Tomasz Wandas, Fronda.pl: Z jakich powodów religia powinna być uczona w szkole? Czy są może jakieś powody "przeciw"? 

ks. Adam Langhammer, pijar: Nie mam żadnych wątpliwości co tego, że katecheza powinna być w szkole. Odwołam się tu do słów pana profesora Jana Dudy, ojca naszego Prezydenta, które padły podczas spotkania dyrektorów szkół katolickich na Jasnej Górze. Mówił, że często dyskutuje z kolegami kwestionującymi obecność religii w szkole. On na to odpowiada pytaniem, jak często w życiu wykorzystuje się wiedzę o całkach czy mitochondriach? A jak często dokonuje się wyborów moralnych? Dlatego – jego zdaniem – religia jest najważniejszym z przedmiotów nauczanych w szkole. I całkowicie się zgadzam z panem profesorem. Dobrze prowadzona katecheza może dać dzieciom i młodzieży tę oś moralną, wokół której będą obracać się ich decyzje. Niektórzy mówią, że owszem – katecheza może w szkole być – ale jest jej za dużo: po dwie godziny tygodniowo przez całą edukację, a fizyki czy chemii po godzinie i to dopiero w gimnazjum. Zgadzam się z tym twierdzeniem, ale odpowiadam tak: to nie religii jest za dużo, tylko przedmiotów przyrodniczych czy ścisłych jest za mało (dlatego – tak na marginesie - w szkole, za którą jestem odpowiedzialny, godzin z tych przedmiotów jest więcej). Formowanie i wychowywanie młodego człowieka we współpracy z rodzicami powinno być priorytetem pracy szkoły. Cóż z tego, że wyjdą ze szkoły wszechstronnie wyedukowani ludzie, jeśli będą moralnymi i duchowymi troglodytami? Czy takich obywateli chcemy? „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie” – katecheza może być skutecznym narzędziem w wychowywaniu młodzieży. 

Czy katecheza przechodzi kryzys, czy jest może odwrotnie? Jaki jest stan faktyczny? 

Odpowiem nieco przewrotnie – nie katecheza przechodzi kryzys, ale katecheci. W polskim Kościele pokutuje takie dziwne myślenie, że każdy, kto otrzymał święcenia kapłańskie, otrzymał także umiejętność pracy z dziećmi i młodzieżą w szkole. Bywa tak, że nawet dobry ksiądz, który potrafi przy parafii prowadzić grupy ministrantów czy inne, ginie w szkole. Szkoła wymaga. Do szkoły trzeba mieć powołanie nauczyciela, a nie każdy ksiądz je ma. I zdarza się, że młody kapłan, nie radząc sobie w klasie, sprowadza lekcję religii do jej karykatury. Młodzi przychodzą na nią, bo zapisali ich rodzice, ale wykorzystują ten czas na odrabiane zadań z innych przedmiotów. Taki ksiądz katecheta nie cieszy się szacunkiem i to czuje, co rodzi w nim frustrację, przez co jeszcze mniej się przykłada do pracy – i w ten sposób mamy błędny, zamknięty cykl. Ten zarzut można postawić też świeckim katechetom, ale – tu muszę oddać im sprawiedliwość – większość z nich uczciwie i solidnie wykonuje swoje obowiązki, bo zdają sobie sprawę z tego, że to ich praca i utrzymanie.  Tak więc jeśli mówimy o jakimś kryzysie katechezy w szkole, to musimy spojrzeć na tę właśnie sprawę. Ogólnie jednak w moim przekonaniu katecheci sobie radzą. Przez tyle lat obecności religii w szkole wypracowali metody, które pozwalają im na osiąganie zakładanych celów. Oczywiście katecheci – zarówno księża, jak i świeccy – potrzebują wsparcia ze strony swoich proboszczów oraz współpracy rodziców dzieci, które uczą. A z tym bywa też różnie. Nie zawsze rodzice traktują katechezę szkolną poważnie, ale z tym problemem mierzą się też nauczyciele plastyki, techniki, muzyki czy wychowania fizycznego. Ale jakoś muszą sobie radzić.

 Co można by było ulepszyć w nauczaniu dzieci religii? 

