Czytam właśnie od początku Ewangelię wg Św. Marka. To naprawdę pasjonująca sprawa. Czytam, to co niby już znam i wciąż odkrywam coś nowego. W jakiś nowy sposób przemawiają do mnie poszczególne sceny, nagle moją uwagę przykuwają całe rozdziały. W pierwszym na przykład co chwilę padają słowa: natychmiast, zaraz… Uderza mnie dynamika Ewangelii. Czytając drugi rozdział obserwuję, że Jezus był cały czas kontrowersyjną osobą dla współczesnych. Cały czas łamał jakiś schemat, porządek… I tak, każdy rozdział przynosi coś, co mnie porusza.

Faktycznie, bez czytania Ewangelii nie zna się Jezusa. Mam dwóch znajomych, którzy lubią oglądać filmy naukowe o kosmosie. Chyba obejrzeli już wszystkie możliwe na YouTube, nie tylko po polsku. Pasjonuje ich odkrywanie tajemnic wszechświata. Bo faktycznie, to jest pasjonujące. Swego czasu odwiedzając mojego kolegę księdza, lubiliśmy oglądać filmy o życiu zwierząt. Fascynujące jest poznawanie tego, jak funkcjonują na przykład mrówki. Bardzo to lubię.

A teraz, sięgając po nowe wydanie Ewangelii wg św. Marka uświadamiam sobie, że równie pasjonujące i fascynujące jest przypatrywanie się Jezusowi i poznawanie tajemnicy Boga. „Kto Mnie widzi, widzi i Ojca” – mówi Jezus. Czytając Ewangelię podpatruję Boga, jak On działa, co mówi, jak myśli, jak kocha… Przecież to jest niesamowite, że mamy do tego dostęp. Bóg pokazuje się człowiekowi. Osobiście lubię Go podpatrywać w takich momentach, kiedy idzie do kogoś na ucztę albo w innych, wydawałoby się, mało pobożnych momentach. Przypominają mi się słowa Filipa, kiedy rozmawia z Natanaelem o Mesjaszu. Filip mówi mu: "Znaleźliśmy Mesjasza". Ale potem nie opowiada o tym, dlaczego on uważa, że Jezus jest właśnie tym Mesjaszem. Filip mówi do Natanaela: „Chodź i zobacz!”. Ty sam popatrz na Niego, posłuchaj Go osobiście, przyjrzyj się Mu, pobądź z Nim. Wtedy sam się przekonasz.

To jest bardzo dobre zaproszenie także dzisiaj, dla każdego z nas. Zobaczyć samemu. Sięgnąć do Ewangelii osobiście. Nie zastąpią tego nawet najlepsze, najbłyskotliwsze komentarze, rozważania, homilie itp. To jest taka różnica, jak jeść danie i jeść danie przetrawione przez kogoś innego. Przecież to, co najpiękniejsze dokonuje się w zetknięciu pokarmu z moimi kubkami smakowymi! Tak samo jest ze Słowem Boga. Jest taka scena w Piśmie, kiedy anioł podaje zapisaną księgę prorokowi i mówi: "Bierz i jedz". I wtedy prorok czuje jej smak.

Bóg chce przyjść do każdego z nas osobiście. Bo każdy z nas ma trochę inny smak. Ten smak jest też różny w różnych okresach naszego życia. Dlatego tak ważne jest, żeby próbować Słowa osobiście. Bo Bóg przewidział wyjątkowy smak Słowa dobierany dla każdego z nas. Czasem ludzie chodzą duchowo "niedoprawieni". Przyjdą do kościoła, posłuchają czytań, posłuchają homilii, ale to jakoś nie dotyka ich życia. Bo ksiądz nie powie do życia kilkuset ludzi zgromadzonych na Mszy. Każdy przychodzi z innym życiem. Tylko Bóg może mówić do każdego bardzo osobiście, bo tylko On zna doskonale historię i serce każdego z nas. Homilia, konferencja, itp. mogą mi pomóc, być wartościowe, ale aż się chce powiedzieć: "Nie jedz tylko po kimś, sam też jedz Słowo Boże". Pamiętam takie wydarzenie podczas weekendowych rekolekcji, które prowadziłem o Słowie Bożym. Wieczorem mieliśmy wspólną modlitwę, na której postanowiłem otworzyć Słowo Boże „na chybił trafił”. I Bóg tego wieczoru powiedział do nas coś, co było ważniejsze od wszystkich konferencji. Dał nam Słowo, w którym było napisane: „Bierz i czytaj”. Esencja całego gadania o Słowie Bożym.

Ks. Łukasz Kachnowicz