Ks. prof. Paweł Bortkiewicz na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu wygłosi wykład pt. „Gender - dewastacja człowieka i rodziny”. Podniosły się liczne głosy sprzeciwu, że nie można krytykować ideologii gender w miejscu, które ma zapewnić wiedzę, prawdę i równouprawnienie. Jakie to równouprawnienie skoro dąży się do odwołania wykładu. Jakie są granice akademickiej dyskusji?

Trzeba by zacząć od tego czym jest gender bo dyskusja na temat granic debaty akademickiej, chyba by nam tutaj nie wyjaśniła sprawy. Gender jest postmarksistowską ideologią – nie nauką. To mi bardziej przypomina dawny światopogląd naukowy, z którym tez właściwie nie można było dyskutować, bo to był pewien pewnik. Dla ideologów gender to jest też pewnik i nawet jeśli fakty przeczą ich ideologii to tym gorzej dla faktów. Oczywiście komunizm stosował czasem przemoc fizyczną, tu jest taka przemoc ideologiczna, medialna, długofalowa poprzez instytucje i urzędy i często bardziej skuteczna niż przemoc fizyczna. Trochę mi to też przypomina sprawę smoleńska też niestety, bo jednak wydaje mi się, że ci profesorowie, którzy prezentowali swoje badania coś zrobili. To znaczy pokazali punkt wyjścia, pokazali metodę, punkt dojścia i można z nimi dyskutować. Ja bym oczekiwał, że z drugiej strony ktoś wystąpi, zrobi podobną konferencję, pokaże, że założenia może były błędne, albo coś w rozumowaniu nie gra. Słuchałem w internecie konferencji i wykładu prof. Chrisa Cieszkowskiego - dla mnie był to wywód naukowy, oparty na pewnych przesłankach, przedstawione zostały badania i bym oczekiwał odpowiedzi z drugiej strony, natomiast dziś mamy wiadomość, że został zarejestrowany jako TW i to miałoby być argumentem przeciwko. Z naszą debata naukową i publiczną dzieje się źle, bo naukowcy dali się ponieść różnego rodzaju ideologiom, rozgrywkom politycznym, różnego rodzaju modom i coraz mnie jest profesorów dla których liczy się przede wszystkim prawda. Zdaje sobie sprawę, że takich zupełnie wolnych przestrzeni uniwersyteckich to nie ma, choćby z tego powodu, że wszędzie są pieniądze, a o tych pieniądzach decydują urzędnicy i politycy. To jest zawsze bardzo mocny argument.

Może jednak trzeba było zaproponować mniej zaczepny tytuł tego wykładu?

Tu można dyskutować. Tytuł rzeczywiście mógłby być mniej zaczepny a treść ta sama. Takie mocne tytuły są może lepsze w publicystyce. Publicystyka ma swoje prawa, a konferencja, która pretenduje do bycia wykładem naukowym mogłaby mieć troszeczkę mniej bijący po oczach tytuł. Natomiast jeśli już ktoś tai tytuł dał to ja bym drugiej stronie radził odpowiedzieć podobna konferencją lub artykułem, w którym wywody ks. prof. Bortkiewicza zostałyby naukowo podważone i ten sposób wyśmiane jako z księżyca wzięte. Tu jest miejsce na spór, czasem mocny spór, ale zawsze w ramach jakiejś argumentacji. Moim zdaniem gender nie ma zbyt wielu argumentów oprócz takiego modnego krzyku i poparcia celebrytów, establiszmentu.

Co do granic debaty, to są granice obiektywne i subiektywne. Są granice obiektywne takie jak przemoc – trudno debatować z kimś kto rwie się do przemocy i tę przemoc głosi. Subiektywne to mogą być dosyć różne, ktoś na przykład stwierdza, że z danymi poglądami to nie warto dyskutować, ale to dzisiaj jest bardzo nadużywane, że ktoś zamiast podjąć dyskusję to się oburza, ale tez nie bardzo wiadomo nie raz dlaczego. Jeśli jakiś profesor czy profesorowie mówią o Smoleńsku to ktoś w ogóle w to nie wchodzi tylko się oburza i przechodzi do epitetów. Tymczasem obiektywnie wydaje się, że to są rzeczy do dyskusji.

Takim modnym pojęciem jest dziś mowa nienawiści. To tez jest strasznie zideologizowane i zmanipulowane pojęcie służące jako pałka do bicia przeciwnika, owszem można by powiedzieć, że granicą debaty jest głoszenie nienawiści, tylko że mowa nienawiści jest stygmatyzująca a można ją przypisać każdemu. Jeśli ktoś głosi poglądy, które mi nie pasują to się mówi, że je głosi bo jest chory z nienawiści. I to zwalnia z jakiejkolwiek dyskusji czy wypowiedzi, ale to jest nie tylko nienaukowe, ale i wysoce ideologiczne.

Uniwersytety i ośrodki akademickie są różne – są uniwersytety prywatne, kościelne. Mogą być szkoły wyższe, które mają też pewne cele światopoglądowe. Jeśli my na Uniwersytecie gregoriańskim robimy jakąś konferencję możemy zaprosić kogoś kto prezentuje trochę inne poglądy niż Kościół katolicki, ale raczej byśmy unikali jakiegoś ideologa, o którym wiemy że jest agresywny i nie ma szacunki dla nauczania katolickiego i uważa je za z gruntu szkodliwe. Taka osoba by się pewnie odnalazła w jakiejś innej instytucji. Przecież takie instytucje państwowe z natury są bardziej otwarte na różne poglądy i dlatego w ich ramach pogląd, że ideologia gender jest czymś szkodliwym nie powinien być czymś co wyklucza z dyskusji, wręcz przeciwnie.

not. ToR