Ks. Marek Dziewiecki: Jeden z tabloidów, powołując się na własne badania, twierdzi, że w Polsce zdecydowana większość kobiet współżyje seksualnie przed zawarciem małżeństwa. Wobec tego typu informacji łatwo o reakcje skrajne. Pierwsza skrajność to twierdzenie, że takie zjawisko jest wręcz pożądane, gdyż stanowi przejaw „nowoczesności” i wolności oraz jest najlepszą drogą przygotowania się młodych ludzi do budowania trwałych więzi. Podobnie skrajne stanowisko zajmują „postępowi” profilaktycy uzależnień, którzy twierdzą, że już czas skończyć z opcją „zero” (abstynencja od alkoholu dzieci i młodzieży). Według nich trzeba się pogodzić z faktem, że wychowankowie sięgają po alkohol. Zadaniem wychowawców jest pilnowanie, by czynili to w „bezpieczny” sposób, na przykład - by pili piwo zamiast wódki, czy by spożywali alkohol przy rodzicach zamiast w ukryciu. Analogiczną mentalność prezentują ateiści i liberałowie w odniesieniu do współżycia przedmałżeńskiego. Wręcz zachęcają oni do współżycia przed ślubem i twierdzą, że prezerwatywy czy antykoncepcja „gwarantują” bezpieczny seks.

Druga skrajność to lekceważenie przez wielu rodziców, księży i innych wychowawców faktu, że rzeczywiście coraz mniej młodych ludzi potrafi mądrze kierować sferą seksualną. Ci, którzy lekceważą to zjawisko, „pocieszają się”, że badania na ten temat są naciągane, że odnoszą się one jedynie do czytelniczek tabloidów, że młodzi ludzie udzielają w badaniach takich odpowiedzi, jakich oczekują od nich zleceniodawcy i realizatorzy tychże badań. Poprzez tego typu ucieczkę od rzeczywistości rodzice, księża i inni wychowawcy usiłują uciec od faktu, że mają poważne trudności w solidnym wychowywaniu dzieci i młodzieży oraz w fascynowaniu ich własną dojrzałą postawą w relacji kobieta-mężczyzna i w przeżywaniu własnej seksualności.

Odpowiedzialny wychowawca nie popada w żadną z powyższych skrajności. Wie, że coraz więcej dzieci i młodzieży – głównie z winy nas, dorosłych – wyrządza sobie krzywdę w sferze seksualnej, podobnie jak wyrządza sobie krzywdę w wielu innych sferach życia, na przykład poprzez sięganie po alkohol czy narkotyk, poprzez uzależnianie się od Internetu i portali społecznościowych, poprzez mylenie miłości z popędem, zakochaniem, akceptacją czy naiwnością. Odpowiedzialny wychowawca jest realistą. Wie, że im więcej jest seksu przedmałżeńskiego, tym mniej młodych ludzi decyduje się na małżeństwo czy na kontrakt cywilny i tym więcej związków się rozpada – często już po kilku miesiącach czy paru latach.

Ogromna większość kobiet, które zwracają się do mnie o pomoc w obliczu toksycznych więzi z mężczyznami i bolesnych cierpień – w małżeństwie, związku cywilnym czy konkubinacie – stwierdza, że początkiem problemu było przedwczesne współżycie seksualne. Z rozmów z tymi kobietami wynika, że powody współżycia są bardzo zróżnicowane. Niektóre kobiety wierzyły, że współżycie seksualne umocni ich związek z danym mężczyzną, a miłość przyjdzie „sama” jako konsekwencja współżycia. Zakładały one, że kto potrafi współżyć, ten już umie czy łatwo nauczy się kochać. Inne z moich rozmówczyń decydowały się na współżycie, gdyż z jakiegoś względu nie wierzyły w to, że mogą być kochane. Pragnęły więc być przynajmniej pożądane. Miały nadzieję, że pożądanie i współżycie wystarczą do szczęśliwego i trwałego związku. Jeszcze inne kobiety zdecydowały się na współżycie po to, by jak najszybciej „złapać” mężczyznę i się z nim związać. Jedna ze studentek opowiadała mi o tym, że po śmierci mamy jej tata-alkoholik zaczął czynić wszystko, by usunąć ją z domu, żeby nie przeszkadzała mu się upijać. Tak długo ją poniżał, że postanowiła współżyć z pierwszym mężczyzną, u którego mogła zamieszkać, gdyż jej największym pragnieniem było wyprowadzenie się z domu.

Kto tęskni bardziej za seksualnością niż za miłością, ten jest w rozpaczliwej sytuacji. Współżycie przedmałżeńskie to nie łatwa rozrywka - bez niepokojów i bez konsekwencji. To także nie jest droga optymalnego przygotowania się do miłości, wierności, panowania nad sobą i ofiarności, czyli do tego wszystkiego, na czym opiera się trwałe małżeństwo i szczęśliwa rodzina. Nikt nie nauczy się kochać tylko dlatego, że potrafi współżyć. Przeciwnie, im dojrzalej ktoś kocha, tym bardziej pogodnie potrafi przeżywać swoją seksualność i w odpowiedzialny sposób ją wyrażać. Tylko mądry i szczęśliwy wychowawca – rodzic, ksiądz, nauczyciel – jest w stanie pomagać dzieciom i młodzieży w odkryciu, że miłość jest ważniejsza niż seksualność i że współżycie seksualne przynosi pełną radość oraz poczucie bezpieczeństwa jedynie wtedy, gdy kobieta i mężczyzna zdecydują się na największą miłość, jaka jest możliwa na tej ziemi, czyli na trwanie z czułością i wiernością przy tej drugiej osobie w dobrej i złej doli aż do śmierci. Każdy człowiek jest godny takiej właśnie miłości i za taką miłością tęskni bardziej niż za współżyciem seksualnym.

Not. MBW