Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski po raz kolejny podaje szokujące informacje na temat polskiego kleru. Szkoda tylko, że po raz kolejny są wybitnie niesprawdzone i wręcz niemożliwe do zweryfikowania.

Tym razem ploteczki rodem z magla ukazały się na łamach "Faktu", dla którego Isakowicz-Zaleski udzielił wywiadu, w którym opisał sprawę pewnego biskupa, który miał kochankę, chciał mieć z nią dzieci, dokonali wspólnie in-vitro, ale biskup się rozmyślił i na urodzenie dzieci nie pozwala.

Prawda, że brzmi sensacyjnie? Prawda, że brzmi szokująco? Prawda, że brzmi plotkarsko?

Isakowicz-Zaleski po raz kolejny wskazuje na straszne grzechy w Kościele, lecz po raz kolejny nie podaje żadnych konkretów, lecz przedstawia historię z anonimowymi bohaterami. Podobnie było w przypadku opowieści o homoseksualnym lobby w Kościele Katolickim, które to jest rzekomo ważną siłą wewnątrz tej instytucji, ale Isakowicz-Zaleski jak dotąd nie przedstawił żadnych konkretnych informacji na ten temat ponad to, że lobby istnieje i w zasadzie "wszyscy o tym wiedzą".

Rzekoma historia rzekomego biskupa przedstawiona przez Isakowicza-Zaleskiego w rozmowie z "Faktem" na pierwszy rzut oka faktycznie szokuje. Oto biskup miał kochankę, obiecał, że z miłości rzuci dla niej sutannę, nawet zamieszkali ze sobą razem na trzy miesiące. Potem stwierdzili, że zdecydują się na dziecko, ale z in-vitro, a potem biskup zmienił zdanie i dzieci z in-vitro już nie chce. Szok i niedowierzanie. No właśnie, tyle że w tym przypadku górę powinno wziąć jednak niedowierzanie, bo niesprawdzone historie i ich rozgłaszane pożytku i chwały nie przynosi.

Czy to znaczy, że nie wolno potępiać grzechu w Kościele i wskazywać na księży łamiących śluby? Wolno i powinno się wskazywać grzech i zło, lecz takie oskarżenia powinny być dobrze udokumentowane i oparte na konkretnych informacjach, a nie anonimowych historiach, bo w takim przypadku mogą przynieść więcej szkody, niż pożytku. 

ds/fakt.pl