Marta Brzezińska-Waleszczyk: „Z prawdą nie zawsze trzeba się obnosić, warunkiem pojednania często bywa właśnie odsunięcie jej na bok, a nie eksponowanie. Np. stwierdzenie "masz krzywe nogi i paskudny charakter" może być zgodne z prawdą, ale na pewno nie poprawi relacji z partnerem” - pisze Wojciech Maziarski. Czy rzeczywiście, da się zbudować autentyczne pojednania na przemilczeniu prawdy? 

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: W III Rzeczpospolitej są dwie teorie na temat tego, jak należy dążyć do pojednania. Pierwsza to ta, w której uczestniczą wszystkie rodziny pomordowanych, wiele środowisk, które na co dzień nie są związane z Kresami, patrioci. Wyznaje ona zasadę, że trzeba powiedzieć prawdę o ukraińskim nacjonalizmie, ludobójstwie dokonanym przez UPA i na tej prawdzie budować pojednanie polsko-ukraińskie tak, jak zbudowano w miarę poprawne relacje polsko-niemieckie. Bez kłamstw na temat KL Auschwitz, gestapo czy SS. Oczywiście, do tej linii należę także ja.

Przedstawicielem tej drugiej jest jak rozumiem m.in. Wojciech Maziarski.

Drugi kierunek zakłada, że dla dobrych relacji polsko-ukraińskich należy tą prawdę odsunąć na bok, a nawet przemilczeć. Tej koncepcji hołdują wszyscy ci, którzy teorie Jerzego Giedroycia interpretują w ten sposób, że o Kresach trzeba zapomnieć  A także o ludobójstwie, które miało tam miejsce. Taką linię prezentuje też „Gazeta Wyborcza”, a przez pewien czas także wielu prawicowych polityków, w tym śp. Lech Kaczyński, który wprawdzie pod koniec życia wycofał się z tego. Dziś taką linię prezentują wszyscy politycy Platformy i Ruchu Palikota. Wyraźnie było to widać, kiedy parlamentarzyści wymienionych partii przeciw wszystkim pozostałym posłom głosowali przeciwko ustanowieniu 11 lipca Dniem Pamięci o Męczeństwie Kresowian i przeciwko powiedzeniu prawdy o ludobójstwie. Rekonstrukcja w Radymnie, która po raz pierwszy w historii pokazała w pełny sposób napad UPA na polską wioskę stała się kolejnym powodem ataków zwolenników tej drugiej linii.

Maziarski zarzuca Księdzu łgarstwo.

Komentarz Wojciecha Maziarskiego odczytuję tak, że wyznawcy tej drugiej linii będą atakować i ośmieszać tych, którzy chcą prawdy. Mnie redaktor „Wyborczej” bezprawnie zarzucił łgarstwo. Dziś są tak ataki tylko werbalne, ale myślę, że prędzej czy później będą to ataki fizyczne. 

A jak Ksiądz ocenia zarzuty „Wyborczej” wobec wspomnianej rekonstrukcji w Radymnie? Gazeta podkreśla, że Rzeź Wołyńska jest sprawą zbyt bolesną i że upłynęło od niej zbyt mało czasu, aby robić tego typu inscenizacje  A jednocześnie wcześniej „Wyborcza” pochlebnie pisała o rekonstrukcji mordu w Jedwabnem. Przecież od tych wydarzeń upłynął mniej więcej podobny czas, oba są podobnie bolesne...

To jest oczywiście hipokryzja i obłuda „Gazety Wyborczej”, która powinna nosić nazwę „Gazeta Wybiórcza”, bo selekcjonuje pewne fakty. Dla redakcji z Czerskiej fakt, że doszło do zbrodni w Jedwabnem jest wygodny, a fakt, że na przykład na Wołyniu mordowano nie szlachtę i mieszczan, ale zwykłych polskich chłopów – już nie. „Wyborcza” opublikowała kiedyś wywiad z jednym z ukraińskich historyków, który nazwał Banderę „romantycznym terrorystą”. To tak, jakby dziś nazwać bin Ladena czy Kadafiego „romantycznym terrorystą”. Adolfa Hitlera też w końcu można by określić takim mianem. To jest po prostu manipulowanie historią i „Gazeta Wyborcza” jest jej symbolem.

Dlaczego rekonstrukcja w Radymnie wywołała taką wściekłość „Wyborczej”?

Przyjechało na nią pięć tysięcy osób z całej Polski, kilkuset rekonstruktorów (także z Czech i Słowacji). Bardzo przejmującą rekonstrukcję z muzyką Krzesimira Dębskiego widzowie nagrodzili owacjami na stojąco. Myślę, że to był dla wszystkich szok. Wyłom w zmowie milczenia. „Wyborcza” odniosła w Radymnie ogromną porażkę. Przeciwko rekonstrukcji protestował także Związek Ukraińców Polskich czy europoseł Paweł Zalewski, który jest szefem polsko-ukraińskiego forum partnerstwa. Okazało się, że wszyscy oni ponieśli wielką klęskę. Co więcej, już teraz wiadomo, że będą kolejne takie rekonstrukcje. W przyszłym roku będzie 70. rocznica wymordowania polskich wiosek w Małopolsce Wschodniej, na przykład Huty Pieniackiej. Rekonstrukcje odbędą się w różnych miastach Polski. „Wyborcza” atakuje prewencyjnie. To irracjonalna wściekłość. Niebezpieczne jest to, że dziś są to ataki werbalne, palcem pokazuje się wroga (wyraźnie zrobił to Maziarski). Ani w Polsce, ani na Ukrainie nie brakuje różnych szaleńców, którzy po takim wskazaniu palcem przejdą do czynów. Jajko rzucone w Bronisława Komorowskiego dowodzi istnienia takich ludzi. Dziś rzucą jajkiem, jutro kamieniem, a pojutrze granatem. „Wyborcza” wyraźnie pokazuje, gdzie są tarcze strzeleckie. Gdyby doszło ataków, to jej środowisko będzie ponosić za to współodpowiedzialność.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk