Nóż w kieszeni się otwiera. Rzeczniczka rosyjskiego MSZ, Marija Zacharowa, polski Dzień Żołnierzy Wyklętych uważa za „wątpliwe” i „antyrosyjskie” święto. Jej zdaniem, Żołnierze Wyklęci strzelali w plecy żołnierzom Armii Czerwonej, którzy bohatersko walczyli z „brunatną zarazą”. Przy okazji ostrzegła też amerykańskich żołnierzy, którzy uczestniczyli w naszym święcie, że fakt ten może rzucić cień na wspólną walkę ZSRR i USA przeciwko nazizmowi.

Rzeczniczce rosyjskiego resortu dyplomacji trzeba chyba przypomnieć, że  to „bohaterscy” żołnierze Armii Czerwonej we wrześniu 1939 roku strzelali w plecy Polaków broniących swojej Ojczyzny, że w 1940 roku nie kto inny, ale funkcjonariusze NKWD strzelali w głowy polskich żołnierzy. Owa „bohaterska” Armia Czerwona stała zaś w sierpniu 1944 roku na praskim brzegu Wisły i ze spokojem obserwowała jak wykrwawia się Warszawa. Pani rzecznik nie pamięta też o tym, że nowy pojałtański ład w naszej części Europy, zaprowadzała właśnie Armia Czerwona, która granice polski „łaskawie” opuściła dopiero w latach 90. Żołnierzy Wyklętych, którzy nie mogli się pogodzić z tym, że ich kraj znalazł się w objęciach Stalina, mordowali w ubeckich katowniach także Rosjanie. Ich zwłoki zakopywano zaś potajemnie pod osłoną nocy w bezimiennych grobach – tak, by pamięć o nich na zawsze zaginęła.

Pamięć ludzka jest zawodna i wygląda na to, że Marija Zacharowa zapomniała, że czas dominacji Rosji w Europie Środkowo-Wschodniej już minął, a poszczególne narody mają prawo do kultywowania własnej – nie narzucanej przez nikogo – pamięci. Czy to się komuś podoba czy nie. Możemy się różnić co do oceny pewnych faktów historycznych, ale to nie domena polityków, ale historyków.

Rosyjski tygrys rozdrażniony jest faktem, że do Polski i krajów nadbałtyckich zjeżdżają wojska NATO. Złości się i nie wie jak temu zaradzić, bo tęsknota za silną Rosją, która dyktuje swoje warunki reszcie świata jest mocniejsza niż zdrowy rozsądek. A tego właśnie chyba na Kremlu potrzeba najbardziej… Zwłaszcza, że pamięć o tym, że w 1610 roku Polacy zdobyli Moskwę jest tam bardzo silna, a każdego roku 4 listopada - w dniu oswobodzenia Kremla z polskich rąk – obchodzony jest tam hucznie Dzień Jedności Narodowej. Jak inaczej nazywać to święto jak nie „antypolskim”?

Tomasz Krzyżak

Autor jest dziennikarzem i publicystą "Rzeczpospolitej"