- Widziałem, że rodzina była tym zachowaniem skonfudowana. A jakby pan się czuł gdyby w katedrze zachował się ktoś tak niewłaściwie? Zabolało mnie to bardzo i to wyraziłem. Powiem więcej, później podeszły do mnie osoby, które uczestniczą w Mszach świętych każdego 10-go miesiąca z przeprosinami. Uznały, że to była jakaś prowokacja. Było mi bardzo przykro z powodu, że tak się zachowano w katedrze. Z rodziną ś.p. pana Szaniawskiego nie rozmawiałem na ten temat – mówi ks. Bartołd.

 

Not. JW