Ukazał się „pojednawczy list” Ukraińskiej Cerkwi  Greckokatolickiej, dotyczący rzezi na Wołyniu. Jak go ksiądz przyjął?

W tym liście nie ma prawdy, a pojednanie i przebaczenie można zbudować tylko na prawdzie. Biskupi greckokatoliccy używają słów, które obrażają ofiary. Oni mówią o bratobójczej wojnie w latach 1942-43. To nie jest prawda, bo nie było wojny, tylko ludobójstwo, czyli świadoma zagłada podjęta przed organizację ukraińskich nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, żeby wymordować Polaków, Czechów czy Ormian, którzy mieli swoje wioski na Wołyniu. Również mordowano Ukraińców, którzy nie popierali Bandery lub ratowali Polaków. Pisanie, że była to wojna – jest kłamstwem. To przekreśla też możliwość pojednania.

Nie pada w liście historyczne słowo „przepraszam”. Szkoda.

Tak, nie ma go w tym liście. Nie ma pokory, ale usprawiedliwianie sprawców. Dziwię się cerkwi greckokatolickiej, że zamiast dojść do ugody z Polakami, decyduje się na kolejny konflikt. Rozumiem postawę abpa rzymskokatolickiego ze Lwowa, Mieczysława Mokrzyckiego, który odmówił podpisania tego listu. Listu, który jest zaognieniem sytuacji.

Ocaleni z rzezi wołyńskiej mówili mi, że nigdy nie usłyszeli przeprosin. Czy słowo „przepraszam” wobec Polaków nie jest w stanie przejść przez gardła Ukraińcom?

Cerkiew greckokatolicka jest po części współodpowiedzialna za te wydarzenia. Wielu jej duchownych nie tylko święciło noże i siekiery, ale i judziło do napadów na Polaków. Wielu zbrodniarzy wywodzi się z rodzin tych duchownych, tak jak Stepan Bandera, który był synem księdza grecko-katolickiego. Osobną sprawą jest postawa abpa Andrzeja Szeptyckiego, który nie przeciwstawiał się nacjonalizmowi, a nawet oddelegowywał księży do zbrodniczych formacji, jaką była SS-Galizien, która także mordowała Polaków. Dopóki ta cerkiew nie rozliczy się ze swojej przeszłości z tego, co ma na sumieniu, to jej wypowiedzi nie będą wiarygodne. Cerkiew prawosławna jest już bardziej skłonna do pojednania z Polakami.

W jakich działaniach nie widać tej refleksji?

Biskupi greckokatoliccy święcą pomniki na Ukrainie Zachodniej stawiane zbrodniarzom, a nie ich ofiarom. Nie stawiają pomników pomordowanym Polakom czy Żydom. Lwowski abp greckokatolicki Ihor Woźniak święcił kilka lat temu pomnik Bandery i krytykował Polaków za okupowanie Lwowa. Droga pojednania powinna opierać się na szacunku wobec ofiar, a nie wmawianiem propagandy. To tak, jakby mówić, że w czasie wojny nie było holocaustu Żydów, ale wojna żydowsko-niemiecka, że Żydzi też mordowali Niemców. Takimi metodami nie dojdzie się do niczego.

Jaka powinna być nasza rola, Polaków, w zmianie tej błędnej sytuacji?

Kościół rzymsko-katolicki powinien mówić tutaj prawdę. Nasi biskupi unikają jednak jednoznacznego stanowiska. W sposób barbarzyński zamordowano tam 180 duchownych i nie są prowadzone procesy tych, których zamordowali Ukraińcy, ale tylko tych, których mordowali Niemcy. Biorę udział w uroczystościach i widzę, że biskupi raczej unikają w nich swojej obecności. Wyjątkiem był abp Ignacy Tokarczuk czy bp Ignacy Dec, którzy inicjowali pewne rzeczy i mówili prawdę. Przewodniczący Episkopatu nabrał wody w usta w tej sprawie i nie podejmuje żadnych działań, choć jest ordynariuszem diecezji przemyskiej rzymsko-katolickiej, w której naprawdę wiele osób pomordowali banderowcy. Choćby z tej racji powinien zabierać głos. Broni tej sprawy abp Mieczysław Mokrzycki, ale jest to już chyba ostatni taki sprawiedliwy.

Rozmawiał Jarosław Wróblewski

List:

Drodzy w Chrystusie!

Stojąc na progu obchodów 70. rocznicy ukraińsko-polskiego konfliktu na Wołyniu, my, biskupi Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej, pragniemy dzisiejszym orędziem wyrazić nasze stanowisko w sprawie tych tragicznych wydarzeń. Wymaga tego od nas nie tylko chęć uczczenia niewinnych ofiar oraz solidarności w bólu z ich bliskimi, ale także troska o to, że manipulowanie okolicznościami tych wydarzeń na zamówienie polityczne i zacięte nieprzejednanie ludzkich serc pojedynczych osób albo grup mogą tylko rozdmuchać przygasły ogień narodowej wrogości.

Historycy powinni jeszcze sporo popracować nad okolicznościami i okrutnymi szczegółami przebiegu ukraińsko-polskiego konfliktu i rozlewu krwi. Nad ich skutkami, a także ustalić imiona ofiar. Jedno jest bezsprzeczne: przed Panem nie ma żadnego usprawiedliwienia ani jedno zniszczone ludzkie życie, ani zapomniana krzywda.

