Czego Ameryka Łacińska oczekuje od latynoskiego papieża?

Żeby przybliżył jej Rzym. Żeby pokazał piękno wiary chrześcijańskiej i konkretnie Kościoła Katolickiego. Ameryka Łacińska ma chrześcijańskie korzenie, ale rozmywa się w różnych sektach. Instytucjonalnie Kościół jest bardzo słaby. Czasami został przedstawiony jako daleki, trzymający z bogatymi i z władzą. Myślę więc, że papież przybliży piękno wiary i piękno Ewangelii, mówiąc językiem Ameryki Łacińskiej.

Ameryka Łacińska uchodzi z bastion katolicyzmu, ale w wielu krajach Kościół traci wiernych. Przykładem Brazylia, gdzie w ciągu 20 lat z Kościoła odszedł co czwarty wierny.

Dlatego może lepiej powiedzieć, że Ameryka Łacińska jest bastionem chrześcijaństwa. W zasadzie nie ma tu muzułmanów, zjawisko sekularyzacji w wersji z absolutną negacją chrześcijaństwa (usuwanie krzyży, niszczenie znaków religijnych) ma znacznie mniejszy zasięg niż w Europie.

Podczas Copa América chyba wszyscy czynili znak krzyża św. Kto po finale Ligi Mistrzów założył opaskę z napisem „100% Jesus”? Neymar, młody Brazylijczyk. Takie znaki nie są tu wstydliwe, wręcz przeciwnie. To zjawisko jest typowe dla Ameryki. To jeszcze nie oznacza, że te osoby znają doktrynę katolicką i są katolikami. Nie są wrogo nastawieni, ale bardzo często nie są też związani z Kościołem. To wynika z różnych rzeczy, między innymi z tego, że jest mało księży, a Kościół w niektórych miejscach ma bardzo słabe struktury. Ewangelizacja Ameryki Łacińskiej oznacza połączenie z Rzymem i wymaga pewnej wytrwałości. Można powiedzieć, że tutejszy Kościół jest bardzo spontaniczny, ale potrzebuje głębszych korzeni.

W Ameryce Południowej często wiara katolicka łączy się z polityczną orientacją na lewo. Nie mówię już o teologii wyzwolenia, ale tutejsi katolicy w ogóle mają ciągoty prosocjalne.

Kiedy patrzy się z daleka, pewne rzeczy są trudne do zrozumienia. Kiedy po pewnym czasie wróciłem do Argentyny, odniosłem wrażenie, że narracja polityczno-społeczna stała się mniej więcej taka, jak w latach 70. Wtedy miała mocny odcień marksistowski, który był promowany poprzez Kubę z Rosji. Wciskano na siłę marksizm w wydaniu ateistycznym. Kraje regionu mają lub miały rządy populistyczne i często lewicowe, które wcale nie trzymały z Kościołem. Papież Franciszek jeszcze jako biskup Buenos Aires miał wielki dystans do władzy, a ta nie przyjmowała go. Bardzo lewicowa narracja władzy głosi zmniejszenie różnic społecznych, ale w praktyce nic się nie zmienia. To, co rządzący opanowali do perfekcji to zdolność utrzymania się przy władzy poprzez różne ruchy populistyczne. To, co chce przedstawić Ojciec Święty – bliskość i troska o każdego człowieka - to nie jest jakaś ideologia lewicowa, ateistyczna, wrogo nastawiona do Kościoła. To jest bandera chrześcijańska. Ewangelia to zbliżenie Boga do człowieka, zwłaszcza do człowieka słabego. Każdy człowiek jest słaby, a zwłaszcza ten, kto jest w nędzy, przy czym nędza ma różne odmiany. Papież Franciszek chce pokazać, że Kościół wciąż ma zadanie wychodzenia do ludzi i wezwania do pewnego dialogu poprzez naukę społeczną Kościoła. Nauka społeczna Kościoła jest cały czas aktualna. To, co dodaje papież Franciszek to pewien dynamizm. Przypomnienie, że trzeba zbliżać się do ludzi, że jesteśmy z wami. Kościół nie głosi powrotu do układu społecznego z lat 50. poprzedniego stulecia. Świat się bardzo zmienił. Pojawiły się inne niesprawiedliwości, często związane z wielkimi koncernami czy kapitałem. Kościół wychodzi, żeby nauczać, tu też widać wielką troskę Ojca Świętego. On bardzo stawia na to, żeby kształcić ludzi, żeby Kościół ich wychowywał, był z nimi i tym samym pomagał znajdować rozwiązania.

Widywałem latynoskich księży, którzy zajmowali się – potrzebną, nie przeczę – działalnością społeczną, ale odbywało się to kosztem ewangelizacji.

Wydaje się, że papież chce zwrócić uwagę, że ten dylemat jest pozorny. Nie ma wątpliwości, że radykalizm Franciszka wynika z radykalizmu wiary. Widać, jak ten człowiek się modli, jak bardzo żyje ewangelią. Należałoby chyba powiedzieć: zajmujecie się działalnością charytatywną, dobrze, ale ta działalność może być bez Jezusa Chrystusa. Możemy gdzieś go pogubić, więc tym, którzy są zaangażowani w działania przypominamy, że ta działalność charytatywna jest związana z Ewangelią. To jest na pierwszym miejscu. Ewangelia jest motorem działalności charytatywnej. Jako klucz podałbym bardzo krótką homilię, którą papież wygłosił na początek pontyfikatu. To homilia programowa. Franciszek mówił jasno, że jeżeli Kościół nie ma Jezusa Chrystusa i jeśli nie budujemy na tej Skale, to się stajemy jeszcze jedną organizacją pozarządową. Później mówił bardzo mocno, nawiązując do Piotra - który chciał iść za Jezusem, ale bez krzyża - że jeśli nie ma krzyża, to choćbyśmy się nazywali papieżami, kardynałami, księżmi, nie jesteśmy nawet uczniami Jezusa Chrystusa.

Wyruszając za ocean papież powiedział, że jedzie jako apostoł Miłosierdzia Bożego. Czy w Ameryce Łacińskiej jest znany kult Miłosierdzia zainicjowany przez św. Faustynę?

Obecny papież jest prawdopodobnie tym, który najczęściej mówi o spowiedzi, czyli o Bożym miłosierdziu w przebaczaniu naszych grzechów. Nie tylko spowiadał innych, ale i sam spowiadał się publicznie. Zdziwiło mnie to, bo już kilka razy na oczach wszystkich spowiadał się, a potem siadał w konfesjonale i spowiadał innych. Choć jest inaczej przedstawiane, Franciszek prawdopodobnie idzie drogą Jana Pawła II, który dużo mówił o spowiedzi. Bardzo do niej zachęca. A co do kultu Miłosierdzia, to zadziwiające, że w różnych miejscach w Ameryce Łacińskiej można zobaczyć obraz Jezusa miłosiernego. Czasami nawet napisane jest nie tylko „Jesus en Ti confio”, ale i „Jezu, ufam Tobie”. Można powiedzieć, że najbardziej znanym na świecie Polakiem jest Jan Paweł II, potem długo nic, siostra Faustyna, znowu nic i może Robert Lewandowski.

Rozmawiał Jakub Jałowiczor