Przede wszystkim program nauczania i w konsekwencji podręczniki. Po święceniach zostałem skierowany do pracy w technikum i zawodówce. Pełen entuzjazmu chciałem realizować to, co należało. Cele były pięknie nakreślone w dokumencie zatwierdzonym przez Episkopat Polski. Mniej więcej takie: „Przygotowanie do podejmowania samodzielnych decyzji w oparciu o motywację chrześcijańską wypływającą z faktu przyjęcia chrztu; integrowanie orędzia chrześcijańskiego z ludzkim doświadczeniem codzienności” albo „uzdolnić do przyjęcia Chrystusa jako najlepszego wzorca, uczestni­czącego w «radości i nadziei, smutku i trwodze ludzi współczesnych»”. Fajne, no nie? Zwłaszcza w zawodówce, gdzie chłopaków zdecydowanie co innego interesuje. Może by i dało się coś z tym zrobić, ale nie mamy dobrych podręczników, a jeśli już coś się ciekawego na rynku ukaże, to nie wszędzie można tego używać, bo każda diecezja ma prawo ustalać listę dopuszczonych podręczników do nauczania religii. Stają więc katecheci przed bardzo trudnym zadaniem, by przełożyć wymagania podstawy programowej z katechezy na rzeczywistość szkolną. Powiem też o czymś z własnego doświadczenia – uczę obecnie w gimnazjum języka polskiego. I wielokrotnie w podręczniku do tego przedmiotu mam o wiele lepiej opracowane analizy treści biblijnych niż w podręcznikach do katechezy. Dlatego katecheci naprawdę muszą się nieźle nagimnastykować, żeby zainteresować dzieci przekazywanymi treściami. Ale żeby nie było tak pesymistycznie, to przyznam, że ostatnio jest coraz więcej ciekawych pomocy dydaktycznych do katechezy, zwłaszcza dla młodszych klas. Pojawiło się dużo materiałów multimedialnych i filmów dostępnych przez Internet. W dużej mierze to zasługa samych katechetów, którzy na różnych forach czy poprzez chomikuj.pl udostępniają swoje materiały. I chwała im za to!

Czy księża, katecheci są potrzebni w szkołach?  Z jakich powodów tak bądź nie? 

Zdecydowanie są potrzebni! Statystyki pokazują, że zdecydowana większość dzieci i młodzieży uczęszcza na katechezę. Jest to prawie 100% w szkole podstawowej i blisko 90% w szkole ponadgimnazjalnej. Zdecydowanie więcej niż regularnie uczestniczących w niedzielnej Mszy Świętej. Ktoś powie, że w takim razie coś jest nie tak ze skutecznością katechezy, skoro tak duży udział w katechezie nie przekłada się na uczestnictwo we Mszy. Często też czytam na różnych forach wypowiedzi pod informacjami o jakichś wyskokach młodych ludzi, że coś im religia w szkole nie pomogła. Odpowiadam na te zarzuty prosto: nie zapominajmy, że 100% dzieci i młodzieży uczy się języka polskiego czy matematyki, a z poprawnością pisania czy mówienia lub z umiejętnością liczenia bywa różnie… Jednakże z tego powodu nie wyrzucimy ze szkoły nauczycieli polskiego czy matematyki. Katecheci pracują z tymi samymi dziećmi i mają takie same trudności jak inni nauczyciele. Jednocześnie dla wielu młodych to właśnie katecheza jest często jedyną okazją, by usłyszeć coś o Bogu i wierze. Trzeba też sobie uświadomić, że katecheza ma jeszcze jedno, bardzo ważne zadanie – wprowadza młodych ludzi w rozumienie kodu kulturowego, na którym wyrosła nasza cywilizacja. Od znajomości tego kodu zależy przyszłość naszej Ojczyzny. Dodam też, że jestem zwolennikiem obecności duchownych w szkole. Oczywiście pod warunkiem, o którym już wspominałem wcześniej, że czują powołanie do pracy z młodymi. Widok sutanny czy habitu w szkole tworzy w umyśle dzieci świadomość tego, że Kościół jest obecny w naszym życiu. Jeśli księdzu czy siostrze zakonnej uda się dobrze zapisać w pamięci dziecka, to nawet jeśli ścieżki jego życia się pokomplikują i odciągną od Kościoła, to będzie miał gdzieś z tyłu głowy świadomość o dobrym księdzu czy zakonnicy. Nie zdaje Pan sobie sprawy z tego, ile satysfakcji daje mi moment, gdy po kilku czy kilkunastu latach odzywa się mój były uczeń, który prosi o jakąś radę czy pomoc. Bo dobrze wspomina lekcje religii…  

Co widzi Ksiądz, gdy patrzy dziś w oczy młodego człowieka?  Czy jest nadzieja, że będą oni kiedyś oddani Polsce, Bogu czy raczej nie? 

Jestem optymistą. Wielokrotnie to mówiłem i znów powiem: mamy fantastyczną młodzież. Tyle że musimy szukać ciągle nowych sposobów docierania do nich. I musimy dawać im wzorce do naśladowania. Dlatego cieszy mnie żywy kult Żołnierzy Wyklętych czy bohaterów z Armii Krajowej. Taka dygresja w tym miejscu – pamiętam, że w szkole podstawowej „Kamienie na szaniec” Aleksandra Kamińskiego nie zrobiły na mnie większego wrażenia. Książka ta wydawała mi się słaba i nudna. A okazuje się, że teraz gimnazjaliści czytają ją z zainteresowaniem i postaci Alka, Zośki czy Rudego ich inspirują. Podczas wycieczki do Warszawy z jedną z klas pojawił się wniosek o odwiedzenie Cmentarza Powązkowskiego i grobów tych bohaterów… Możemy z nadzieją patrzeć w przyszłość, nie ustając jednocześnie w prowadzeniu młodych we właściwą stronę.

Dziękuję za rozmowę. 

o. Adam Langhammer SchP – dyrektor szkół pijarskich w Bolesławcu. Członek zakonu pijarów, który w tym roku obchodzi 400 lat od zatwierdzenia przez Kościół i 250 lat od kanonizacji założyciela, św. Józefa Kalasancjusza.