Sytuacja zagrożenia życia i zdrowia matki to są dwie jakościowo różne sytuacje. Jeśli mamy zagrożenie życia matki, to kwestia zagrożenia życia dziecka następuje niejako automatycznie. Dziecko w łonie matki jest w stanie przetrwać tylko wtedy kiedy matka przeżyje. Jeśli chodzi o zagrożone zdrowie matki, to z jednej strony mamy kwestie życia dziecka, z drugiej zdrowia matki. Doświadczenie utraty zdrowia po to, aby dziecko żyło, może czasem kosztować dużo, ale życie i zdrowie są wartościami nieporównywalnymi. Niezależnie od celu, jaki nam przyświeca w naszym działaniu, nigdy nie jest godziwe jego osiągnięcie przy pomocy niegodziwych środków. Nie można ratować czyjegoś życia, czy tym bardziej zdrowia, poprzez poświęcenie czy wręcz bezpośrednie zabójstwo innej osoby.


To ma swoje przełożenie w medycynie na kilku obszarach. Nie mogę zabić kogoś, aby wziąć organy do przeszczepu, czy aby uzyskać embrionalne komórki macierzyste potrzebne  do eksperymentów biomedycznych (być może w przyszłości do terapii). Nie można też kogoś zabić, aby leczyć życie innego. Nie można zabić nienarodzonego dziecka, aby móc leczyć jego matkę. O tym wszystkim trzeba pamiętać, gdy zagłębiamy się nad kwestią czy dopuszczalna jest aborcja, gdy zagrożone jest życie czy zdrowie matki.


Na gruncie moralności jest nie do zaakceptowania zabójstwo, aby ratować dobro mniejszego rzędu niż życie. Odpada więc tutaj kwestia sytuacji zagrożenia zdrowia matki.


Czy na gruncie moralności można ratować życie matki? Odpowiedź na to pytanie zależy od określenia, co rozumiemy przez sformułowanie: dokonać aborcji. Medycyna pod tym terminem rozumie każdą przedwczesną śmierć dziecka przed narodzinami, zarówno naturalną, jak i wywołana w sposób sztuczny. Dokonanie aborcji oznacza jednak umyślne spowodowanie śmierci dziecka, a więc - w wymiarze etycznym - bezpośrednie zabójstwo niewinnego człowieka.


Czy aborcją dziecka można ratować życie matki? Jest to działanie niegodziwe, bo zabójstwo (jako środek) ma otworzyć drogę do interwencji medycznej. Czy to oznacza, że nie możemy leczyć kobiety? Absolutnie nie! Jeżeli nie ma innej możliwości ratowania życia matki, jak podjąć  niebezpieczną dla dziecka interwencję, to podejmujemy taką interwencje. Nie wolno jednak chcieć śmierci dziecka ani do niej dążyć. Skoro chcemy ratować matkę, nie niszczmy jej macierzyństwa. Może uda się dziecko ocalić. A jeśli mimo wszelkich wysiłków dziecko umrze, jego śmierć jest niechcianym i nieuniknionym skutkiem interwencji ratujących życie jego mamy, ale nie działania skierowanego przeciw niemu.


Jeśli mamy do czynienia z chorobą nowotworową rozwijającą się np. w narządach rodnych, czy jamie brzusznej kobiety, to nierzadko potrzebna jest terapia, która może zagrozić dziecku i nie można jej opóźnić. Należy leczyć matkę, bo jej życie jest szansą dla jej potomstwa. Nawet jednak wówczas nie wolno zabijać dziecka. Jeśli ono umrze, to niestety – trudno, ale wbrew obiegowym opiniom, umrzeć nie musi. Najnowsze badania pokazują dziś, że możliwe jest leczenie nowotworów bez powodowania śmierci dziecka. Logika niektórych medyków, że trzeba dokonać najpierw aborcji, a potem leczyć - jest nieuprawniona tak z medycznego jak i moralnego punktu widzenia.


W naszym społeczeństwie rozwiniętym europejsko-amerykańskim widoczne jest nastawienie i przyzwolenie do działań przeciwko dziecku. Jan Paweł II nazwał to spiskiem przeciwko życiu. Nie ma on charakteru instytucjonalnego w sensie jakiegoś jednego centrum organizującego kampanie wspierające aborcję czy in vitro, choć instytucje czy media się w ten proces się wpisują. Dziecko poczęte, choć nienarodzone wciąż nie jest traktowane jako człowiek. Łatwo się zgodzić na jego śmierć. Łatwo zrezygnować z wysiłku ku jego obronie – podkreśla ks. Kieniewicz.

 

Not. Jarosław Wróblewski