Pierwszy raz o ks. Dariuszu Oko usłyszałem od jednej z krakowskich nauczycielek, znajomej mojej mamy. Żaliła się ona wtedy, że miała świetnie zapowiadającego się ucznia, ale on niestety wstąpił do seminarium duchownego. Dariusz jest księdzem z powołania, naukowcem także. Jako jedyny obronił dwa doktoraty, jeden z filozofii, drugi z teologii. Przeprowadził habilitację. Od kilka lat publikuje odważne teksty o homoseksualistach i lobby homoseksualnym w Kościele. Był za to mocno atakowany, otrzymywał nawet pogróżki

Najbardziej wściekle, w sposób niegodny kapłana, atakował go o. Jacek Prusak, jezuita z „Tygodnika Powszechnego”. Czynił to za pełnym  przyzwoleniem swoich władz zakonnych.  Jezuici ks. Dariusza atakowali także za tekst opublikowany w 2012 r. w „Frondzie” pt. „Z papieżem przeciwko homoherezji”. W tekście tym autor nawiązywał bezpośrednio do mojej książki „Chodzi mi tylko o prawdę”. Mozna go przeczytać TUTAJ.

Nawiasem mówiąc ten tekst został przetłumaczony na wiele języków. Z kolei jezuici z innych krajów, którzy w wielu sprawach moją odmienne zdanie niż ich polscy współbracia, zamieścili go na stronach internetowych Radia Watykańskiego, przez co o sprawie dowiedział się praktycznie cały świat.

Oczywiście episkopat Polski, w tej sprawie milczy jak zaklęty, bo cała sprawa jest mu bardzo nie na rekę, bo narusza główną jego zasadę: "Po pierwsze, święty spokój".

Z kolei jezuci krakowscy napisali w tej sprawie list-donos do ks. kard. Stanisława Dziwisza, domagając się przeprosin. A czego tak bardzo boi się dumny i pyszny zakon? Czyżby, tak jak w sprawie lustracji, prawdy o zgniliźnie, która wdarła się w zakonne szeregi?

Ks. Dariusz ma świadomość, że stał się „tarczą strzelecką” nie tylko dla jezuitów, ale i dla dla wiadomego lobby. Jednak robi swojej. Dlatego też niektórzy mówią o nim - „krakowski Ratzinger”.

eMBe/Isakowicz.pl