Marta Brzezińska: Kard. Peter Turkson, wymieniany jako jeden z poważnych kandydatów na następcę Benedykta XVI powiedział, że źródłem skandali seksualnych w Kościele jest... homoseksualizm. Ksiądz podobny problem podniósł w swojej ostatniej książce.

 

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: W pełni zgadzam się z wypowiedzią kard. Turksona. Kiedy przygotowywałem swoją książkę „Chodzi mi tylko o prawdę”, bardzo uważnie śledziłem różne publikacje, przeprowadziłem wiele rozmów z duchownymi na temat seksualizmu, i doszedłem do podobnych wniosków. Problem generalnie tkwi w tym, że w środowisku duchownych istnieje coś takiego, jak lobby homoseksualne, które moim zdaniem istaniało zawsze, ale w ostatnim czasie stało się ono bardzo aktywne. Określanie przez media seksualnych skandali w Kościele mianem pedofilii nie do końca oddaje prawdę. Chodzi tu przede wszystkim o homoseksualizm oraz efebofilię, czyli skłonność do dojrzewających chłopców. Pedofilia to określenie, które wyraźnie dotyczy relacji seksualnych z dziećmi do 15. roku życia. Wielkim łukiem omija się natomiast problem skłonności do chłopców w wieku mniej więcej 13 – 18 lat.

 

Czyli chce Ksiądz powiedzieć, że skandale seksualne w Kościele są głównie na tle homoseksualnym i to tutaj tkwi problem? Jak Kościół walczy z tym problemem?

 

Skandale, które rzeczywiście wybuchają, dotyczą przede wszystkim relacji homoseksualnych. Najgłośniejszym echem odbiła się sprawa zakonu legionistów. Została ona rozwiązana dopiero za pontyfikatu Benedykta XVI. Do dziś pozostaje nierozwiązana sprawa abp Juliusza Paetza, bo Kościół nigdy oficjalnie nie powiedział, czy podnoszone przeciw niemu oskarżenia były słuszne. Benedykt XVI zrobił coś, na co warto zwrócić uwagę. Zaledwie parę miesięcy po objęciu urzędu w 2005 roku wydał zakaz przyjmowania do seminariów duchownych mężczyzn o skłonnościach homoseksualnych. Co więcej, w 2008 roku jeszcze bardziej zaostrzył tę regułę. Było wyraźnie widać, że Benedykt XVI, który już jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary za czasów pontyfikatu Jana Pawła II, zdawał sobie sprawę z tego problemu, wyraźnie powiedział „stop”. Do tamtej pory, nawet w czasach kiedy ja studiowałem w seminarium, tłumaczono to tak, że oczywiście homoseksualizm jest rzeczą naganną, ale jeżeli osoba o skłonnościach homoseksualnych powstrzyma się od podejmowania praktyk, to może otrzymać święcenia kapłańskie. Za pontyfikatu Benedykta XVI nastąpiła wielka zmiana. Rzeczywiście, pewna tolerancja dla tych środowisk, przymykanie oczu, owocowało skandalami. Jeżeli jednak przyjrzymy się ofiarom czynów niegodnych księży, to okaże się, w dużej mierze byli to właśnie chłopcy. Mniej istotne jest już to, w jakim oni byli wieku. Chodzi o to, że ofiarami przestępstw seksualnych byli chłopcy, czyli mamy tu do czynienia ze skłonnościami homoseksualnymi! Kard. Turkson bardzo jasno i precyzyjnie wypowiedział się na ten temat. Do tej pory próbowano nam wmawiać, że w Kościele szaleje pedofilia, która dotyka małe dzieci obojga płci, w ogóle pomijając statystyki, które wykazywały, że większość ofiar jest płci męskiej.

 

Kard. Turksona spotkała potężna krytyka, podobnie zresztą jak Księdza, po „Chodzi mi tylko o prawdę”. Dlaczego mówienie o homoseksualizmie w Kościele wywołuje taką agresję?

 

Bo jest bardzo silne lobby homoseksualne! Ono jest silne oczywiście nie tylko w Kościele, ale w środowiskach wpływowych, wśród polityków, artystów, dziennikarzy... Jakakolwiek próba powiedzenia, że homoseksualizm jest zły, spotyka się ze wściekłością. To środowisko chętnie widziałoby księży i biskupów gejów, którzy uznaliby, że wprawdzie kontakty seksualne z dziećmi poniżej 15. roku życia są złe, ale już z chłopcami powyżej 15. roku życia... „hulaj dusza bez kontusza”. Środowisko to, jakąkolwiek próbę krytyki homoseksualizmu, powiedzenie, że z homoseksualizmu w wielu wypadkach wyrasta także pedofilia, traktuje jako kamień obrazy. Kard. Tursona zaatakowano, bo złamał on pewną poprawność, która w tej materii obowiązuje. Chciałbym tylko dodać, że takie jasne stwierdzenie ze strony kard. Turksona wychodzi mu tylko na plus. Wreszcie ktoś o tak wysokiej pozycji wśród kardynałów jasno i wyraźnie nazwał problem. Sam od siebie powiedziałbym to samo, co on. Uważam, że to świetny kandydat na papieża, bo ma normalne poglądy w tej sprawie!

 

Rozmawiała Marta Brzezińska