S. Cristina wydała płytę. Nic nowego, bo swoje płyty wydawali już i księża i wydają je różne chóry zakonne... A jednak - właśnie zobaczyłem, że dla niektórych jest to okazja do tego, żeby znowu wpuścić trochę jadu... I to nie jest jad, który przychodzi od ludzi spoza Kościoła, ale od tych, którzy mienią się fejsbukowymi obrońcami wiary, prawowierności, moralności...

Oczywiście, mają oni już swój osąd na temat siostry. Już jest skatalogowana. Aż się chce zapytać, czy pośród różnych tekstów papieży, soborów i innych dokumentów, nigdy nie czytali Ewangelii, gdzie jest napisane: „Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni...”. Czy nie czytali Ewangelii o faryzeuszach, którzy chcą kamienować innych, mimo że sami maja swoje na sumieniu...? Czy nie znają historii św. Pawła, który w imię prawowierności dyszał chęcią zabijania "nieprawowiernych", ale po spotkaniu Jezusa zrozumiał, że to nie jest droga ucznia Chrystusa...?

Jak bardzo można z chrześcijaństwa zrobić coś obrzydliwie martwego i odpychającego, coś w czym w ogóle nie widać Ewangelii-Dobrej Nowiny?

Tymczasem właśnie Kościół jest żywy i pełen Dobrej Nowiny. Kościół, w którym działa ten sam Jezus, który mówi w Ewangelii, że nie przyszedł potępiać, ale zbawiać.

Niektórzy chrześcijanie przypominają przysłowiowego psa ogrodnika, co to sam się nie naje i innym nie da. W ich wypowiedziach ciągle widać rozgoryczenie, żółć, a na dodatek walczą z tymi, którzy przeżywają swoją wiarę w sposób żywy, czerpią z niej radość.

Rozm. m