Damian Świerczewski, Fronda.pl: Św. Jan Paweł II podczas swojego pontyfikatu ukuł termin „cywilizacja śmierci”. Cały świat obiegła niedawno informacja o małym Charliem Gardzie, którego nakazano odłączyć od aparatury – taką decyzję podjął nawet Europejski Trybunał Praw Człowieka. „Cywilizacja śmierci” zaczyna zwyciężać nad „cywilizacją miłości”?

Ks. prof. Marek Łuczak: Jako katolicy nie tyko wierzymy, ale i przekonani jesteśmy o ostatecznym zwycięstwie cywilizacji miłości. Świadczą o tym słowa Pisma Świętego: „Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość” (1 Kor 13,13). Wiemy także, że w czasach ostatecznych skończy się wiara – doświadczymy innej rzeczywistości, podobnie będzie z nadzieją. Pozostanie natomiast miłość. Musimy więc jako uczniowie Chrystusa wierzyć, być pewni, że ostateczne zwycięstwo cywilizacji życia nad cywilizacją śmierci jest nieuniknione.

Niemniej jednak przywołany przypadek Charliego Garda jest przykładem nowej odsłony cywilizacji śmierci. Przekroczono Rubikon – u chłopca nie stwierdzono śmierci mózgu, co było do tej pory podstawą do zaprzestania leczenia i odłączenia od aparatury. Zignorowano też zdanie rodziców – szczególnie, że istniała nadzieja na eksperymentalną terapię, której chciał się podjąć jeden z lekarzy, a na którą nie zezwolono. Na szczęście po ogromnych naciskach i wsparciu wielu środowisk, w tym papieża Franciszka czy nawet prezydenta USA Donalda Trumpa, brytyjski sąd zmienił zdanie. Nie możemy nie zauważać właśnie tej drugiej strony medalu – cały niemal świat wsłuchuje się w oddech Charliego. Mam wrażenie, że walka cywilizacji wciąż trwa.

Coraz więcej krajów skłania się też ku akceptacji „małżeństw” homoseksualnych – Niemcy i Malta jako kolejne podjęły taką decyzję. Grzeszny sposób życia jest czymś akceptowalnym w społeczeństwie, które porzuca Boga. W swoim liście napisanym na pogrzeb kard. Meisnera, papież emeryt Benedykt XVI napisał: „Kościół szczególnie pilnie potrzebuje przekonujących pasterzy, którzy sprzeciwiają się dyktaturze ducha czasów i postanawiają w pełni żyć i myśleć w oparciu o wiarę”. Takich pasterzy nam brakuje?

Warto w tym momencie przyjrzeć się fenomenowi św. Pawła, Apostoła Narodów, który znany jest z wielkich zdolności retorycznych. Jego Listy są kopalnią mądrości, a mimo to i on spotkał się z odmową: „Posłuchamy cię o tym innym razem” (Dz 17, 32). Dziś z jednej strony mamy wielu proroków – choćby Benedykta XVI właśnie, który mówił o świecie w aspekcie współczesnego liberalizmu. Z drugiej strony dzisiejsze społeczeństwo jest bardzo mocno zlaicyzowane. Nie tyle więc zwracałbym uwagę na deficyt proroków, co na restytucję pogaństwa w dzisiejszym świecie. Społeczeństwo współczesnej Europy coraz bardziej przypomina starożytną Grecję, gdzie odpór wobec chrześcijaństwa był tak silny, że św. Pawła tak właśnie potraktowano, mówiąc mu – nie masz nam nic do powiedzenia. Pamiętajmy, że mówiąc o chrześcijaństwie, mówimy o religii, która ma 2 tysiące lat. Musimy wobec tego pokornie zauważyć, że choćby na terenach, gdzie działał niegdyś św. Augustyn, dziś trudno znaleźć świątynię katolicką. Chcemy wierzyć w autentyzm słów Chrystusa, który pytał: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18, 8). Wierzymy, że były to słowa, które miały nas skłonić do tego, byśmy tę wiarę zachowywali.

Tak naprawdę jednak w perspektywie czasów ostatecznych nie wiemy, czy wiara chrześcijańska konkretnie na kontynencie europejskim przetrwa. Widzimy, że sekularyzacja w Europie jest bardzo daleko posunięta. Św. Jan Paweł II wskazywał przecież na Afrykę jako kontynent, gdzie wciąż jest ogromny głód wiary. Podobnie jest w przypadku Azji. Wobec tej historiozofii musimy być zatem pokorni i nie dostrzegać we współczesnych zachowaniach czegoś wyjątkowego. Mam nieodparte wrażenie, że to wszystko już było. Pojawiają się oczywiście nowe zjawiska, jednak mam wrażenie, że nie tak nowe, jak niektórym mogłoby się wydawać.

Na szczęście jednak, póki co, Europa wciąż w pewnej mierze jest kontynentem, gdzie chrześcijanie mają coś do powiedzenia. Kim wobec tego, w tym coraz bardziej zlaicyzowanym świecie, powinien być katolik? W jaki sposób powinien dawać świadectwo wiary?

Zauważmy, że poza wieloma powodami do narzekania jeśli chodzi o stan wiary w Europie, mamy też wiele powodów do wdzięczności Panu Bogu. Chrześcijanie w Europie nie są prześladowani – nie spotyka nas to, co chrześcijan choćby na Bliskim Wschodzie. Żyjemy w społeczeństwie pluralistycznym, gdzieniegdzie chrześcijanie są mniejszością. Pamiętajmy jednak, że dla Kościoła jest to poniekąd sytuacja naturalna – w starożytności był on przecież w zdecydowanej mniejszości. To skłania do misyjności. Chrześcijaństwo z definicji jest pod pewnymi względami religią elitarną, a więc skazaną na mniejszość. Nie możemy jednak tracić nadziei i zapału ewangelicznego. My, jako Europejczycy, po prostu róbmy to, co do nas należy.

To znaczy?

Musimy dawać świadectwo swojej wierze – mam tu na myśli oczywiście nie katolików nominalnych, ale tych, którzy rzeczywiście chcą żyć Ewangelią. Powinniśmy więc uderzyć się w pierś: czy nikt z nas, katolików, nie robi choćby zakupów w niedzielę? Wydawałoby się, że to sprawa prozaiczna, ale przecież niedziela dla katolika powinna być dniem świętym, a tymczasem w sklepach są tego dnia tłumy. Podkreślam – oddzielam tu katolików nominalnych od tych, którzy rzeczywiście wierzą. Gdyby wszyscy, którzy chcą żyć Ewangelią, przestali robić zakupy w niedzielę – mogłoby to mieć realny wpływ na rzeczywistość. Nawet pod względem czysto ekonomicznym – niektóre super czy hipermarkety mogłyby dojść do wniosku, że otwieranie sklepów w niedzielę po prostu im się nie opłaca. Nikt mi nie wmówi, że w tych pełnych sklepach nie ma katolików. Z jednej strony więc chcemy zmienić tę sytuację na gruncie prawnym, aby przywrócić niedzieli jej prawdziwy charakter, a z drugiej nie zawsze postępujemy według tego, w co wierzymy. Musimy apelować w tym względzie o konsekwencję. Ciągle jesteśmy zachęcani przez Chrystusa, by światło wiary nie pozostawało pod korcem, ale aby je głosić. Nie zawsze językiem, również swoją postawą życiową. Tutaj nic się nie zmienia.

Bóg zapłać za rozmowę.