Książka z „Krwi, kości i wiary” o ks. Lemańskim będzie niewątpliwym sukcesem. Także dlatego, że uważnie będą ją czytać także w Watykanie. Jest ona bowiem doskonałym dowodem na to, że kapłan ten prezentuje poglądy jawnie niekatolickie. Także w sprawie eutanazji. A widać to nawet po niewielkim próbkach jego myśli, które zawarte są na stronach Gazeta.pl

„Decydujemy o kształcie naszego życia i wielu chciałoby decydować również o tym, jak będzie wyglądało ich umieranie. Ci, którzy szli jak kamienie rzucane na szaniec, też w jakiś sposób wybierali śmierć. Nawet biskupi na uroczystościach mówią: ''Poszli na pewną śmierć''. I nikt tego nie traktuje jak samobójstwa” - podkreśla ks. Lemański. „Także gdy mówimy o tych katowanych na Pawiaku, o więźniach torturowanych w enkawudowskich czy hitlerowskich katowniach, uznajemy, że mieli prawo do śmierci, mieli prawo odebrać sobie życie. To jest ''usprawiedliwiona śmierć''. A człowiekowi, którego zżera w sposób nieodwracalny rak, na którego cierpienie nie pomagają już leki, mówimy, że musi się z tym pogodzić. Często ta ''uporczywa terapia'' już tylko przedłuża agonię. Pytanie o eutanazję jest pytaniem o cierpienie: jaką dozę cierpienia jesteśmy w stanie znieść i na jaką dozę cierpienia innych gotowi jesteśmy wyrazić zgodę?” - oznajmia.

A w innym miejscu, wbrew nauczaniu Kościoła, broni konkubinatów i ich legalizacji. „Jeżeli dwoje ludzi decyduje się być razem i chce ten związek w jakiś sposób sformalizować, przez zawarcie sakramentalnego małżeństwa, cywilnego związku małżeńskiego albo partnerskiego związku, dlaczego im zabronić tego rodzaju odpowiedzialności za drugiego człowieka? Oni sami chcą sobie wyznaczyć granice. Batalia o związki partnerskie jest batalią o odpowiedzialność. Taki związek nie tylko gwarantuje prawa do dziedziczenia i tak dalej, ale zobowiązuje do wzajemnej opieki. To lepsze niż to, co nazywaliśmy życiem na kocią łapę, i pokazuje, że dobro w nas jest, bo gotowi jesteśmy brać odpowiedzialność za drugiego człowieka z jego słabościami i zobowiązaniami. Na przykład troska o dzieci partnera z poprzedniego związku staje się wspólnym zobowiązaniem. To stanowi jakąś wartość” - przekonujke.

Te słowa jasno pokazują, że ks. Lemański stracił już związek z nauką moralną Kościoła i przyjął magisterium z Czerskiej. Pytanie, co jeszcze musi powiedzieć ks. Lemański, by jego zwolennicy w Kościele dostrzegli, że jego działania są niebezpieczne, i że odszedł on od nauczania Kościoła?

TPT/Gazeta.pl