Na łamach „Tygodnika Powszechnego” ks. Adam Boniecki zastanawia się nad zagadnieniem sprawiedliwości wojny. I przypomina kilka znamienitych postaci, jak ks. Jan Zieja, Jean Goss czy Jan XXIII.

Ks. Zieja był nowo wyświęconym kapłanem, kiedy w 1920 roku zgłosił się, by zostać kapelanem. Po jednej z bitew, w Brzostowicy za Puszczą Białowieską, młody kapłan przeszedł duchową przemianę. Idąc po ziemi zasłanej trupami, nawrócił się i ostatecznie zrozumiał, że przykazanie „nie zabijaj” oznacza, że nie zabija się nigdy i nikogo.

Ks. Boniecki wspomina, że wielokrotnie przekazywał Janowi Pawłowi II listy ks. Zieji, w których ten apelował o pokój. Ojciec Święty za Piusem XII mówił: „Wszystko można stracić przez wojnę, ale wszystko można zyskać poprzez pokój” oraz „wojna zawsze jest porażką ludzkości”.

„Jednak w czasie wojny domowej w Bośni, kiedy wspólnota międzynarodowa bezradnie przyglądała się dokonywanym tam czystkom etnicznym, zaapelował o interwencję humanitarną. Milczał też, kiedy w 2001 roku, w ramach planu walki z terroryzmem, brytyjskie i amerykańskie wojska walczyły w Afganistanie. I tu, i tam chodziło o działania obronne” - wypomina naczelny „Tygodnika Powszechnego”.

Ks. Boniecki pisze, że dziś już oczywistym jest, iż papież czy w ogóle Kościół, opowiada się za pokojem.

„Na początku chrześcijaństwa było nie do pomyślenia, by chrześcijanin został cesarzem. Potem, że cesarz może nie być chrześcijaninem. Potem związek ołtarza z tronem dał początek naciąganiu Ewangelii, konstruowaniu nauki o wojnie sprawiedliwej, przy czym za sprawiedliwą uznawano wojnę wedle potrzeb chwili (dziś to pojęcie jest dość precyzyjnie określone)” - zauważa kapłan.

Na koniec ks. Boniecki zauważa, że nauka Kościoła na temat pokoju i wojny dojrzewała przez stulecia i dziś jest prawdziwie ewangeliczna, ale także niesłychanie potrzebna światu/

MaR/Tygodnik.onet.pl