyaborcyjną zaproponowaną przez instytut Ordo Iuris, trwa zmasowany atak środowisk feministycznych na życie i rodzinę. Czy uważa ksiądz, że atak ten może w bliskiej przyszłości eskalować?

Ks. Prof. Paweł Bortkiewicz: Nie potrafię odpowiedzieć, czy ten protest będzie się rozszerzał. Mam nadzieję, że nie, gdyż jest to protest żerujący na emocjach, całkowicie oderwanych od rozumu. Myślę zatem, że się wyczerpie. Problemem dla mnie jest jednak sam fakt, że ten protest zaistniał, i że przybrał taką formę. Nie ma żadnej, z całą pewnością żadnej podstawy do tego protestu. Wolność? Z całym wysiłkiem szacunku dla demonstrujących, ale co oni pojmują pod tym słowem? Dowolność zabijania najsłabszych? Demokracja? Przecież to właśnie nienarodzony jest miarą demokracji. Prawa kobiety do aborcji? To roszczenie ma tyle wspólnego z prawem człowieka, co prawo Niemców do Lebensraum. Tu nie ma żadnych racji. Ale jeszcze bardziej porażający jest styl wyrażania tego protestu. To jest rynsztok, a w rynsztoku trudno wieść spór.

Głośnym wydarzeniem ostatnich dni był wywiad udzielony przez piosenkarkę Natalię Przybysz dotyczący jej aborcji. Przerażający jest fakt, że do tak poważnej rzeczy człowiek może podchodzić jak do "zabiegu". Czy istnieje niebezpieczeństwo, że rzesze młodych kobiet w Polsce mamione przez organizatorów "czarnych protestów" ulegną lewicowej ideologii nastawionej na egoizm i zaczną myśleć podobnie? Co zrobić, by temu zapobiec?

Znów podkreślam, że przerażające jest nie tylko to, co może się dziać, ale to, co się dzieje. W dniu pierwszego protestu widziałem w Warszawie wręcz przeważającą liczbę dziewcząt. To wygląda bardzo niepokojąco. Sprawa druga to ten ekshibicjonizm celebrytek. Szczerze mówiąc pani Przybysz pojawia się w mojej świadomości po raz pierwszy. Ale jej wyznanie jest bulwersujące. Tragicznie brzmiały też wypowiedzi p. Czubaszek, niejako testamentalne, czy p. Jandy. Cóż, mam nadzieję, że polskie dziewczyny nie będą tak głupie, by myśleć – dokonam aborcji i będę jak gwiazda. Nie, dokonam aborcji i co? Zabijam moje dziecko i moje macierzyństwo. I jeszcze muszę pamiętać – odpowiem za swoje czyny, ale także za te słowa na protestach. Mnie to przeraża i wiem, że powinienem się modlić za te osoby.

Jak i czy w ogóle Kościół w Polsce powinien reagować na te feministyczne ataki? A może lepiej byłoby zignorować furię feministek i nie podsycać jeszcze zaprószanego przez nie ognia?

To sprawa istotnie trudna. Nie ma sensu polemizować, bo nie ma takiej możliwości. Z naszej strony rozum, tam – przemoc, z naszej szacunek, tam – pogarda dla życia i człowieka. Ale nie można też milczeć. Naszym zadaniem jest odsłanianie prawdy o aborcji – o tym choćby, że faktycznie jest ona w ponad 95% zabijaniem dzieci niepełnosprawnych i upośledzonych. Odłóżmy na bok mity o mnóstwie ciąż z powodu gwałtów. Naszym zadaniem jest zarazem troska i pomoc matkom i ojcom w trudnych sytuacjach. Wspieranie instytucji opiekuńczych. Zadaniem jest pokazywanie piękna kultury życia. Przepraszam za zbytnie może ukonkretnienie. Kiedy słucham p. Kai Godek matki niepełnosprawnego dziecka, to obcuję z piękną miłością. Kiedy zmusiłbym się do słuchania tej śpiewającej pani o której tu wspomniano – to zostaje mi ból i smród. Może zamiast niemożliwej do prowadzenia polemiki trzeba na wszelkie sposoby głosić Ewangelię życia. To, jak pisał św. Jan Paweł II, Ewangelia miłości Boga do człowieka, Ewangelia godności osoby ludzkiej i dlatego Ewangelia życia.

Dziękujemy za rozmowę