Bratobójstwo lat 1942-43 na Wołyniu wymaga przede wszystkim oceny chrześcijańskiej, bo tylko ona może dać odpowiedź na dylematy moralne dotyczące tego konfliktu i uzdrowić pamięć. Bóg stworzył nas różnymi, więc nic dziwnego, że polski i ukraiński naród będą miały inną pamięć zbiorową o tych wydarzeniach. Będą miały także różną ocenę ich kontekstu historycznego oraz będą nadawały im różne nazwy.

Ale mimo wszelkich różnic mamy jednakowy status dzieci Bożych. Pan zostawił nam jednakowe przykazania i jednakowo zobowiązał nas do ich przestrzegania. Dlatego przed obliczem Pana z Jego kategorycznym warunkiem: „Nie zabijaj!”, nie możemy nie pojednać się na jednakowej chrześcijańskiej ocenie naszej przeszłości. Przed obliczem Wcielonej Miłości nie możemy nie stać z gorzkim poczuciem winy i przepraszać, bo wzajemna wrogość aż do rozlewu braterskiej krwi nie ma usprawiedliwienia.

Ocena chrześcijańska tragedii wołyńskiej, a także krzywd w stosunkach Ukraińców i Polaków, którzy je wyrządzali albo byli nimi dotknięci, wymaga od nas jednoznacznego potępienia. Z chrześcijańskiego punktu widzenia na potępienie zasługuje polityka ukierunkowana na pozbawienie prawa samookreślenia się Ukraińców na swej ziemi, jak i zbrojna przemoc przeciwko polskiej ludności Wołynia.

Nasz moralny obowiązek przed Bogiem polega na uświadomieniu, że polityczne i ideologiczne racje, które wydawały się przekonujące dla naszych przodków, doprowadziły do zabójstwa niewinnych ludzi i wzajemnej zemsty. To, co dla niektórych wydawało się sprawiedliwe czy wręcz uświęcone przez Boga, było okrutnym podeptaniem Jego przykazań i wielkim zaćmieniem ludzkiego ducha.

Stojąc przed obliczem Pana naszego Jezusa Chrystusa, który jest wcieloną i objawioną człowiekowi Prawdą, z przykrością konstatując naszą nieumiejętność wcielenia w życie nauki wypływającej z chrztu świętego, oddajemy szczególną cześć i pamięć tym wcale nie pojedynczym bohaterom, którzy, ze strony ukraińskiej, jak i polskiej, ryzykując własne życie, ratowali bliźnich od śmierci albo w innych sposób występowali w ich obronie w tych burzliwych czasach.

Nie mamy władzy nad przeszłością. Dlatego naszym celem jest nie tylko spojrzenie na tragiczną przeszłość chrześcijańskim okiem, oddając je w ręce Bożego miłosierdzia i prosząc Najwyższego o zagojenie historycznych ran na ciele naszych narodów. Jeszcze bardziej zależy nam na tym, by zachować teraźniejszość i przyszłość, za które niesiemy bezpośrednią odpowiedzialność. Zadaniem naszej Cerkwi jest uczynienie, by budując stosunki z sąsiednimi narodami i ruszając w pielgrzymkę ku wspólnej przyszłości, nasze narody obierały właściwy kierunek duchowy nieprzeczący przykazaniom Chrystusa.

Chcemy kontynuować dzieło pojednania dwóch bratnich narodów – polskiego i ukraińskiego – dla wzajemnego wybaczenia w imię sprawiedliwości. Zapoczątkowali je 22 maja 1945 r. w rzymskim kolegium św. Jozafata prymas Polski kard. August Hlond oraz ukraiński biskup Iwan Buczko. Szczególnym etapem w tym procesie był liturgiczny Akt Wzajemnego Wybaczenia i Pojednania, który odbył się 19 czerwca 2005 r. w Warszawie oraz 26 czerwca 2005 r. we Lwowie.

Popieramy wezwanie Ukraińskiej Rady Kościołów i Organizacji Religijnych z deklaracji „Wiedza o przeszłości – drogą ku przyszłości” z 3 października 2012 r. Warto przeciwdziałać konfliktom religijnym i narodowym. Powinniśmy to robić, dając świadectwa dobrych przykładów współpracy, wzajemnego szacunku, porozumienia, wsparcia między przedstawicielami różnych narodów i religii oraz badaniem i propagowaniem prawdy o przeszłości.

Modlimy się o wieczny spokój i Królestwo Niebieskie wszystkich niewinnie zabitych w bratobójczej wojnie 1943 r. na Wołyniu oraz innych ziemiach Ukrainy i Polski. Niech cieszą się wiecznym życiem i błogosławieństwem wśród sprawiedliwych po prawicy Pana!

Niech zapanuje pokój i Boża łaska w duszach członków ich rodzin, żeby wojna, jako dawno wygasła na terenach Wołynia, nie trwała nadal w ludzkich sercach!

Prosimy Boga o uczynienie nas spadkobiercami duchowego wyczynu ludzi, którzy kochali swych bliźnich, iuchronienie nas od pokus skłaniających człowieka, by złamał prawo Boże.

Niech Pan pomoże polskiemu i ukraińskiemu narodowi wytrwać w pokoju, dobrym sąsiedztwie i dzielić się swymi skarbami duchowymi na chwałę Boga!

+ Swiatosław, najwyższy arcybiskup Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej

JW/polskieradio.pl