Pamiętają państwo Piotra Wolwowicza, który w muzycznym show Polsatu wykonał patriotyczną piosenkę Rosiewicza „Pytasz mnie”? A pamiętają państwo rechot członków jury: Elżbiety Zapendowskiej, Kory Jackowskiej i Wojciecah Łozowskiego? Zapendowska drwiła z młodego, utalentowanego człowieka: „Jakieś bogoojczyźniane, takie patriotyzmy – to jest coś okropnego. Nie idź tą drogą!”. Łozowski zarżał ucieszony, a Kora dorzuciła: „No prawie, że umarłam”. No cóż! Rzeczywiście można umrzeć, jak się widzi głupotę i chamstwo części lansowanej dziś elyty artystycznej.

 

Przypomnijmy kilka zwrotek piosenki Andrzeja Rosiewicza:

 

Pytasz mnie, co właściwie Cię tu trzyma
Mówisz mi, że nad Polską szare mgły
Pytasz mnie, czy rodzina, czy dziewczyna
I cóż ja, cóż ja odpowiem Ci

Może to ten szczególny kolor nieba
Może to tu przeżytych tyle lat
Może to ten pszeniczny zapach chleba
Może to pochylone strzechy chat

Może to zapomniana dawno gdzieś muzyka
Może melodia, która w sercu cicho brzmi
Może mazurki, może walce Fryderyka
Może nadzieja dla ojczyzny lepszych dni

 

Proste i ładne. Autentyczne, wzruszające. Ale niektórzy boją się takich uczuć. Zadusili je w sobie i drwią z tych, u których patriotyczne uczucia dostrzegą. Rechoczą, że to takie nienowoczesne, nieeuropejskie. Jasne! nowoczesność ma polegać na tym, że szansonistka na scenie prezentuje swe majtki, wykonuje ruchy kopulacyjne i wystękuje coś, że ona z kimś całą noc… Albo na wtykaniu polskich flag w imitacje psiego g…na, co zaprezentował pewien podstarzały idol „młodych, wykształconych, z dużych miast”.

 

Ci, co nie mają odwagi tak wprost wyśmiewać postaw, słów, gestów patriotycznych, przekonują, że nie czas na wielkie słowa, pieśni, flagi, wspominanie powstań, że patriotyzm, to solidna praca pod kierunkiem światłego rządu. Jakoś obecna ekipa rządowa nie kojarzy mi się z solidną pracą, ale niewątpliwie prawdą jest, że nie ma umiłowania ojczyzny bez codziennej, uczciwej pracy, która buduje ojczysty kraj. Ale przecież można dobrze pracować, być pożytecznym, lojalnym obywatelem, bez miłości do kraju, w którym się urodziło, i w którym się mieszka. Patriotyzm to nie tylko troska o dostatek, ale to także gorące uczucia do ojczystej mowy, ojczystego dziedzictwa, dziejów, krajobrazów, symboli. Jeśli ktoś kocha, to jakoś tę miłość uzewnętrznia, przynajmniej od czasu do czasu. Dziś natomiast niektórzy zdają się proponować jakiś dziwaczny „patriotyzm bezobjawowy”.

 

Rozpowszechnia się też taki „postępowy zabobon”, że umiłowanie ojczyzny stoi w sprzeczności z otwartością na innych, na świat. Tymczasem jest akurat odwrotnie. Ktoś, kto nie nauczył się szanować własnego domu, może mieć problem z przyjęciem tego, co inne. Jan Paweł II był – jak mało kto – obywatelem świata, otwartym na różne narody i kultury, a jednocześnie uczył nas, jak zachować wierność swoim korzeniom. Bywa bowiem tak, że jedni z lękiem myślą o tym, co inne i nieznane, i zamykają się w tym, co uważają za swoje; drudzy zaś odrywają się od swego domu i rozpływają w nieokreślonej ogólności udając tzw. Europejczyków lub światowców, a tak naprawdę są pełnymi kompleksów ofiarami mód i reklamy. Papież Polak, międzykontynentalny pielgrzym, pokazał nam, że otwartość na świat wcale nie musi stać w sprzeczności z umiłowaniem tego, co ojczyste. Poza tym, jeśli interesują mnie inne narody i ich ojczyzny, to właśnie dlatego, że są inne, czyli że dbają o własną tożsamość nie rozmywając się w jakiejś magmie globalnych mód. Ci, co wyśmiewają patriotyzm, tak naprawdę boją się autentycznej inności, a świat chcieliby zredukować do kilku lewackich, internacjonalistycznych sloganów.

 

Pierwsze dni maja, to czas, kiedy jesteśmy zaproszeni nie tylko do grillowania, ale także do zademonstrowania naszych patriotycznych uczuć. Wywieśmy polskie flagi, weźmy udział – jeśli jest okazja – w patriotycznych i religijnych uroczystościach, pomódlmy się za naszą ojczyznę.

 

eMBe